Opis
COKOLWIEK ROBI, GDZIEKOLWIEK JEST, CZUJE, ŻE JEGO OCZY JĄ ŚLEDZĄ
Pewnego październikowego dnia Inga de Graaf wychodzi z psem na spacer, z którego nigdy nie wraca. Zaniepokojony mąż zgłasza jej zaginięcie, nie wierząc, że kobieta mogłaby porzucić wszystko i po prostu przepaść bez wieści. Policja zaczyna akcję poszukiwawczą, która nie przynosi rezultatów. Dopiero mailowa korespondencja zaginionej odkryta w koszu jej laptopa naprowadza na wątły ślad. Okazuje się, że Inga kryła mroczną tajemnicę, którą podzieliła się z przyjaciółką ze studiów.
Z pozoru poukładane życie Ingi, której niczego nie brakowało było jedynie fasadą, za którą kobieta skrywała samotność i rozczarowanie. Spotkanie młodego mężczyzny uruchomi lawinę strasznych zdarzeń, od których nie było żadnej ucieczki.
THRILLER, KTÓRY NĘCI ZAKAZANĄ WONIĄ ZDRADY, NAMIĘTNOŚCI I MROCZNYCH ZAGADEK
PATRONI MEDIALNI
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com –
Dominikę miałam okazję poznać już jakiś czas temu dzięki jej pierwszej powieści „Czuły punkt”, który zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Był to też powód dla którego nie zastanawiałam się długo czy sięgnąć po jej kolejną pozycję jak tylko ją ujrzałam. I choć ta okazałą się być zupełnie inna to ma w sobie to coś.
Inga de Graaf jest z pozoru szczęśliwą matką i żoną. Mają psa, z którym jest trochę problemów, ale wszystko wydaje się układać. Niestety pewnego dnia kobieta wychodzi z Piratem na spacer i już nie wraca…
„Więc to już oficjalne. Tal, prowadzę podwójne życie. Sekretne drugie życie, równoległe do tego pierwszego, społecznie akceptowanego, wystawionego na pokaz jak muzealny eksponat. […] Moje życie ma dwie strony, jedną – pieszczoną przez światło dnia – i drugą – ciemną i ukrytą. I ja mam dwie twarze, a może sto.” *
Jej mąż Marc zgłasza zaginięcie żony na policji. W trakcie śledztwa odkryta zostaje korespondencja Ingi i na jaw wychodzą tajemnice kobiety, a ślady prowadzą do jej przyjaciółki oraz młodego mężczyzny…
Książka jest o tyle inna od większości, że mamy zarys zaginięcia kobiety, a potem przenosimy się w przeszłość. Powieść to wspomnienia kobiety oraz e-maile, które pisze do swojej przyjaciółki. W nich zwierza się z życia codziennego. Z trosk, smutków, problemów czy rozterek. Inga tylko w pojedynczych momentach czuje się szczęśliwa – nie kiedy jest z rodziną, ale gdy towarzyszy jej pewien młody mężczyzna. Widzimy jak bardzo człowiek może być samotny mimo, że ma bliskich, ma rodzinę.
Jedno jest pewne. Nie jest to typowy thriller na jaki się w pewnym sensie na stawiłam. To książka psychologiczna. Świetnie ukazane studium ludzkich marzeń i rozterek, potrzeb i pragnień. Dominika stworzyła niesamowity charakter głównej bohaterki. Inga dzięki temu wydaje się być wielowymiarowa i wyrazista. Ale przede wszystkim podobna do wielu z nas. Po prostu ludzka, a nie papierowa.
Muszę przyznać, że książka mimo, że ma trochę minusów to jednak zaskakuje. Nie wszystkiego bym się spodziewała, nie wszystko odczytałam jak należy. Momentami źle poprowadzonej pozycji brak emocji i akcji, która najbardziej nabiera tempa za połową może zniechęcić niecierpliwego czytelnika, który albo odłoży pozycję albo nisko ją oceni. Ja ostatnio nauczyłam się dawać książkom drugą szansę i w większości przypadków się to opłaca. Tu było jak dla mnie warto.
* – Cytat z „Kiedy będziemy deszczem” Dominika Van Eijkelenborg, str. 7
Więcej na:
http://www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Poligon Domowy – Kaśka –
To miała być zupełnie inna książka… macie tak, że zakładacie z góry o czym będzie książka? Po okładce, po opisie? Ja tak robię, ale to tylko domysły, nigdy nie ma to wpływu na wybór książki. Ani na ocenę.
Tym razem miała być powtórka z „Zaginionej dziewczyny”: kobieta znika, mąż jest podejrzany, ona ma tajemnicę a on problem. Nawet zaczęło się od wydarzeń na policji. Tyle tylko, że zamiast śledztwa był opis codzienności zaginionej kobiety, trudy dnia codziennego, a ja jako matka łączyłam się z nią w bólu.
Wszystko to przeplatane było listami do przyjaciółki, pełnymi zwierzeń i tajemnic. Książkę czytałam z przyjemnością ogromną i lekkością, wydarzenia niosły mnie od strony do strony… Co prawda spodziewałam się już kto będzie czarnym charakterem, ale jednak gdy w końcu dotarłam do punktu kulminacyjnego zaciskałam zęby z nerwów i z jeszcze większym zaangażowaniem przerzucałam strony.
Książka dla każdej mamy zmagającej się z wychowaniem dzieci, która czasem ma zwyczajnie wszystkiego dość – czasem lubię poczytać, że nie tylko ja mam ochotę zamknąć drzwi i uciec…
Książka dla fanów zagadek… kto ją obserwuje, kto jej zagraża, czy ktoś jej zagraża, czy tylko ona zagraża sama sobie?!
Książka dla każdego, kto lubi poczytać o prawdziwym życiu, bo przecież ta historia mogła przydarzyć się każdemu…
Kocham Cię moje życie blog –
Książka przypomina bardziej powieść obyczajową niż thriller, ale dzięki początkowi i emocją książki, cały czas mamy na uwadze, że zaraz, za chwilę, niemalże na naszych oczach wydarzy się coś strasznego. To przerażające uczucie, z którym trzeba sobie poradzić niemal przez całą powieść.
Na uwagę, zdecydowanie zasługują opisy rozpadającego się małżeństwa bohaterów, samotność jaka ich dopada, mijanie się, a także trudy macierzyństwa, o których rzadko się opowiada. Nie znajdziemy w tej książce przelukrowanej słodyczy, choć czułość jest jednym z uczuć, jakie da się zaobserwować w Indze, mimo trudności jakie napotyka.
W książce jest mało dialogów, za to dużo opisów uczuć, emocji. Jest to zabieg celowy, ponieważ największą siłą tej opowieści, to właśnie pobudzone uczucia, jak strach i lęk. Przez cała powieść w czytelniku narasta poczucie mroczności i tego że zaraz stanie się coś złego. Jest coś ciężkiego w tej historii, duży ładunek emocjonalny i poczucie nadchodzącego kataklizmu. Dałam się mu ponieść. Czy i Wy mu ulegniecie? Polecam Wam się o tym przekonać.
całość recenzji: kochamciemojezycie.blogspot.com
Zaczytana Wiedźma –
Macierzyństwo kojarzy nam się z uśmiechniętymi mamami, szczęśliwymi czystymi dziećmi, spełnieniem marzeń, istną sielanką. Nie widzimy najczęściej tej drugiej strony medalu, poświęcenia kobiety, matki, żony. Nasze społeczeństwo na barki tej jednej roli zrzuciło bardzo, bardzo wiele…
Inga musi podołać bardzo wielu wyzwaniom, które na jej barkach zostawiło życie. Pogodzić rolę kobiety, matki, żony. W tym całym letargu żucia przepełniona codziennymi obowiązkami zapomniała o samej sobie. Zatraciła, zamroziła swoją osobowość, plany, marzenia, swoj oryginalny sposob patrzenia na świat. Całą swoją uwagę skupia na domu i dwójce potrzebujących jej dzieci, w to wszystko próbuje wplatać męża choć ich relacje już od jakiegoś czasu stały się chłodne.
Kiedy pewnego dnia dziewczyna ma dość przybijającej jej codzienności zostawia dzieci z mężem, a sama wsiada na rower i jedzie daleko przed siebie. Wtedy właśnie zauważa grupę ludzi trenujących łucznictwo. Wkrótce dziewczyna sama do nich dołącza robiąc wreszcie coś dla siebie, odnajdując powoli siebie, ponownie swoją osobowość. Tam też poznaje pewnego mężczyznę.
Pewnego dnia dziewczyna wychodzi na spacer ze swoim psem i już z niego nie wracają. Zaniepokojony jej zniknięciem mąż zawiadamia lokalną policję. Trwają poszukiwania dziewczyny. Co skrywają w sobie emaile? Kim jest młody tajemniczy mężczyzna? Jakie tajemnice skrywała jeszcze Inga?
Książka „Kiedy będziemy deszczem” to dość specyficzny thriller. Od samego początku czujemy na swojej skórze niepokój, strach, tajemnicę, towarzyszące nam uczucie, że zaraz, za chwilę zdarzy się coś złego, niedobrego.
Ksiązka pokazuje również smutną stronę macierzyństwa, samotną matkę, która poświęciała swoje plany, marzenia dla dwójki dzieci. Pokazuje zaciśnięte zęby, przez matkę, która próbuje podołać wszystkim domowym obowiązkom, która stale jest przytłoczona chaosem w domu, stertą prania, gotowaniem, która w tym wszystkim zapomniała o sobie, o byciu kobietą. Jej dzień jest do dnia podobny. Dom, dzieci, zakupy, pranie, sprzątanie gotowanie czyli idealna kura domowa. Macierzyństwo, które nie wygląda jak w reklamie pieluszek Pampers gdzie widzimy uśmiechniętą, szczęśliwą kobiete, która ma zrobioną fryzurę, paznokcie, makijaż, a jej dziecko równiez jak z obrazka jest szczęśliwe, wesołe i nie doskwierają mu jakiekolwiek problemy i choroby. Życie Ingi nie wygląda tak optymistycznie, tak kolorowo, mimo, że jej osobowośc właśnie taka była- jak piękny, dostojny, barwny tak. Całą siebie poświęciła dla macierzyństwa i męża.
Kiedy dziewczyna to sobie uświadamia, ma wrażenie, że budzi się z długiego, bolesnego snu. Powoli zaczyna czuć, odbierać bodzce, widzieć słońce i kolory ponownie.
Dośc smutna atmosfera, która przebija się przez kartki książki sprawia, że czytelnik przenosi się do wymiaru Ingi, czuje jej emocje, czuje jej strach, rozczarowanie, zmęczenie, czuje też zakazaną zdradę.
Nie będę ukrywać, że książka w dośc specyficzny sposób mną wstrząsnęła, sprowadziła w pewien sposób na ziemię i uświadomiła jak wiele my kobiety poświęcamy dla naszych mężów i rodzin. Zdajemy soebie sprawę, że mamy bardzo wiele na swoich barkach, że rówież czasami tak jak nasza bohaterka czujemy samotność, przytłoczenie codziennymi obowiązkami. I kiedy w nasze życie zawita jeden promień słońca, nastawiamy twarz aby złapać więcej i więcej. Złapać ile tylko się da aby wystarczyło ponownie na zimne i ciemne chwile…
Czytałam wiele różnych, dobrych thrillerów. Każdy z nich dotykał innych, specyficznych emocji. Inaczej grał na strunach mojej duszy. W tym wypadku również tak było. Moja dusza zagrała tym razem zupełnie nowe emocje, emocje dość osobiste, emocje tak silne, że słowa zatrzymują się w gardle i nie chcą przejść dalej.
aivalarx94 –
Pewnych decyzji nie da się cofnąć
Jej życie zaczęło stopniowo przypominać złotą klatkę – piękną na zewnątrz, a ciasną i zimną wewnątrz. Każde zachłyśnięcie się świeżym powietrzem traktowała jako ucieczkę, chwilę zapomnienia. Mimo to czuła, że jest obserwowana. Że czyjeś oczy śledzą jej najmniejszy ruch. I chociaż starała się to zignorować, wytłumaczyć sobie, że to nic takiego, podświadomie chyba zdawała sobie sprawę, że to się może źle skończyć. Wówczas spotkała go w ciemnej uliczce…
„Kiedy będziemy deszczem” autorstwa Dominiki van Eijkelenborg mogę krótko podsumować jednym słowem: wyjątkowa. Wyjątkowa jak jej okładka, która w pierwszej kolejności przyciągnęła moją uwagę. Przyznaję, że na początku spodziewałam się czegoś innego. Główna bohaterka książki, Inga, znika w tajemniczych okolicznościach, dlatego sądziłam, że fabuła skoncentruje się na jej poszukiwaniach, na procedurach policyjnych. Jednak wątek kryminalny rozwinął się tak naprawdę pod koniec, co w rezultacie dało nam powieść nie sensacyjną, a obyczajową, naszpikowaną wieloma emocjami. To nie tylko historia o czyimś zaginięciu – to historia o kobiecie, która czuje, że znalazła się na tym etapie życia, który nie daje żadnych możliwości czy perspektyw.
Inga jest Polką, która wyprowadziła się na stałe do Holandii, ponieważ właśnie stamtąd pochodził jej mąż. O ile się zorientowałam, sama autorka także podążyła do tego kraju za miłością, dlatego mamy tutaj element autobiograficzny, który świetnie dopełnił fabułę. Widać było, że pisarka znakomicie porusza się w swoim świecie przedstawionym, jest w nim wręcz zadomowiona. Mimo to muszę przyznać, że mniej więcej do setnej strony czułam się nieco… znużona? Początek był całkiem zgrabny, bo od razu wiedzieliśmy, że Inga zaginęła, a dopiero później cofnęliśmy się w czasie, żeby się przekonać, jak do tego doszło. Autorka musiała jakoś rozkręcić historię i potrzeba było na to czasu, co nie zmienia faktu, że po kilkudziesięciu stronach zaczęłam się zastanawiać, czy ciągle będzie tak nudno. Jak bardzo się pomyliłam!
Po magicznej setnej stronie „Kiedy będziemy deszczem” pochłonęło mnie całkowicie. Coraz bardziej podobał mi się piękny styl Dominiki van Eijkelenborg (choć miejscami nieco zbyt poetycki, np. w mailach, które regularnie pisze Inga), a przede wszystkim sama opowieść wciągała mnie mocniej z każdym kolejnym zdaniem. Obserwowałam, jak trzydziestokilkuletnia Inga dusi się w małżeństwie, w którym nie było już śladu po dawnym uczuciu. Patrzyłam, jak cierpliwie usiłuje wychować dwójkę dzieci, jak rozpaczliwie potrzebuje odpoczynku, chwili wytchnienia, którą ostatecznie znalazła w lekcjach łucznictwa. Tam poznaje również Robina – młodego, energicznego, choć nieco zamkniętego w sobie chłopaka. Robin udziela jej kilku wskazówek co do strzelania z łuku, później oboje wpadają na siebie podczas spaceru… I życie Ingi stopniowo się zmienia.
Muszę powiedzieć, że od dawna nie doświadczyłam tak potężnej chemii między dwójką bohaterów. To chyba nie jest żaden spoiler, zapewne domyśliliście się, co się stanie z Ingą i Robinem, kiedy tylko o tym wspomniałam. Ten wątek był dość przewidywalny, ale to nie wyklucza ogromnych emocji, jakich mi dostarczył. Autorka genialnie budowała napięcie między tymi postaciami: zwracała uwagę na szczegóły, jak drobne gesty czy spojrzenia, tak że czytelnik niemal czuł, jak bardzo musiało być naelektryzowane powietrze między nimi. Niektóre sceny czytałam z wypiekami na policzkach, po prostu nie mogłam z dystansem podchodzić do tego, co się działo. Co najlepsze, do całej sprawy związanej z zaginięciem pisarka wraca dopiero pod koniec – przez wiele rozdziałów śledzimy zatem rozwój relacji Ingi i Robina, angażujemy się w rodzinne problemy ich obojga, poznajemy niesamowitego psa Pirata. Jednocześnie nad kolejnymi wydarzeniami unosi się widmo tego, co ostatecznie musiało się stać: Inga zostaje porwana. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się taki zabieg.
Rozbudowana psychologia postaci, cudowne opisy uczuć, dbałość o najmniejsze detale – to wszystko zdecydowanie ujęło mnie w tej książce. Co do sprawcy porwania, zaczęłam się go domyślać na długo przed rozwiązaniem, ale nie przeszkadzało mi to. Z zapartym tchem dotarłam do punkt kulminacyjnego, który usatysfakcjonował mnie w pełni. Nie wszystko dostało dobre zakończenie, jednak nie czułam przez to rozczarowania, wprost przeciwnie: to tylko podkreśliło naturalność, z jaką została napisana ta historia.
„Kiedy będziemy deszczem” to powieść niezwykła. Nie przypuszczałam, że zrobi na mnie tak duże wrażenie. Suma bardzo ładnego stylu, dużego ładunku emocji i świetnie wykreowanych bohaterów zapewniła autorce sukces.
Livingbooksx –
Od niedawna lubuje się w thrillerach, które skrywają głęboko w sobie tajemnicę. Uwielbiam strona po stronie odkrywać, o co tak naprawdę chodzi w danej powieści, doskonaląc swoje umiejętności śledcze 🙂 „Kiedy będziemy deszczem” zaintrygowało mnie już samym opisem, ponieważ od pierwszych zdań odczułam ciekawość oraz ogromną chęć poznania owej historii. Miała w sobie coś, co mnie do niej przyciągało – i jak się okazało – wciągnęło na długie, interesujące godziny.
Główna bohaterka powieści od samego początku jest osobą niezwykle tajemniczą, skrytą i pomimo swojej częściowej nieobecności – wprowadza w książce wiele emocji i mrocznych intryg. Wydarzenia, które mają miejsce na kartach owej powieści nie są zwyczajne, a osoby przewijające się w życiu głównych postaci mają wiele znaczenie, pomimo, że początkowo wydają się przypadkowymi świadkami. Tak naprawdę w opowieści „Kiedy będziemy deszczem” nic nie jest przypadkowe, a akcja została dokładnie przemyślana i złożona w porywającą, wciągającą całość.
Początkowo wydawać się może, że akcja została „napchana” przypadkowymi wydarzeniami, osobami oraz nic nie znaczącymi faktami. Ja natomiast od dawna nie nabieram się na takie zabiegi w thrillerach, bo wiem, że w takich książkach praktycznie wszystko ma znaczenie. Tym razem również tak było. Ogólny zarys powieści jest dość popularny – ktoś znika, a potem dzieją się różne, dziwne rzeczy. Mimo wszystko, w owej książce oprócz zaginięcia równocześnie mają miejsce również inne sytuacje, a to, co dzieje się później, jest zagadką, którą ciężko rozwiązać i przewidzieć jej następstwa. To coś, czego potrzebowałam.
Z twórczością autorki spotykam się po raz pierwszy, jednak muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne i udane spotkanie. Styl pisania bardzo mi odpowiadał, a historia, która została stworzona, porwała mnie i wciągnęła niespodziewanie szybko. Wszystko było przemyślane, bohaterowie ciekawi, wydarzenia zespolone a tajemnica zadziwiająca i bardzo zaskakująca. Całość oczarowała mnie swoim niepowtarzalnym, mrocznym klimatem, który towarzyszył mi przez całą powieść. Zostałam mile zaskoczona.
czytatnik –
Inga de Graaf, żona i matka dwójki dzieci, wychodzi pewnego dnia na spacer z psem, z którego już nie wraca. Zaniepokojony mąż zgłasza jej zaginięcie na policję. Służby są bezradne – wydaje się, że kobieta znikła bez śladu. Jedyną użyteczną poszlaką zdają się być maile wysłane przez nią do przyjaciółki, z których żaden nie doczekał się wiadomości zwrotnej. Historia, którą opowiadają te listy przedstawia zupełnie inny obraz Ingi, mroczny i pełen tajemnic. Czy jednak to wystarczy do jej odnalezienia?
Całość recenzji dostępna pod adresem: http://zapach-ksiazek.pl/kiedy-bedziemy-deszczem/
Wybebeszamy książki –
Żyło we mnie dotychczas jakieś przekonanie. Swego rodzaju zbiór etykiet, które doczepiałam niektórym gatunkom. Kryminały były dla mnie na ten przykład zawsze albo zbyt zagmatwane, albo zbyt krwiożercze, albo zwyczajnie zbyt nudne. Rzadko kiedy autorzy potrafili zdobyć mnie wypośrodkowanym stylem. Powiedzieć, że jestem wybredna? To za mało.
Dlatego do „Kiedy będziemy deszczem” podchodziłam z rezerwą. Sprawa Ingi de Graaf wzbudzała moje wątpliwość. Kobieta zamężna, matka dwójki dzieci, mieszkanka Holandii, z urodzenia Polka. Co takiego mogło jej się przydarzyć? Takie myśli, podszyte czytelniczą pychą, przewijały się przez moją głowę.
Po raz kolejny, i na pewno nie ostatni, zostałam przywołana do porządku. Pokornie wróciłam do szeregu, bo autorka pokazała mi, że sama klasyfikacja książki do jednego z gatunków, nie ogranicza autora. Wręcz przeciwnie.
KROPLA
Mówi się, że kropla drąży skałę. To powiedzenie odzwierciedla tempo tej książki. Jest powolne. Rozlane. Jednocześnie nie nużące. Właśnie dzięki spokojnej wędrówce kropel, jakimi są słowa, możemy skupić się na meritum.
Historia, którą poznajemy, a która opowiedziana jest dłońmi Ingi de Graaf, ruchami jej nadgarstków i stuknięciami palców o klawiaturę, nie walczy o naszą uwagę ze zbrodnią. Nie musi. Jej rola nie jest ograniczona. Prócz wysunięcia motywu, ma również prawdziwie wprowadzić nas w życie Ingi. Związać nas z nią i zainteresować całkiem innym aspektem książki.
„Walczymy, uciekamy lub popadamy w odrętwienie. Kiedy rozglądam się wkoło, mam wrażenie, że mężczyźni częściej uciekają: w pracę, w swoje ważne sprawy. My, kobiety, zamarzamy. Popadamy w nieczucie, w automatyzm, bo tak łatwiej, nic nie boli w zdrętwiałej duszy. (…) Nawet jeśli zaczynamy jako wojowniczki, zdecydowane walczyć do upadłego, zwykle kończymy jako bryły lodu. W ten sposób możemy żyć dalej, nie żyjąc.”
Opowieść Ingi to trochę obraz kobiety samotnej i zaniedbanej, trochę szkic dorastania i godzenia się ze zmianami i przemijaniem. Można powiedzieć, że jest to też sąd nad błądzącymi, którzy poszukują miłość i szczęścia sprzeniewierzając się przykazaniom i własnym zasadom.
Skradająca się zbrodnia jest jedynie podkładem. Tłem, które nadaje dreszczyku całej książce, ale nie zamazuje głównej idei.
DESZCZ
„Kiedy będziemy deszczem” to przede wszystkim książka o życiu.
Prostym, prozaicznym, pełnym codziennych, syzyfowych prac – życiu, które zna każda kobieta. Matka i żona. Dlatego tak łatwo utożsamić się z Ingą.
Jej sytuacja życiowa, wybory i odkładane decyzje wydają się nam tak dobrze znajome.
W każdym słowie poszukujemy sygnałów, które mogłyby naprowadzić któregoś z bohaterów na trop. Zapowiedzieć zbrodnię. Wyjaśnić jej motywy. Problem w tym, że żadnych znaczących śladów nie znajdujemy. Jeżeli postawimy się w pozycji bohaterów, nie będziemy w stanie zdefiniować źródła niepokojącego uczucia. Pozostanie ono w sferze niewyjaśnionych przeczuć.
Do czasu. Do czasu, aż kobieta znika.
„Mówią, że największą siłą napędzającą nasz byt jest miłość. Ale to kłamstwo, iluzja, życzeniowe myślenie. Miłość, choćby nie wiem jak silna, jest niczym w obliczu śmierci. (…) Śmierć zawsze przychodzi, jest niezmienna i nieubłagana, konsekwentna i nieulegająca wpływom. (…) Śmierć po prostu jest. Zawsze. Potężna siła.”
Książka jest niesztampowa. Nie tylko ze względu na rozbudowany wątek obyczajowy, ale z powodu świadomości czytelnika. Poziom naszej wiedzy jest niezwykle wysoki. Już od początku możemy zorientować się, kto jest mordercą. Nie jest to powiedziane wprost, ale domyśliłam się dość szybko.
Było to dla mnie nie tylko niespodziewane. Oczekiwałam też po sobie lekkiego zmieszania. Może zniesmaczenia? Stało się inaczej. Jeszcze bardziej wciągnęłam się w książkę. Jeszcze gorliwiej poszukiwałam odpowiedzi na męczące mnie pytanie. Jaki był motyw?
ŚWIEŻOŚĆ
Bicie mojego serca kilkukrotnie przyśpieszyło. „Kiedy będziemy deszczem” rzuciła nowe światło na życie, książki i codzienność. Pozwoliła zinterpretować rzeczywistość, ponieważ właśnie o niej traktowała.
Nie jestem ekspertką w sprawie kryminałów czy thrillerów, ani ich wielką fanką, ale właśnie takie książki coraz bardziej przekonują mnie do tego gatunku. Wskazują kierunek i pozwalają zrozumieć, jak ograniczam swój umysł, gdy zamykam oczy na nowe i nieznane.
Szczerze polecam.
Bookendorfina –
„Rozczarowanie to nic innego jak odczarowanie naszych nierealistycznych oczekiwań wobec ludzi, zdarzeń, sytuacji, siebie samych. Zawody są częścią życia, nieuniknioną i niedocenianą.”
Nie spodziewałam się, że będzie to tak satysfakcjonująca lektura, oczekiwałam rozrywki w typowym klimacie thrillera, a otrzymałam wspaniałe studium ludzkich marzeń, pragnień i potrzeb. Rewelacyjnie czyta się tę powieść, intrygująco prowadzi przez zawiłości ludzkich losów, uczucie niespełnienia, rozczarowania, zawodu, rozgoryczenia, ale także pożądania za głosem serca, wolą odmiany, apetytem na skosztowanie ciepłych barw życia. Trudna i kręta droga dążenia do spełnienia i samorealizacji, niebezpieczne igranie z kuszącymi fantazjami, poddanie się kradzionym w ukryciu chwilom szczęścia i radości, długo oczekiwanej zauważalności.
Dominika van Eijkelenborg wykreowała niezwykły profil głównej bohaterki, bardzo wyrazisty, przekonujący i jakże podobny do wielu z nas. Czujemy, że przyglądanie się zmaganiom i wyzwaniom trzydziestopięcioletniej kobiety wciąga nas coraz bardziej, wprost nie możemy się od tej fascynującej historii oderwać, staje się nam bardzo bliska. Autorka pięknie operuje słowem, plastycznie opisuje miejsca i zdarzenia, sugestywnie oddaje emocje, czujemy ten wyjątkowy warsztat pisarski, niezwykłą umiejętność przyciągania uwagi czytelnika, angażowanie go w fabułę, wytwarzanie chęci spoglądania na własne życie z perspektywy kluczowej postaci powieści.
Inga de Graaf, Polka, matka dwójki małych dzieci, żona robiącego karierę holenderskiego maklera, żyje w kokonie zapomnienia, mydlanej bańce zwyczajności, rutyny, znużenia i przewidywalności, z których nie może się wydostać i oswobodzić, a które dryfują na lekkim podmuchu marzeń. Powszedniość ogarnia wszystkie zmysły, zakradają się depresyjne myśli, wrażenie bezsensu, ponure przemyślenia, wzmożone poczucie klęski i niepewności siebie. Zawodowe marzenia nieuchronnie odpływają wraz z przybywającymi latami. Nie jest to szczęśliwy obraz wymarzonego życia. Szara codzienność źle wpływa na psychikę kobiety. Pozorność szybko przestaje być wystarczającym substytutem. Pomimo obecności bliskich osób, pojawia się dołująca samotność.
Niespodziewanie podczas zajęć z łucznictwa Inga zaczyna przebudzać się z ogarniającego ją marazmu. Stopniowo ponownie odkrywa i definiuje siebie, zmierza ku radośniejszej stronie życia. Jednak wkrada się również niebezpieczny chaos, złowieszcze zdarzenia, mnóstwo oszustw, kłamstw, niedomówień, zatajonych tajemnic. Czy faktycznie kobieta osiąga to, o co jej chodziło? W jaki sposób przyjdzie jej zapłacić za nową tożsamość i intrygującą znajomość? Jakie ryzyko zdecyduje się podjąć w imię obrony własnych marzeń? Czy wyczuje na czas zagrożenie, dostrzeże podstępny i zwodniczy uśmiech losu? Ale teraz, najważniejszym zadaniem dla lokalnej policji staje się odnalezienie Ingi, gdyż zaginęła, nie wróciła do domu po spacerze z psem.
Świetnie odmalowana atmosfera jednego z wielu małych miasteczek Fryzji, prowincji znanej z gospodarki rolniczej i turystyki żeglarskiej. Z każdym rozdziałem wkrada się coraz większy niepokój, lęki i obawy intensyfikują się, jednak z wyjątkiem zakończenia, nie ma tu mocnych uderzeń, dynamicznej akcji i sensacyjnych wątków. I dobrze, gdyż w tej historii znajdują one małe uzasadnienie, a zaproponowana przez autorkę forma narracji i podkręcania tempa fabuły, jest bardzo obrazowa i satysfakcjonująca, prowadzona z wyczuciem, przenikliwie i pasjonująco. Thriller opiera się na intrygujących wątkach psychologicznych, licznych retrospekcjach, dociekliwym rozpoznawaniu przyczyn i interesującym dostrzeganiu skutków zdarzeń.
bookendorfina.pl