Mistrz Baizhang powiedział:
„Mój wcześniejszy płacz jest tym samym,
co mój śmiech tu i teraz”.
Gama naszych emocji jest tak szeroka, że bardzo często ciężko nam zrozumieć, dlaczego coś czujemy w danym momencie. Ba, są nawet takie rodzaje emocji, których nie potrafimy nazwać, ponieważ wydają się być zagadkową mieszanką, sumą tego co przynosi nam radość i smutek jednocześnie. Często jest też tak, że za bardzo je okazujemy i zdarza się nam „wybuchnąć”. Dlaczego? Czy te emocje, które uważamy za negatywne, powinniśmy chować głęboko w sobie i nie pokazywać światu? Oto przemyślenia na ten temat Daju Suzanne Friedman, wspaniałej kobiety, która mimo choroby nowotworowej odnalazła ukojenie ducha w sztuce ZEN.
„Z perspektywy Zen uczucia nie różnią się niczym od kolorów czy dźwięków: po prostu udzielają nam różnych informacji. To, jak na nie reagujemy, to już inna, zazwyczaj o wiele dramatyczniejsza historia. […]
Mistrz Baizhang doskonale to rozumiał, gdy mówił o płakaniu i śmianiu się. Jeśli trochę pomyślimy, to łatwo zrozumiemy sens jego słów. Zarówno płacz, jak i śmiech są fizycznym przejawem, manifestacją naszych uczuć. Zasadniczo nie ma między nimi różnicy. Pojawiają się niczym zmiany pogody: po prostu przychodzą i odchodzą. Podobnie szybko też przemijają – pod warunkiem, że nie próbujemy się ich chwytać.
Śmiech i płacz dają nam również okazję do wyzwolenia naszego ciała ze stresu oraz skumulowanej energii emocjonalnej. […]
Dla jasności, nie chodzi mi o to, że powinniśmy być nieustannie przytłoczeni i niezdolni do poradzenia sobie z naszymi emocjami. Jeśli zauważymy u siebie regularnie pojawiające się uczucie przytłoczenia, przygnębienia i niepokoju oraz podatność na częsty i niekontrolowany płacz lub gniew, jak najbardziej powinniśmy znaleźć wykwalifikowanego profesjonalistę, na którym będziemy mogli polegać i który pomoże nam dojść do siebie oraz odzyskać równowagę. Jeżeli jednak od czasu do czasu odczujemy nagły napływ emocji, a równocześnie potrzebę uwolnienia ich przez wybuchnięcie płaczem bądź śmiechem, jest to całkowicie normalne w naszej sytuacji! Mierząc się z rakiem, doświadczyłam szalonych, niepohamowanych ataków śmiechu, a także wielu cudownie oczyszczających napadów płaczu. Po czymś takim zawsze czułam się lepiej. […]
Samodzielnie doświadcz mądrości słów Baizhanga! Łzy mogą stać się śmiechem, a śmiech może przekształcić się we łzy. Wszystko jest jednym”.