Wydawnictwo Nowej Ery
BOK: +48 739 200 932

Był sobie pies

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

39.90  25.90 

Bailey to uroczy kundel, który po serii niefortunnych zdarzeń odchodzi z tego świata. Ku swemu zdziwieniu odradza się ponownie jako złotowłosy szczeniaczek i trafia w ręce ośmioletniego Ethana. Wkrótce stają się nierozłącznymi przyjaciółmi, a Bailey dożywa szczęśliwej starości u boku chłopca w poczuciu, że spełnił swoje powołanie. Jednak jego misja dopiero się zaczyna…

2735 w magazynie

SKU: 9788365506986 Kategoria: Tagi: , , , , Product ID: 20170

Opis

„Był sobie pies”, książka, która przez rok nie schodziła z listy bestsellerów New York Timesa, wchodzi na wielkie ekrany!

Oto pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, który życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha. 

Bailey jest zszokowany – po krótkim i smętnym życiu, jakiego doświadczył w postaci bezpańskiego psiaka odradza się w ciele niesfornego szczeniaka. Kiedy trafia pod opiekę ośmiolatka Ethana, który kocha go całym sercem, odkrywa nowe oblicze – dobrego, poczciwego pupila. Jednak życie u uwielbianej rodziny to nie koniec przygód Baileya. Ponownie odradza się w postaci kolejnego psa!

„Był sobie pies” to pokrzepiająca i pomysłowa historia. Doprowadza czytelnika do łez – zarówno tych ze śmiechu, jak i wzruszenia.

Ta książka w piękny sposób pokazuje, że miłość nie zna granic oraz że nasi najbliżsi zawsze są przy nas.

WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA… CHYBA ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI

ZANIM ZOBACZYSZ FILM, KONIECZNIE PRZECZYTAJ KSIĄŻKĘ!

OBEJRZYJ POLSKI ZWIASTUN FILMU:

Autor

ISBN

978-83-65506-98-6

Wydawnictwo

Wydawnictwo Kobiece

Tłumaczenie

Edyta Świerczyńska

Rok wydania

2017

Tytuł oryginału

A dog's purpose

Format

13.5 x 20.5 cm

EAN

9788365506986

Oprawa

miękka

Podtytuł

Ten świat jest naprawdę pomerdany

Liczba stron

392

33 opinie dla Był sobie pies

  1. 5 na 5

    Inthefuturelondon (blog)

    Od dawna chciałam przeczytać najbardziej wzruszającą historię o psie, który miał wiele żyć. (…)

    Bailey, Ellie, Koleżka. Nie za dużo tych żyć jak na jednego psa? No właśnie nie, bo jeżeli pies ma do wypełnienia pewną misję, to nie może odejść. Ale jak to “obejść”? Oczywiście, zmienić ciało. Co rusz inna matka, inne rodzeństwo, ale cel życia jest ten sam.

    Chwilami poważna, aż łamiąca serce. Czasem infantylna, dziecinna, co było tak bardzo urocze. Mnóstwo śmiechu, zabawy, miłości. Ta historia jest tak urocza, ciepła i rodzinna. Uwielbiam książki, a jeżeli głównym bohaterem jest pies, który w dodatku opowiada wszystko ze swojej perspektywy- to książka nie może być zła.

    Kiedy ją dostałam, od razu tego samego dnia postanowiłam rozpocząć lekturę. Pochłonęłam ją w dwa dni, tylko po to, aby na koniec popłakać się jak dziecko.
    (…)

    Najbardziej wzruszyła mnie historia Ellie, czyli psa policyjnego ratującego życie. Uroczy, kochany psiak, którego na końcu czekała wiadoma droga. Jak z resztą wszystkie psy, z tym, że ten psiak jest wyjątkowy, bo odradza się na nowo. Taka trochę psia reinkarnacja.

    Uwielbiam autora, za pomysł na tą książkę i jej napisanie. Uwielbiam wszystkich bohaterów, bo bez nich ta książka nie byłaby taka cudowna. Ethan, który kochał swojego Bailey’a najmocniej na świecie, oraz Bailey, który kochał swojego Ethana najmocniej na świecie, tak jak tylko psy potrafią.

    Jestem prawdziwą psiarą, dlatego książka ta pozostanie w moim sercu jeszcze na długo. Jestem pewna, że kiedyś do niej wrócę.
    Jestem tak wdzięczna, że mogłam przeczytać tą książkę, że nie znajduję słów, aby to wyrazić.
    (…)

    Więcej na: https://inthefuturelondon.blogspot.com/2017/03/by-sobie-pies-w-bruce-cameron-recenzja.html

  2. 5 na 5

    milkusiax

    O książce słyszałam już jakiś czas temu. Potem zobaczyłam zwiastun filmu, na którym płakałam, ale tak mi się spodobał, że odtwarzałam go kilka razy. Wtedy wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę, a jako miłośniczka zwierząt chciałam zrobić to jak najszybciej.

    Wszyscy wiemy, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Bailey to pies, który odradza się na nowo i szuka swojego przeznaczenia. Za każdym razem trafia do innych osób i jest inaczej traktowany. Jak wiadomo zachowanie psa zależy od tego, jak zostanie wychowany. W przypadku Baileya widać to bardzo dobrze. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak ludzie traktują zwierzęta. Te wszystkie przeżycia pozwoliły naszemu głównemu bohaterowi, zdobyć doświadczenia, które pomogły mu spełnić jego misję.

    Autor przedstawił nam tę historię z punktu widzenia psa. Zawsze mnie ciekawiło, jak zwierzęta widzą nas, a ta książka dała mi możliwość przybliżenia sobie tego. W bardzo uroczy sposób zostały pokazane, niektóre rzeczy. Przemyślenia Baileya zmieniały się wraz z jego wiekiem, im był straszy, tym lepiej rozumiał, niektóre sprawy, niż jak był szczeniakiem. Problemy ludzkie, które obserwujemy razem z głównym bohaterem, zostały przedstawione w inny sposób niż normalnie jest to pokazane w literaturze. Zachowania, które są dla nas normalne, dla psa były jedynie pewnymi wskazówkami do tego jak ma się zachować w danej sytuacji.

    Książka wywołała we mnie wiele emocji, które odczuwam nawet dzisiaj, kilka dni po przeczytaniu. Zabierając się za lekturę byłam przygotowana na łzy, ale nie sądziłam, że aż tyle ich wyleję. Wiedziałam, że Bailey będzie umierał, ale każda jego śmierć i cierpienie właścicieli ściskały mnie za serce. To były momenty, kiedy musiałam odłożyć książkę i chwilę odczekać zanim będę w stanie kontynuować historię.

    Był sobie pies to powieść wzruszająca o poszukiwaniu celu w życiu przez psa, który na nowo się odradza.

    Historia obrazuje nam miłość, ale także cierpienie jakie doświadczył Bailey. Ta książka jest nie tylko dla ludzi, którzy kochają psy, ale też dla miłośników zwierząt, jak i również osób, które nie doceniają towarzystwa czworonożnych przyjaciół. Ta pozycje na zawsze zostanie w moim sercu, bo po niej zaczęłam trochę inaczej patrzeć na zwierzęta. Teraz będę się jedynie zastanawiać czy moje czworonogi też mają do wypełnienia jakiś cel w życiu. Czytając tę książkę zaopatrzcie się w chusteczki i dam Wam mała radę – jeśli nie oglądaliście jeszcze zapowiedzi, to nie róbcie tego, bo dowiecie się, jakie jest zakończenie tej pięknej historii.

  3. 4 na 5

    To Read Or Not To Read

    https://toreador-nottoread.blogspot.com/2017/02/podobno-tylko-koty-maja-siedem-zyc-by.html

    Nie wszystkie psy mogą pójść do nieba. Niektóre mają do wykonania misję.
    W ostatni piątek premierę miała ekranizacja powieści W. Bruce’a Camerona Był sobie pies. Gdy pojawiły się pierwsze pogłoski na temat filmu podchodziłam do tematu z lekką kpiną. Nie planowałam zasilić budżetu wytwórni i pójść na takie coś do kina. Ale później przypadkowo zobaczyłam zwiastun podczas reklam przez seansem La la land. I wtedy już w pełni zmieniłam zdanie o całej produkcji. A książkoholik nie byłby książkoholikiem, gdyby przed wycieczką do kina nie przeczytał pierwowzoru.
    Był sobie pies to historia, uważajcie, psa. Nie spodziewaliście się tego. Śledzimy losy pewnego psiego bytu, który nie jest zwyczajnym pupilem domowym, bo po swojej śmierci odradza się ponownie jako szczeniak, w innym ciele, w innym miejscu, jako pies innej rasy, a nawet innej płci. Dodatkowo reinkarnacja nie zabiera mu wspomnień, wręcz przeciwnie, pamięta wszystko ze swoich poprzednich wcieleń.
    Nie lubię czytać powieści o zwierzętach. Do tej pory nie mogę odżałować O psie, który jeździł koleją. A Lassie oglądnęłam tylko raz, poryczałam się i nie jestem w stanie teraz ponownie oglądnąć tego filmu, mimo że jest świetny. Muszę być naprawdę bardzo związana z głównym ludzkim bohaterem, aby uronić łzę nad jego losem. Albo jego śmierć musi być dobrze napisana, świetnie zagrana i jeszcze w towarzystwie smutnej muzyki. A w przypadku zwierząt? Powiedzmy, że do teraz pozostaję w stanie zaprzeczenia, że Hedwigi nie ma z nami.
    Skoro Był sobie pies to historia o psie, który cały czas się odradza, to czytelnik ma pewność, że gdy przewróci kartkę, bohater znowu będzie stał na czterech łapach gotowy do dalszych przygód. A wbrew pozorom książka mimo to jest pełna momentów chwytających za gardło.
    Struktura pisania powieści równocześnie jest bardzo dziwna, a z drugiej strony w pewien sposób innowacyjna, bo nie wiem jak inni, ale ja pierwszy raz mam do czynienia z odradzającym się psem. Ogląd całej historii dostajemy z perspektywy naszego głównego bohatera, czworonożnego Toby’ego-Bailey’a-Ellie, imię zależy od kolejnego wcielenia. Autor zdecydował się na najlepsze i najbardziej dosadne rozwiązanie mianując psa narratorem całej powieści. Co za tym idzie dostajemy ciekawą wizję świata z perspektywy kogoś, kto za wiele z niego nie rozumie.
    Mogę nazywać go Bailey? Tak? Dziękuję. Będzie łatwiej się komunikować.
    Początek był ciężki, oj bardzo ciężki. Gdy poznajemy czworonoga po raz pierwszy, jest dzieckiem dzikiej suczki. A że to jest jego pierwsze życie na tej ziemi, wszystko jest dla niego nowe, niczego nie umie i dopiero poznaje świat. Te pierwsze strony, na których zaznajamiamy się z Bailey’em, czytało mi się bardzo opornie. Doszło to już nawet do takiego momentu, że myślałam, iż poznałam najbardziej irytującego bohatera pośród wszystkich znanych mi do tej pory. Ale na szczęście psiak dorósł, umarł, a później poszło z górki, bo powrócił jako ktoś bardziej ogarniający życie.
    Każda nowa tożsamość, którą otrzymuje Bailey, zaczyna się od szczenięcia. Ale za każdym kolejnym razem nie irytowało mnie to tak bardzo. Przez to, że zachowuje wspomnienia z poprzednich istnień, już jest nauczony porządku i nie reaguje zdziwieniem na niektóre innowacyjne rozwiązania. To ta sama dusza starego poczciwego pieska, tyle że w nowym młodym ciele. Można powiedzieć, że Bailey bywa nad wyraz dojrzały jak na swój wiek.
    Wierzę, że autor poświęcił wiele pracy na zrobienie porządnego rozeznania się w kwestii behawiorystyki zachowania zwierząt, w tym przypadku psów. Wszystkie rzeczy, które robi Bailey instynktownie; chronienie swojego właściciela, przywiązanie się do niego, pomoc i pocieszenie, gdy wyczuje płynący od niego smutek, zostały opisane bardzo rzeczywiście. Co prawda nikt nie wie, co siedzi w tej psiej łepetynie, ale podczas czytania tej książki wydaje ci się, że to właśnie o to im chodzi, gdy gryzą buty albo nie chcą spełnić jakiegoś polecenia.
    Pokazywanie świata z perspektywy psa niesie też ze sobą konsekwencje. Bailey nie rozumie ludzkiej mowy. Autor niekiedy przytacza dialogi dorosłych, które mają miejsce gdzieś w pobliżu. Ale czasem nie było ich za wiele, bo pies nie zwraca na takie rzeczy uwagi. On wyłapywał tylko poszczególne sformułowania, którymi wcześniej się do niego zwracano. Gdy jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń z życia bohaterów, w większości musimy się ich domyślać. Nigdzie nie ma wprost powiedziane, że ktoś się rozwodzi. Zaznaczeniem tego faktu jest ściągnięcie błyszczącego kółka z palca i smutek właścicielki. Zaś ślub i spacer do ołtarza z obrączkami na grzbiecie traktowany jest jako nowa sztuczka, której się nauczył.
    Gdybym miała psa, pewnie inaczej bym na niego teraz patrzyła.
    Był sobie pies jest powieścią niezwykłą. To pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika zwierząt. Nieważne, czy wolisz psy, czy koty. Ja jestem kociarą, a i tak świetnie się bawiłam przy lekturze. Książka jest ciepła, pełna słodyczy, uroku i psów. Równocześnie jest prosta, ale potrafi zaskoczyć czytelnika niespodziewanymi obrotami akcji. Jednak najważniejszą rolę odgrywają tutaj emocje, których pełno jest na każdej stronie. W dodatku posiada piękną okładkę, która aż się prosi, by ustawić ją frontem i podziwiać przy każdorazowym spojrzeniu na półkę.

  4. 4 na 5

    ukryjmy.sie.miedzy.slowami

    Filmowa wersja tej recenzji: https://youtu.be/hYqRuS7y0eY

    „Był sobie pies” W. Bruce’a Camerona to bardzo psia opowieść, o psie w roli głównej, z punktu widzenia psa. Główny bohater jest bowiem czworonogiem, który przeżywa kolejno kilka żywotów, a każdy z nich ma go czegoś nauczyć, by w efekcie wydarzeń przetrwać pewną próbę.
    Zanim przeczytałam tę książkę, widziałam wiele przedpremierowych recenzji. Nie zgadzam się jednak z opiniami, że jest to książka genialna, czy niesamowita. Znacznie lepiej pasują do niej słowa: „urokliwa”, „piękna”. Mamy tu przede wszystkim historię relacji pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, uchwyconą z punktu widzenia psa. Opowiada on dość wartko, skupiając się na najważniejszych punktach w swoich kolejnych życiach. Fabuła jest dobrze skonstruowana, czytelnik nie ma czasu się nudzić.
    Świat przedstawiony ledwie się nam nakreśla, ponieważ, w dużej mierze, nasz pies nie zwraca uwagi na jego ogólny wygląd. Pokazuje nam niektóre elementy różnych okolic, ale poza tym, tak naprawdę, nie wiemy w jakim znajdujemy się kraju, czy kontynencie. To czyni tę książkę w pewnym sensie uniwersalną – bo czy nie w każdym kraju, na każdym kontynencie są ludzie, którzy znajdują w psie przyjaciela?
    Główny bohater jest nieco roztrzepany i nadaktywny jak na czworonoga, mnie przypominało to mojego psa, ale na początku trudno było mi się przestawić, że to zwierzę prowadzi narrację, a nie człowiek. Zwłaszcza, że pierwsza część książki nie jest najlepszym popisem stylu i języka. Autorowi ciężko znaleźć balans pomiędzy niskim, bardzo dosłownym tonem, gdy mówi o pieskiej codzienności, a wysokim, wręcz podniosłym, gdy nakreśla wartości, których bohater w danym momencie się nauczył. Tworzy to pewien dysonans, zgrzyt, ale sądzę, że jeśli ktoś nie zwraca na takie rzeczy uwagi, nie będzie mu to przeszkadzało.
    Największym atutem tej książki jest przyjemność z czytania. Na niecałych czterystu stronach podano nam niezwykle przyjemną, ciepłą historię, którą można przeczytać „na raz”. Stanowi ona rozrywkę, a także odpoczynek, bo nie wymaga od czytelnika zbytecznego kombinowania. Zapewnia natomiast sporą dawkę śmiechu, łez i tak jak napisałam wcześniej, jest niezwykle urokliwa, ma w sobie ogromną dawkę dobrej energii.
    Polecam zatem książkę „Był sobie pies” na długie wieczory, jazdy autobusem, czy chwilę, w której można usiąść z herbatką, pod kocem. Zawsze się sprawdzi! Otworzy was na świat z nosem przy ziemi i merdającym ogonem i przypomni o pewnych rzeczach, o których często zapominamy. Dodatkowym plusem jest to, że każdy żywot tego psa, to inna sytuacja; nie zawsze ma właściciela i ciepły kąt – warto więc zwrócić na to uwagę i pomyśleć o wszystkich psiakach ze schronisk, za którymi ta powieść również oręduje. Obowiązkowa pozycja dla wszystkich psiarzy! Hau!

  5. 5 na 5

    klaudiagrabowska794

    Słyszeliście kiedyś powiedzenie: ,,pies jest najlepszym przyjacielem człowieka”? Zgadzacie się z nim? W mojej rodzinie od dziecka były zwierzęta. Każdego z nich traktowałam jak rodzinę. Teraz jestem szczęśliwą ‚mamusią’ dwóch psiaków i królika, które dzień w dzień mnie rozbawiają i pocieszają. Nie wyobrażam sobie okresu, w którym mogłoby ich zabraknąć. Zwierzęta zawsze ze mną były i nic tego nie zmieni. Pewnie wielu z was ma jakieś zwierzątko? Zastanawialiście się, kiedyś jak to będzie, kiedy ich zabraknie? Powiem szczerze, że to mnie przeraża. Kocham je z całego serca, a ich bliskość sprawia, że mam siłę podnieść się po każdym ciosie. W stu procentach zgadzam się z tym starym powiedzeniem. Psy, a dokładnie mówiąc wszystkie zwierzęta, są najlepszymi przyjaciółmi człowieka. One nigdy nas nie zawiodą, nie zdradzą. Ich lojalność i miłość wyziera z tej wielkiej zwierzęcej duszy. Każdy stworzenie jest wyjątkowe, ale dla mnie najcudowniejsze są czworonogi, które swoim szczekaniem i niezmordowaną chęcią do zabawy potrafią naprawić wszystko. Każdego dnia wracając do domu ,jestem witana przez dwa merdające ogonki, które tylko czekają, aż rzucę im piłeczkę albo po prostu przytulę. Mają swoje charakterki – Kolo jest buntowniczy i zadziorny, a zarazem niezwykle słodki oraz rozbrajający, Piorun – wieczny przytulas, który ma niesłabnący zapał do zabawy i uwielbia wszelkie pieszczoty, a zarazem potrafi pokazać pazurki – kocham je z całego serca, a każdy dzień, który mogę z nimi spędzić, dodaje mi energii i chęci do działania. Nie wierzę, że zwierzęta nie mają duszy i nigdy nie dam się przekonać, że jest inaczej. Pewnie wielu by się ze mną kłóciło i próbowało zmienić moje zdanie, ale to niemożliwe. Zwierzęta pełne są miłości. Żadne z nich nie jest złe – to właśnie człowiek kształtuje ich charakter niczym rodzic z małym dzieckiem. W ich oczach widać głębię duszy, a mądrość, którą dysponują, sprawia, że zawsze potrafią pomóc. Mogłabym pisać wam w nieskończoność o wspaniałości tych stworzeń, ale wtedy nie starczyłoby miejsca na recenzję pięknej, niesamowitej książki, która chwyta za serce. Wiecie, o czym mówię? W. Bruce Cameron stworzył powieść, która pozwoliła mi spojrzeć z innej strony na psi świat i rozbawiła do łez. ,,Był sobie pies” wywołuje łzy, a zarazem uśmiech na twarzy. Zapraszam na recenzję!

    ,,Naszła mnie refleksja, że świat był dużo bardziej złożony, niż przypuszczałem. Nie ograniczał się jedynie do chowania się przed ludźmi, polowań i zabawy w kanale. Większe wydarzenia mogły zmienić dosłownie wszystko – a kontrolowały je istoty ludzkie.”

    Oto pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, który życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha.
    Bailey jest zszokowany – po krótkim i smętnym życiu, jakiego doświadczył w postaci bezpańskiego psiaka odradza się w ciele niesfornego szczeniaka. Kiedy trafia pod opiekę ośmiolatka Ethana, który kocha go całym sercem, odkrywa nowe oblicze – dobrego, poczciwego pupila. Jednak życie u uwielbianej rodziny to nie koniec przygód Baileya. Ponownie odradza się w postaci kolejnego psa!
    „Był sobie pies” to pokrzepiająca i pomysłowa historia. Doprowadza czytelnika do łez – zarówno tych ze śmiechu, jak i wzruszenia.
    Ta książka w piękny sposób pokazuje, że miłość nie zna granic oraz że nasi najbliżsi zawsze są przy nas.
    WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA… CHYBA ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI.

    ,,-Nie ma złych psów, Bobby. Są tylko źli ludzie. Tu po prostu potrzeba miłości.”

    Od czego wszystko się zaczęło?
    Kiedy urodziłem się po raz pierwszy, byłem bezdomnym, głupiutkim psem, który nigdy nie zaznał pieszczot ze strony ludzi. Moja matka była przerażoną, bojącą się dwunożnych istot, które tak smakowicie pachniały, psiną. Miałem trójkę rodzeństwa. Straciłem ich. Trafiłem do przytuliska dla zwierząt, a tam miła, starsza pani zawsze przychodziła mnie drapać za uszkiem. Byłem jej ulubieńcem – jej Tobym. Myślałem, że poznałem, czym jest prawdziwe szczęście, a wtedy wszystko się skończyło. Mój psi żywot się zakończył…
    Moje drugie wcielenie ukazało mi, czym jest prawdziwa miłość. Trafiłem w ręce chłopca, którego pokochałem z całego swojego psiego serca. Ethan stał się dla mnie najważniejszy. Nadał mi wyjątkowe imię – Bailey. Uwielbiałem gonić za piłką, jeździć do Babci i Dziadka, gdzie spotkałem wiele zwierzęcych przyjaciół. Wszystkie z nich były w porządku, ale koty – te wredne stworzenia doprowadzały mnie do szału. Kto je wymyślił? Moje życie z Ethanem było pełne radości. Aż nadszedł koniec. Myślałem, że mój chłopiec był moją misją, którą wykonałem w stu procentach. Nie wyobrażałem sobie wtedy, w jak wielkim jestem błędzie…
    Kolejne życie, kolejni ludzie, kolejne sukcesy. Miałem wiele żyć. Każde z nich uczyło mnie czegoś nowego. Nie mogłem tylko zrozumieć, czemu cały czas się odradzam. Czyż nie byłem dobrym pieskiem? Ratowałem ludzi, towarzyszyłem mojemu chłopcu, byłem najlepszym powiernikiem i przyjacielem tych cudownie pachnących istot. Co takiego zrobiłem źle?
    Pewnego dnia odrodziłem się znowu. Miałem wszystkiego dość. Wiedziałem, że to nigdy się nie skończy. Pragnąłem tylko wrócić do moje chłopca, położyć się przy jego nogach i spędzić z nim wieczność. Wiedziałem, że nie jest to możliwe. Nigdy nie spotkałem ponownie ludzi, od których odszedłem. Wiedziałem, że czeka mnie kolejne zadanie. Wyruszyłem w podróż, a wtedy wyczułem zapach mojego chłopca…

    ,,Byłem psem, którego jedynym sensem życia było towarzyszenie i służba ludziom. Teraz, odcięty od nich, czułem się, jakbym dryfował po nieznanych wodach.”

    Ten świat jest naprawdę pomerdany! ,,Był sobie pies” to najbardziej urocza powieść, jaką kiedykolwiek czytałam. Pełna ciepła, zabawna, wzruszająca historia napisana z perspektywy kochanego czworonoga – psa Baileya, który odradza się po każdej śmierci w postaci innego ogoniastego. Nie wie, jaki jest w tym cel, ale pragnie tylko jednego – spędzić cały swój żywot u boku swojego ukochanego chłopca – Ethana. Przygotujcie się na wiele łez, ponieważ tej powieści nie da się po prostu przeczytać i dołożyć na półkę. Ta książka tętni życiem i wzrusza do głębi serca. Niesamowicie napisana historia opowiadająca o poszukiwaniu celu w swoim życiu, miłości między dwoma tak bardzo różnymi istotami, która zniesie każde trudności, prawdziwej przyjaźni między zwierzakiem a człowiekiem. Długo zabierałam się za napisanie tej recenzji, ponieważ nie mogłam znaleźć właściwych słów i do tej pory nie wymyśliłam nic, co w oddałoby, choć w małym procencie niezwykłość tej książki, dlatego pisze tak chaotycznie. Chcę wam opowiedzieć o wszystkim, a zarazem pragnę, byście sami odkryli tajemnicę Baileya. Pokochałam ją całym sercem. ,,Był sobie pies” jest zachwycający w swej prostocie. Jeśli szukacie oryginalnej, chwytającej za serce i rozbawiającej do łez powieści to sięgnijcie po najbardziej pomerdaną powieść tego roku!

    ,,Ludzie są dużo bardziej skomplikowani od psów i mają dużo ważniejszy sens życia. Ostatecznym zadaniem psa jest być przy nich, trwać u ich boku bez względu na wszystko, nieważne, jak potoczy się ich życie.”

    Czas opowiedzieć kilka słów o głównym bohaterze, którego nie sposób nie pokochać. Bailey – pies, który odradza się po każdym zakończeniu jednego żywotu w innym wcieleniu. Ten przesympatyczny czworonóg próbuje odkryć sens swojego istnienia, a tym samym ładuje się w coraz to kolejne kłopoty. Każda z jego coraz to nowych postaci jest jeszcze słodsza niż poprzednia, ale i tak nic nie może pobić Baileya, za którego i tak zawsze uważa się główny bohater. Lojalny, uroczy, odważny psiak opowiada czytelnikowi swoją pomerdaną historię i wprowadza go w świat widziany perspektywą zwierząt. Zakochałam się w nim i nie mogę doczekać się, aż obejrzę ekranizację. Nie spodziewałam się tak dobrej powieści, która, choć napisana jest prostym językiem, to i tak zachwyca oraz chwyta za serce. Dam Wam pewną radę, zanim sięgniecie po tę powieść – przygotujcie sobie pudełko chusteczek do ocierania łez, bo zapewne się pojawią. Historia Baileya wzrusza, a zarazem wywołuje uśmiech na twarzy. Przygotujcie się na dużą dawkę emocji!

    ,,Myślałem, że sensem mojego życia było towarzyszenie Ethanowi, co się wypełniło – byłem przy nim, kiedy dorastał. A skoro się co do tego nie myliłem, to dlaczego byłem teraz Ellie? Czy może istnieć więcej niż jeden sens życia psa?”

    ,,Był sobie pies” to wspaniała opowieść napisana z perspektywy szalonego, pełnego energii zwierzaka, który próbuje odnaleźć sens swojego życia, ale zanim to nastąpi, poznaje bezgraniczną miłość, jaka może połączyć psa i jego człowieka. Niesamowita, oryginalna, emocjonująca historia, która wzrusza i bawi. Jeśli macie ochotę na nieprzespaną noc z najlepszym zwierzęcym bohaterem, a zarazem książką, która potrafi wywołać uśmiech na twarzy, to najnowsza opowieść pana Camerona będzie idealną pozycją. To najsympatyczniejsza powieść tego roku!

  6. 4 na 5

    klaudiamalik

    Pies zawsze domaga się towarzystwa człowieka. To zwierzę zawsze skore do zabawy i niezależnie od naszego nastroju, zawsze będzie chciało z nami przebywać. Gdy będziemy przygnębieni, pies to wyczuje i będzie starał się nas pocieszyć, na swój własny, psi sposób. Nigdy nas nie opuści. Czy macie jeszcze jakieś wątpliwości, że to właśnie ten czworonóg jest najlepszym przyjacielem człowieka?

    Bailey urodził się jako bezpański kundel, ale po krótkim życiu u boku rodzeństwa, odradza się jako golden retriever. Trafia pod opiekę ośmioletniego Ethana, dla którego piesek jest całym światem. Lecz to nie koniec zmian w życiu Bailey’go. Dlaczego po śmierci zawsze czeka go drugie życie? Czy jest w tym ukryta jakaś misja? Jaki cel może przyświecać zwykłemu, niepozornemu psu?

    Od zawsze byłam miłośniczką zwierząt, nie ważne, czy to pies, kot, czy koń, uwielbiam spędzać czas w ich towarzystwie. „Był sobie pies” to kwintesencja wszystkich ciepłych i pozytywnych emocji, jakie daje nam kontakt ze zwierzęciem. To historia, która emanuje dobrą energią i pozostawia czytelnika z uśmiechem na twarzy, a czasem… nawet łzami w oczach.

    Nie ma złych zwierząt, są tylko źli ludzie. Wydaje mi się, że bardzo często zapomina się o tym, że zwierzę nie jest od urodzenia złe, może być jedynie wychowane na agresywne. „Był sobie pies” to właśnie pokazuje – że zwierzęta obdarzają człowieka wielkimi pokładami dobroci, jedynie ludzie czasem tego nie zauważają. Obok tylu uczuć i emocji, jakie Bailey okazuje na co dzień opiekunom, nie sposób przejść obojętnie. „Był sobie pies” jest też dlatego powieścią niezwykle wartościową, akcentuję rolę zwierząt w życiu człowieka i pokazuje, że przyjaźń z psem nie jest jedynie abstrakcyjnym pojęciem.

    Historię poznajemy z punktu widzenia psa, zapewne to dlatego, ta książka wyróżnia się na tle innych o podobnej tematyce. Myślenie Bailey’a może się czasami wydawać powierzchowne, infantylne, ale przecież jest to jedynie zwierzak, który nie rozumie wielu aspektów otaczającego go świata. Czasem nie wie, czego się od niego wymaga, nie wie, dlaczego się go gani, czy chwali. I tutaj znowu książka zwraca naszą uwagę na pewien istotny element – brak ludzkiej cierpliwości i empatii w stosunku do zwierzęcia. Mimo, że książka nie ukazuje pewnych problemów wprost, to można się domyślić jakie kwestie autor chciał poruszyć, jedynie pod pozorem błahych sytuacji.

    Nie da się również zaprzeczyć, że „Był sobie pies” budzi wiele emocji, łzy wzruszenia także mogą zakręcić się w kąciku oczu. Z drugiej strony, ta historia nie ma na celu nas zasmucić, zdołować, czy wytykać nam jakieś błędy. Choć delikatnie zwraca naszą uwagę ku pewnym problemom, to jednocześnie jest książką niezwykle ciepłą i pozytywną. Podczas jej czytania niejednokrotnie się uśmiechałam, niejednokrotnie też ukradkiem mrugałam oczyma, aby przegonić łzy i jestem pewna, że każda osoba wrażliwa na losy zwierząt, zareaguje tak samo.

    Na koniec krótka dygresja z mojej strony. Jestem wielką kociarą, a jednak od dłuższego czasu, marzę o także o psim przyjacielu. I chociaż opieka nad zwierzęciem jest trudna i wymagająca, to żaden nasz wysiłek, żadne uczucie z naszej strony, nie pozostanie nieodwzajemnione. Przeczytanie tej książki tak pozytywnie mnie nastroiło, a jednocześnie trochę popchnęło w kierunku podjęcia wreszcie jakiejś decyzji i cóż, zapowiada się na to, że mój kot niedługo będzie miał współlokatora 😉 Wydaje mi się, że to najlepsza rekomendacja, jakiej mogę udzielić. Pies zdecydowanie jest najlepszym przyjacielem człowieka!

  7. 5 na 5

    Poligon Domowy – Kaśka

    Szalenie wzruszająca historia, która pozwala spojrzeć na świat oczami czworonoga. Napisana językiem zrozumiałym nawet dla dzieci,choć to dorosły odkryje tu drugie dno. Książka zaskoczyła mnie swoją prostotą i mądrością. Przedstawiła pewne rzeczy w zupełnie nowym świetle, zmusiła do zastanowienia się nad światem a także sobą.
    Dzięki niej zupełnie inaczej wspominam psiaki, które towarzyszyły mi w moim życiu. Kto wie, może jeszcze spotkamy się kiedyś, w innym wcieleniu… Bo taka wizja została przedstawiona w książce – psy po śmierci powracają w nowym wcieleniu. A myślałam, że to tylko koty się odradzają…

    Według książki psy mają na ziemi misję do spełnienia, w związku z tym odradzają się tak długo, aż uda im się ją wykonać… piękne!

    Bohater książki dał się poznać jako pies bezdomny, pies uciekinier, przyjaciel dziecka, ratownik, pies rodowodowy. I za każdym razem był najcudowniejszym psem na świecie, chociaż los bywał dla niego brutalny.

    Nie chcę Wam opowiedzieć książki, bo nie o to chodzi, ale jest jedyna w swoim rodzaju… myślę, że jest jak „Mały Książę” – po prostu trzeba ją znać!
    A potem obejrzeć film – podrzucam Wam zwiastun 🙂
    Ale najpierw książka!!!

    więcej na: http://www.poligon-domowy.blogspot.com

  8. 5 na 5

    lunaluni

    Pies, reinkarnacja, psia perspektywa – mogłoby się wydawać, że to kolejna nudna opowieść z udziałem czworonoga, jednak są to daleko już porzucone domysły, bo „Był sobie pies” to piękna historia, w której najważniejszym wątkiem jest odnalezienie sensu życia.

    Książka zaczyna się niepewnie, a pierwszy psi żywot nie jest tak dogłębny jak inne, lecz jeśli odrodzimy się wraz z Baileyem jako nowa istota w następnych rozdziałach, to na pewno nie pożałujemy. Styl autora jest bardzo przystępny i łatwy w czytaniu, więc jeżeli dołożymy do tego jeszcze wspaniałą fabułę, to nie ma się nad czym zastanawiać, jak tylko brać się do czytania.
    Jak na prawie 400 stron treści, mam wrażenie jakby wszystkie wydarzenia umknęły w ciągu jednej chwili. Książkę czyta się naprawdę jednym tchem!

    Z każdym kolejnym życiem psiaka poznajemy nowe osoby z indywidualnymi historiami. Są wesołe i szczęśliwe momenty, ale bywa też i czasem bardzo niebezpiecznie. Zadaniem Baileya jest wykonanie zadania, o którym sam nic nie wie. Podczas tej literackiej podróży widzimy ludzkie życie z perspektywy psa i zaczynamy tak naprawdę rozmyślać, jak to wszystko działa i jaki jest nasz życiowy cel.

    Ukazane sytuacje w książce pokazują, że w życiu bywa różnie, ale to od nas i od psa zależy jak ono się potoczy.

    Był sobie pies to przecudowna książka Bruce’a Camerona, o tym jak pewien sympatyczny psiak szuka swojego miejsca na Ziemi. Podczas swoich poszczególnych wędrówek uczy się nowych uczuć i nowych pojęć. My mamy tylko jedno życie, więc powinniśmy się za nie mocno wziąć.
    Książka ta (prawie) całkowicie zawładnęła moim sercem. Czytając ją, czujemy od radości po wzruszenie. Jest to piękna opowieść, którą czyta się jednym ciągiem i nie można się oderwać, póki się nie skończy. To naprawdę warta uwagi książka!

    Dla młodego, dla starszego, dla niej i dla niego, stanowczo polecam!

    Recenzja pochodzi z http://filizanka-ksiazkoholika.blogspot.com

  9. 5 na 5

    satellite85166

    Pies. Dla jednych to tylko zwierzak, który hałasuje i przeszkadza, a dla innych całe życie. Obrońca domu i bliskich, towarzysz zabaw, zawsze gotowy pocieszyć. Jego ogon zaczyna machać jak szalony, kiedy Cię widzi. Ale czy zastanawiałaś się kiedyś, jaki jest sens życia psa?
    W. Bruce Cameron w swojej książce odpowiada na to pytanie. Bohaterem, a zarazem narratorem „Był sobie pies” jest właśnie czworonóg. To fascynujące nagle znaleźć się w środku psiego umysłu, śledzić piękne w swojej prostocie rozumowanie tego stworzenia. Akcja książki to kilkadziesiąt lat, bo główny bohater odradza się w kilku postaciach. Jego spostrzeżenia są śmieszne, ale niektóre z sytuacji zwracają uwagę na cierpienie zwierząt, spowodowane działaniem człowieka.
    Zachowanie oraz myślenie psa jest bardzo rzeczywiste i wydaje mi się realne. Czytając łączyłam niektóre zachowania bohatera z moim psem, przez co wzruszałam się jeszcze bardziej. Myślę, że autor podjął się ogromnego wyzwania, bo o wiele trudniej jest wykreować postać zwierzaka niż człowieka. Udało mu się stworzyć coś cudownego. Nie mogę przestać zachwycać się tą powieścią!
    Nigdy się do tego nie przyznawałam, ale jeszcze żadna książka nie doprowadziła mnie do płaczu. Romantyczne historie, utrata bliskich, wzruszające momenty dotyczące ludzi działają na mnie, ale to dopiero ta książka sprawiła, że z moich oczu popłynęły łzy. I to nie raz. Historia, którą stworzył W. Bruce Cameron jest piękna, wzruszająca, pełna mądrości. Wskazuje również relacje między poszczególnymi psami oraz innymi zwierzętami.
    „Był sobie pies” to książka, która trafi do serca każdego psiarza. Pozwoli spojrzeć od drugiej strony na wyjątkową więź między psem a jego właścicielem. Trafi również do serc innych czytelników sprawiając, że zatęsknią za zwierzakiem towarzyszącym im w prawdziwym życiu. To wzruszająca opowieść, która pozwoli uśmiechać się przez łzy i pozostawi uczucie ogarniającego ciepła. Już teraz zaliczam ją do moich ulubionych, z pewnością będę do niej powracać. Premiera książki już 15 lutego!

  10. 5 na 5

    aleksandra.g17

    Nie od dziś wiadomo, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Potwierdzi to niemal każdy, kto miał swojego czworonoga. Jego oddanie, wdzięczność i bezwarunkowa miłość wielu osobom dodaje otuchy, a obecność towarzysza nie tylko redukuje samotność, ale i potrafi całkowicie odmienić życie. A jak to wszystko wygląda z perspektywy psa?

    Gdy Bailey po raz pierwszy otworzył oczy, nie wiedział, na czym będzie polegać jego życie. Początkowo podążał za swoją psią mamą, bacznie obserwując swoje rodzeństwo, by następnie zacząć kierować się własnym instynktem. Podejmując swoje pierwsze decyzje nie wiedział czy robi dobrze, po prostu miał przeczucie, że to dobry wybór. Kiedy trafia do domu swojego chłopca, już wie, na czym będzie polegała jego misja – ma troszczyć się o Ethana.

    Wśród licznych historii o przyjaźni ludzi i zwierząt ta niewątpliwie wyróżnia się nietypową narracją – pierwszoosobową, lecz poprowadzoną z punktu widzenia psa. W. Bruce Cameron decydując się na taki zabieg musiał liczyć się z wszystkimi tego konsekwencjami, zaczynając od postrzegania świata przez zwierzęta. Te bez wątpienia patrzą na życie inaczej niż człowiek, co przez autora zostało mocno podkreślone. Nie trwonił on od opisywania przemyśleń psiego bohatera, których celem niejednokrotnie było rozbawienie czytelnika. Sposób myślenia Bailey’a był prosty, a jego sposoby wytłumaczenia otaczających go zjawisk czy zachowań ludzi zostały opisane w taki sposób, że na twarzy odbiorcy często gości uśmiech.

    Większość wydarzeń nie jest trudna do przewidzenia, lecz celem pisarza nie była zaskakująca akcja, a raczej pokazanie niesamowitej więzi łączącej psa i człowieka. Cameron decyduje się wybrać na bohaterów przeciętną rodzinę, dlatego z pierwszą częścią książki zapewne wielu czytelników może się utożsamić, co znacznie pomaga im w odbiorze całości i wywołuje oczekiwane przez autora emocje. Zostaje to czytelnikowi ułatwione również przez opisywanie życia codziennego, gdzie wśród zwyczajnych czynności wykonywanych przez rodzinę Ethana widzimy też te, z którymi i my musimy zmagać się każdego dnia. Fabuła powieści ciągle się rozwija, co nie pozwala na ani chwilę nudy podczas lektury, lecz nie gna do przodu w zbyt szybkim tempie, dzięki czemu czytelnik nie gubi się wśród psich przygód.

    Między opisami przygód Baidley’a autor przekazuje czytelnikowi nie tylko potęgę przyjaźni i miłości, ale przede wszystkim siłę przywiązania zwierzaka. To niesamowite jak te czworonożne stworzenia czują się w obowiązku towarzyszenia i troski o swoich właścicieli. Poznając różne sytuacje zwierząt widzimy, że nie ma ona wpływu na to, jak traktują one swoich żywicieli. Niejednokrotnie ich zachowanie może być wzorem dla ludzi.

    W swojej powieści Cameron ewidentnie stara się poruszyć emocje czytelnika. Jak wspomniałam już wcześniej, występują liczne momenty o humorystycznym podłożu, za co odpowiedzialny jest głównie tok myślenia Baidley’a. Jednak autor zgrabnie przeplata zabawne fragmenty z tymi bardziej poważnymi, gdzie próbuje wzruszyć odbiorcę. Czy przy czytaniu pojawią się łzy to już kwestia wrażliwości, lecz opisy z pewnością nie pozostawią czytelnika obojętnym na tę historię.

    W moim przypadku była to jak najbardziej trafiona pozycja, choć pewnie duży wpływ na to ma fakt, że wychowywałam się z psem. Czytając tę książkę czułam się jakby jeszcze raz przeżywała historię przyjaźni mojej i mojego psa, gdyż wyczuwałam, że taka sama więź łączyła Baidley’a i Ethana. Powieść ta wywołała u mnie nie tylko śmiech, ale i łzy, których nawet nie starałam się otrzeć, bo przy tej historii zupełnie mi to nie przeszkadzało, po prostu czytałam dalej.

    „Był sobie pies” to książka, która łączy w sobie wciągającą fabułę i nietypowe psie przemyślenia. Jest opowieścią o przyjaźni i przywiązaniu, które potrafi wiele przetrwać. A wszystko po to, by bawić i wzruszyć czytelnika, a nade wszystko pokazać mu świat z psiej perspektywy. Świetna powieść dla całej rodziny, która z pewnością zasłużyła na miano bestsellera.

  11. 5 na 5

    Sylwiapisze

    Głównym bohaterem jest oczywiście pies o imieniu…tych imion jest kilka jak i wcieleń naszego ukochanego czworonoga. Poznajemy go jako szczeniaka, kundelka ukrywającego się ze swoją psią rodziną gdzieś w lesie. Później wszystko nabiera tempa. Samochód, jacyś ludzie i wiele innych psów. Nasz psiak radzi sobie w tych warunkach świetnie, ale jego czas dobiega szybko końca i odradza się jako golden retriver, który znajduje mnóstwo szczęścia w rodzinie jako Bailey. Czego potrzeba mu do szczęścia? Miłości, mnóstwa miłości i tylko tego oczekuje w swoim życiu – być potrzebnym i kochanym.
    Każdy pies kiedyś odchodzi tak jak i nasz bohater ale to nie koniec jego przygód.
    Gdyby pies umiał mówić to właśnie tak by opowiedział swoją historię. Czytając książkę mamy wrażenie jakbyśmy słuchali psa, swojego przyjaciela, którego rozumiemy i ufamy mu całkowicie.
    Czy książka nas czegoś uczy? Oczywiście, że tak. Przede wszystkim aby nasze zwierzęta traktować z szacunkiem i miłością. Pamiętajmy, że pies to największy przyjaciel człowieka.
    Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie tej książki przygotujcie się na mnóstwo emocji wzruszenie, łzy radości, wiele zabawnych zdarzeń ale również trudnych chwil.

  12. 5 na 5

    Lifestylebyagnieszka

    Opowieść zrozumie każdy, czy to mały czy duży, ponieważ napisana jest prostym językiem. Poznajemy psa i to z jego perspektywy jest cała opowieść. Szuka on sensu swojego życia, przeżywa wiele przygód. Młody czytelnik odnajdzie tutaj zabawną historię czworonoga, jednak trochę starsi zobaczą drugie dno. W zachowaniu psa będą mogli odkryć, niektóre z zachowań ludzi. Pozycja wciąga z każdą kolejną stroną chce się więcej. W lekturze opisane są też różne postawy ludzi właśnie wobec zwierząt. Nie chcę opowiadać treści, bo pewnie bym się zagalopowała i opisała wszystko. Jednak, żeby Was zaciekawić powiem tyle, że ja osobiście podczas czytania czułam się jak bym mogła porozmawiać i zrozumieć swojego własnego czworonoga. Wszystko z jej perspektywy. Poruszane są kwestie zabawy, oddania psa wobec człowieka czy nawet pracy psów policyjnych, ponieważ pies odradza się, aby spełnić swoją życiową misję. A jaka jest jego misja? To już odsyłam do książki, bo może to oddanie człowiekowi, a może też ratowanie ludzkiego życia.

    Powiedziałam na wstępie, że książka wzrusza, otóż bardzo. Razem z pieskiem przechodzimy przez jego losy i odczuwamy to niemalże na swojej skórze. Jego radości, smutki i żale. Do tego poruszone są ważne życiowe problemy, jak głód, porzucenie zwierząt, schroniska zwierząt i ogólnie przemijanie. To chyba największy dogmat tej książki. Zakończenie jest smutne, ale jakże prawdziwe. Oprócz negatywnych odczuć znajdziemy też wiele radości, zabawy, miłości i przyjaźni. Oprócz historii psa, występują historie ludzi, które przyjemnie się czyta. W końcu psy to nasi prawdziwi przyjaciele. Uważam, że jest to pozycja godna uwagi i każdy powinien ją przeczytać. Myślę, że będzie ponad czasowa, bo ma w sobie przekaz, który z biegiem lat nadal będzie aktualny. Zdecydowanie książka na długo pozostanie w pamięci. Na podstawie tej książki będzie też film, który z wielką chęcią obejrzę.

  13. 5 na 5

    czapska.monika

    Każdy, kto w swoim życiu miał tego jednego, najwierniejszego, najwspanialszego pupila, bez względu na to czy był to pies, kot, czy kanarek, wie jaką cudowną więzią jest to co rodzi się między zwierzęciem a jego panem. Właśnie z tego powodu zainteresowałam się tą książką. Opis na tylnej okładce i piękny jej przód nie pozwoliły mi przejść obok tej publikacji obojętnie. Nie zawiodłam się również na tym co znalazłam w środku.

    Do kogo skierowana jest ta książka?

    Dla wszystkich! Dla młodszych, (bo choć zawiera kilka trudnych scen, myślę że to cudowna okazja do rozmów), dla nastolatków, dla dorosłych, a przede wszystkim dla kochających zwierzęta i zwariowanych psiarzy 🙂

    Kim jest bohater?

    Powieść przedstawia świat widziany oczami wspaniałego psa Baileya. Poznajemy w nim splecione losy zwierzaka z odmiennymi grupami osób, oraz różne żywota, bo pies odradza się na nowo, dopóki nie zakończy swojej misji. Pewnego razu jednak natrafia na swojego chłopca i okazuje się że bycie nierozłącznymi, stanowi sens życia pupila.

    Co da nam lektura?

    Książka, to przede wszystkim wspaniała przygoda. To cudowna, wzruszająca, pełna miłości, poświęcenia i wierności historia, która mogła się zdarzyć naprawdę… To losy opowiedziana z punktu widzenia psa, tym ciekawsza, bo zwróciła mi uwagę na to, by inaczej spojrzeć na pewne zachowania mojego czworonoga… Autor opowiada nam, o relacjach człowieka ze zwierzętami. Robi to, z ciepłym humorem, a jednocześnie wielkim szacunkiem do psów i głębokim przesłaniem. Przypomina nam jak mocno jesteśmy od siebie zależni, jak bardzo wpływamy na siebie nawzajem i jak wiele możemy sobie ofiarować – miłość i sens życia 🙂

    Na uwagę zasługuje również prosta forma tej książki, co jest jej wielką zaletą. Nie ma chyba nic gorszego, niż przesłodzenie powieści, która staje się farsą. W „Był sobie pies” znajdziemy co prawda, pomerdaną rzeczywistość, pełną szczekania, skakania, zabawy, merdania ogonem, ale też tulenia, głaskania, lizania po twarzy:). To wszystko podane w cudowny, prawdziwy sposób. Bez zbytniej koloryzacji.

    Ja swój egzemplarz czytałam podczas choroby, mój pies, czarny labrador (jedno z wcieleń Baileya) leżał wtulony i ogrzewał moje obolałe stawy. Jego wierne oczy spoglądały na mnie za każdym razem jak przekręcałam strony książki. Gdy się przekręcałam merdał ogonem, biegł po zabawkę, a potem z dumą obok mnie ją miętolił 🙂

    Gorąco Polecam. Nie tylko psiarzom, choć oni jak nikt inni będą potrafili zrozumieć szczególność tej historii. Tak, czy inaczej obok tej książki, nie da się przejść obojętnie 🙂 A po lekturze zapraszam Was do obejrzenia filmu. Ja jeszcze oczywiści go nie oglądałam, ale już się nie mogę doczekać.

    I pamiętajcie:

    ” – Nie ma złych psów, Bobby. Są tylko źli ludzie. Tu potrzeba miłości.”
    kochamciemojezycie.blogspot.com

  14. 5 na 5

    patrycja008008

    „Był sobie pies” – historia targająca uczuciami niczym huragan. Pełna przygód, zadań i miłości, prawdziwej, bezkresnej aż po śmierć – dosłownie! Jedyna taka powieść gdzie my – ludzie poznać możemy świat naszych najbliższych przyjaciół jakimi są psy. Po tej książce sposób, w jaki spojrzycie na pupile diametralnie ulegnie zmianie – huśtawka nastroju gwarantowana! W końcu jak mówi nasz bohater „Ten świat jest naprawdę pomerdany”.

    Zawsze marzyłam o tym by otrzymać psa, by niepowtarzalna więź połączył nas na zawsze w sidłach przyjaźni. Patrzeć, jak z małego, bezbronnego szczeniaka oczekującego miłości staje się dorosłym psem, który zawsze stanie po mojej stronie. Budzić się czując mokry ślad na swoim policzku i zasypiać przykryta kocem z ciepłego futerka leżącego obok mnie. Wspierać się w trudności i radować nawet z kolejnej, obślinionej pary butów.

    Bailey to cudowny pies, który jak każdy z jego gatunku stworzony został by wypełnić na świecie określoną misję. Wiele z nich kończy ją poprzestając na jednym życiu ale nie Bailey. Nasz bohater rodzi się czterokrotnie w różnych środowiskach, przeżywając wiele historii. Odrodzony jako złotowłosy szczeniak trafia do domu Ethana zaprzyjaźniając się z domownikami. Według niego musi on obdarzyć ludzi ogromną miłością, oddaniem i wsparciem zapewniając bezpieczeństwo. Dożywając poczciwego wieku posiada wrażenie wypełnienia życiowego celu jednak ku jego zdziwieniu nic nie jest takie jakie może się wydawać..

    „Niektóre psy chcą po prostu być wolne i móc sobie swobodnie biegać, bo nie mają chłopca, który je kocha”.

    Nietuzinkowa, nieszablonowa, warta kochania od pierwszego słowa! Na początku wypełniona byłam obawami o samą narrację książki którą sprawuję bohater jednak to był błąd. Szybkie czytanie, przepełniona wieloma wątkami szybko rozwijająca się fabuła i wzruszenie towarzyszące na wielu kartkach. „Był sobie pies” to bez dwóch zdań najlepsza książka widziana oczami zwierzęcia, opowiada ona nie tylko o zwykłej codzienności. Główny temat poruszany w powieści to bezgraniczne zaufanie i miłość czasem większa i szczera od tej jaką mają nam do zaoferowania ludzie.

    W tak wielkich trudach, w jakich znajdował się Bailey miałam ochotę przygarnąć go do siebie i przytulić by nie czuł się sam. Jeśli pragniecie poznać historię z merdającym ogonem w tle to polecam gorąco. Po zakończeniu przygód tego, jakże niesamowitego psa siedziałam z książką przy sercu nie mogąc się otrząsnąć z tak wielu wrażeń.

    Autor: W. Bruce Cameron
    Tytuł: „Był sobie pies”
    Kategoria: Przygodowa
    Liczba stron: 392
    Data wydania: 15 luty 2017 rok
    Moja ocena: 10/10

  15. 5 na 5

    white.kalmen

    Do przeczytania tej książki skłoniła mnie okładka i ta jedna linijka tekstu ,,Ten świat jest naprawdę pomerdany!”. Nie ma się co oszukiwać, pierwszy raz w życiu, kiedy zobaczyłam samą okładkę, w mojej głowie zaświeciła się taka mała lampka i pokazał się napis ,,Muszę ją przeczytać!”. Nie obchodził mnie tekst z tyłu, czy czytanie recenzji innych blogerek, taki pyszczek jaki jest ukazany na samym początku kradnie serce czytelnika i rewelacyjnie się prezentuje na półce w domu! ,,Był sobie pies” to wyjątkowo pomysłowa, przejmująca, z dużym poczuciem humoru i zaskakującymi zwrotami akcji powieść! Nie żałuję ani chwili z nią spędzonej!

    „Dlaczego nie odstępowało mnie przeświadczenie, że jako pies mam w życiu coś do zrobienia?”

    Od dziecka, widząc psa, w mojej głowie rodziła się myśl ,,O czym myśli ten czworonogi przyjaciel?”. Osobiście nigdy psa pod swoim domem nie miałam, więc nie mogę porównać żadnego czworonoga do psa z książki o imieniu ,,Bailey”, jednak mogę powiedzieć co myślę i co czułam podczas czytania, co mam nadzieję starczy, aby przekonać was do przeczytania tej rewelacyjnej i niezwykłej książki.
    Jako ludzie co wiemy o naszym czworonogich towarzyszach? Oprócz szczekania, gonienia swojego ogona i gryzienia butów nic nie rozumiemy. Nie rozumiemy ich języka, nie rozumiemy wielu momentów, wielu informacji, które starają się nam przekazać za pomocą skomlenia, szczekania czy turlania się. I wtedy dostajemy do rąk książkę, napisaną z perspektywy…. psa! Całość napisana jest z perspektywy pieska o imieniu ,,Bailey”. Poznajemy z jego punktu widzenia świat i nasze codzienne sytuacje. Dla psa jest to całkiem nowa sytuacja, a jeszcze dziwniejsze jest dla niego to, że po jednym, życiu odradza się, jako nowy pies w nowej rodzinie! Bailey za każdym swoim pokoleniem zatwierdza się w przekonaniu, że żyje dla jakiegoś określonego celu. A mianowicie miłość do człowieka, pomaganie mu i wierność. To staje się jego celem. Miłość Baileya nie zna granic, a on zaczyna rozumieć, że najważniejsze na świecie jest możliwość kochania i śmiania się!

    „Niektóre psy chcą po prostu być wolne i móc sobie swobodnie biegać, bo nie mają chłopca, który je kocha”.

    Cała książka, aż tryska od emocji. Czytając zostajemy pochłonięci do reszty światem pieska, który nagle poznaje, co to dobro, zło, koty i wiele innych rzeczy dla niego na początku dość niejasnych. Czytając, czułam radość i aż serce mi się cieszyło, kiedy widziałam przez wyobraźnie, jak ten mały uroczy czworonóg zaczyna chodzić, wygłupiać się z rodzeństwem, czy poznaje pierwszego w swoim życiu człowieka! Później w moich oczach pokazały się łzy, a ciałem wstrząsnął szloch. Bałam się, śmiałam i siedziałam cała zestresowana trzymając książkę w spoconych dłoniach. Autorka napisała świetną książkę, która wywiera na czytelniku mnóstwo najróżniejszych uczuć, od śmiechu po płacz.

    Jestem pod wielkim wrażeniu, że Cameron potrafiła, aż w takim stopniu wczuć się w pieska, że dała radę napisać powieść z jego perspektywy, nie gubiąc przy tym poczucia humoru, uczuć i wielu pomerdanych sytuacji! Właśnie tym skradła moje serce, przekonała mnie do siebie i wiem, że będę z utęsknieniem patrzyła za jej kolejnymi książkami.
    Czytając, nie można nie pokochać tak wspaniałego psa! Jest on oddany, wierny, czuły i bardzo inteligentny. W wielu momentach wykazał się ogromną inteligencją i dojrzałością, jak na zwykłego psa. Po przeczytaniu tej książki moje podejście do naszych kochanych czworonogów bardzo się zmieniło! I właśnie po tej lekturze zrozumiałam jak wspaniałymi stworzeniami są psy i ile trzeba zrobić, aby odpłacić im, chociaż trochę za im dozgonną miłość i wierność, którą obdarzają właściciela każdego dnia od nowa!

    Na początku siadając do lektury myślałam, że to będzie jej główny wątek, główny powód jej powstania. Rozbawienie nas, ukazanie na naszych twarzach uśmiechu. Jednak poznając kolejny to rozdział, zrozumiałam, że bardzo się pomyliłam. ,,Był sobie pies” to powieść stworzona nie tylko dla dzieci czy młodzieży. Jest to dzieło stworzone dla każdej grupy wiekowej! Książka jest fenomenem i mogę zdecydowanie powiedzieć, że będzie o niej jeszcze głośno, zwłaszcza, że doczekała się też swojej ekranizacji, która wchodzi do kina już najprawdopodobniej w lutym! Polecam każdemu, bo naprawdę warto przeczytać tak niesamowitą książkę!
    http://ksiazki-wiktorii2.blogspot.com

  16. 5 na 5

    guljustyna

    Pieskie życie?
    „Wiem, jestem tego całkowicie pewny, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią ciała. Myślę, że życie ma sens i że tym sensem jest samo życie, dawanie i doznawanie tyle szczęścia, ile to tylko możliwe” – pisał William Wharton. Takie ujęcie życie i jego sensu pojawia się w wielu wypowiedziach, choć są też i takie osoby, które poszukują go w oczach innych, a także w rzeczach którymi się otaczają. Rozmyślając nad istotą swojego pobytu na tej ziemi często posiłkujemy się wiarą, niekiedy też prowadzi nas serce, przekonanie, iż mamy do wypełnienia pewną misję. Rzadko jednak zastanawiamy się nad tym, czy te pytania o sens i treść życia są tylko domeną ludzi. Z góry bowiem zakładamy, że zwierzęta nie mają takich wątpliwości i dylematów, że wystarczy im tylko pełna miska oraz suchy kąt do spania, by były szczęśliwe. To pełne pychy podejście stawia nas w hierarchii ponad zwierzętami, czujemy się wywyższeni, ale czy słusznie?
    Być może odpowiedź na to pytanie przyniesie lektura pięknej i niezwykle emocjonalnej powieści, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Kobiecego. W.Bruce Cameron tworząc książkę „Był sobie pies” nie tylko udowodnił, jak wspaniałymi i mądrymi towarzyszami człowieka są czworonogi, ale też sprawił, że patrzymy na swoich futrzastych przyjaciół z innej perspektywy. W oczach zwierząt odbija się bowiem nasze zachowanie, nasze wątpliwości, targające nami rozterki czy ból, zaś każde cierpienie odczuwają oni równie silnie. To jednak książka nie tylko dla tych, którzy mają u swojego boku psa czy dla tych, którzy takiego towarzysza posiadać pragną – to piękna opowieść dla wszystkich, którzy doceniają książki kryjące w sobie głęboką mądrość, piękno zawarte w prostocie słowa, a przy tym niecodzienne ujęcie tematu.
    Autor zdecydował się bowiem oddać narrację w ręce (a właściwie łapy) psa i to psa niezwykłego, który … powraca na ziemię w kolejnych wcieleniach. Poznajemy go jako małego szczeniaka, dzikiego psa z głęboko wpojonym przez matkę przekonaniem, że ludzi trzeba się bać. Kiedy trafia wskutek interwencji kobiety zaangażowanej w opiekę nad zwierzętami do schroniska przekonuje się, że niekoniecznie tak jest. Choć jego matka wykorzystuje okazje i ucieka, on doskonale czuje się w Zagrodzie, potrafi docenić pełną miskę i towarzystwo innych psów. Przynajmniej do czasu, kiedy nie pojawia się nowy mieszkaniec – Spike, pies szkolony do walk. Walka w obronie brata kończy się dla małego bohatera trwałym uszkodzeniem nogi, a zanim ma okazje przekonać się, że pies z dysfunkcjami też może być kochany, ludzie podejmują decyzję o jego unicestwieniu … Jakież jest jego zdumienie, kiedy znów budzi się jako szczeniak – dochodzi wówczas do wniosku, że ma do spełnienia na tym świecie jakąś misję i nie odejdzie, dopóki nie zostanie ona zakończona.
    O tym, jakie czeka go zadanie i ile razy będzie się jeszcze odradzał, zanim nie nabierze przekonania, że jego istnienie ma głębszy sens, przekonamy się podczas lektury pięknej, pełnej ciepła i wzruszeń powieści „Był sobie pies”. Nie bez przyczyny doczekała się ona ekranizacji, bowiem problemy w niej ujęte są nie tylko problemami świata zwierzęcego, ale obejmują również skomplikowane relacje międzyludzkie oraz stosunek człowieka do psa. Autor pokazuje różne postawy wobec życia, zwierząt oraz innych osób, portretuje te jednostki, których serce wypełnione jest złością i nienawiścią, a także te, które noszą w sobie cierpienie nie do ukojenia nawet przez najwierniejszego przyjaciela – psa. Jesteśmy również świadkami niezwykłej przyjaźni jednego z wcieleń bohatera, Baileya z chłopcem Ethanem, w tym wielkiej odwagi zwierzęcia gotowego na wszystko, by tylko ratować swojego Chłopca.
    Wędrówka psiej duszy ma pewien cel, uświadamia nam jednak, że i naszemu życiu warto ten cel nadać. Przekonuje nas również, że warto niekiedy spojrzeć na siebie i swoje zachowanie z pozycji psiego towarzysza – niech to będzie okazja do refleksji nad naszą aktywnością i dokonywanymi wyborami. Niech określenie „pieskie życie” nigdy nie ma zastosowania ani do nas ani do naszych czworonożnych przyjaciół, którzy pragną tylko jednego – naszej miłości.

  17. 4 na 5

    Pólka na książki

    Odkąd tylko nauczyłam się czytać, pasjami pochłaniałam książki o zwierzętach. Niemal na pamięć znałam „Kocią mamę”, marzyłam o odwadze i przygodach dziewczyn z Klubu Ratowników Zwierząt, a „Pies, który jeździł koleją” prawie doprowadził mnie do histerii. Od tego czasu minęło kilka(naście) lat i zdążyłam poznać chyba każdą książkę, która choć w niewielkim stopniu zahaczała o zwierzęta, a już zwłaszcza o moje ukochane psy. I gdy widmo braku kolejnej „psiej” powieści zaczęło niebezpiecznie pojawiać się na beztroskim do tej pory horyzoncie, z odsieczą, niczym książę w lśniącej zbroi, ruszyło ku mnie Wydawnictwo Kobiece, które postanowiło wznowić bestsellerową powieść W. Bruce’a Camerona.
    I tak w moim czytelniczym życiu pojawił się Bailey.

    Bailey jest psem. I – jak każdy pies – ma misję.
    Jednak jego misja, w odróżnieniu od tej innych psów, jest długa. I trudna. I zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż jedno psie życie. Dlatego też Bailey (niczym kot) zyskuje kolejne szanse i kolejne wcielenia. Bezdomny szczeniak, kochany nade wszystko golden, dzielnie walcząca o życie innych suczka – każda z tych ról jest inna, a każda wyjątkowa.
    Kim będzie później? Do czego służą koty? I gdzie- do diaska! – jest Ethan?
    Jedno jest pewne. Życie psa nie jest łatwe.

    „Był sobie pies”, pierwotnie wydany jako „Misja na czterech łapach”, to obowiązkowa pozycja dla każdego psiarza. O tyle też nietypowa, że jej narratorem jest nie kto inny jak właśnie pies. Oczywiście zdarzało mi się już czytać takie powieści (bo podobny zabieg zastosował m.in. Garth Stein w swojej „Sztuce ścigania się w deszczu”), żadna jednak nie była w tym tak prawdziwa jak książka Camerona. Bailey nie jest intelektualistą, nie raczy nas pełnymi metafor przemyśleniami ani nie udaje, że pozjadał wszystkie rozumy. Wręcz przeciwnie – otwarcie przyznaje, że często nie rozumie ludzi, a świat nieustannie go zadziwia. Bruce Cameron pisze bardzo prostym, dokładnie takim, jakim posługiwałby się pies, językiem (gdyby, rzecz jasna, potrafiłby mówić i pisać 😀 ). Obserwujemy świat widziany oczami Baileya i jesteśmy świadkami rozkwitu prawdziwej przyjaźni. Śmiejemy się do rozpuku, ganiamy za pewną bezmyślną klaczą i nie lubimy z dziwnym podrzucakiem, a wszystko to z merdającym ze szczęścia ogonem.
    Psie życie to jednak nie tylko radość. Razem z Baileyem przeżywamy kryzysy jego ukochanego chłopca, razem z nim się boimy i kilka razy – niestety – „patrzymy” jak wierny i dzielny psiak opuszcza ten świat. I choć strata kilku łez z całego ich zasobu jest nieunikniona, to „Był sobie pies” (mimo wszystko!) jest szalenie ciepłą i optymistyczną książką. Powieścią, którą bez wahania podsunęłabym swojemu dziecku i którą sama podczytywałabym (co też zresztą robiłam 😀 ) z zapałem.

    Historia Baileya może nie dostanie Pulitzera. Może nigdy nie otrzyma nominacji do National Book Award, a jej ekranizacja nawet nie będzie miała szansy, by powalczyć o Oscara. Być może. Najważniejsze jednak, że jego historia podbijała i wciąż na nowo podbija czytelnicze serca. Że cieszy i sprawia, że jeszcze bardziej kochamy swoje psy i możemy (choć na chwilę) powrócić do czasów dzieciństwa i przypomnieć sobie, że śmierć naszego przyjaciela to nie koniec jego drogi.
    W końcu wszystkie psy idą do nieba.
    Tylko nie każdy z nich trafia tam od razu.

  18. 5 na 5

    natalia6202

    Recenzja również na http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

    „Był sobie pies”, jest książką wyjątkową, niezwykłą i niepowtarzalną. Oczarowała mnie już od  samego początku swoją fabułą oraz głównym bohaterem, który jest niesfornym psiakiem.
    Bailey, urodził się w dziupli, z której został zabrany ze swoją rodzinom, po czym trafił do Zagrody. Spędził tam trochę czasu, a następnie stracił życie. Wydawałoby się, że to koniec jego historii, a jednak to był początek jego przygód. Narodził się na nowo, kolejnych kilkanaście razy. Z każdym nowym życiem stawał się mądrzejszy i trafiał do nowych właścicieli. Los płatał mu figle, jednak wiedział, że stworzony jest do wypełnienia swojej misji. Jego cel był określony, chociaż nie wiedział, jaki on jest.
    Od przybłędy, po wiernego przyjaciela.

    Nie ma słów, które mogłyby określić tę książkę. Jej wspaniałość jest nie do opisania. To co się tutaj dzieje przerasta mnie i ciężko jest mi wyrazić i obrać w słowa wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania.
    Czytanie książek, w których występują zwierzęta jest dla mnie bardzo trudnym przeżyciem. Kiedy po nie sięgam, wiem, że będę ryczeć. Zawsze tak było. I dlatego też, sięgając po „Był sobie pies”, nastawiłam się na potok łez. Wydawałoby się, że takie nastawienie pomoże mi w przebrnięciu przez całą historię, ale tak nie było. Było bardzo, bardzo „źle”, emocje wypłynęły ze mnie strumieniem, a ja wyłam i wyłam.
    Każde nowe życie Baileya, przynosiło ze sobą coraz więcej emocji. Były łzy radości oraz smutku. Śmiałam się i płakałam. A wszystko w tej jednej, z pozoru zwyczajnej książce.
    Życie Baileya nie do końca jest usłane różami. Autor pokazał prawdziwe oblicze psów i to, co mogą czuć. Ich myśli i naturalne zachowania są przedstawione w tak genialny sposób, że czasami ma się wrażenie, jakby czytało się o życiu człowieka.
    Czytając, poznajemy różne oblicza psiego życia, zróżnicowanie charakterów, odbiór ludzkich emocji, hierarchię, pragnienia i marzenia, bo zwierzęta też je mają. Ale nie tylko spotykamy tutaj zachowania zwierzęce. W. Bruce Cameron pokazał prawdziwe oblicze ludzi, tych, którzy posiadają głowę i dbają o mniejszych przyjaciół, a także tę część głupią, bezmyślną i dbającą tylko o swoje dobro i majątek, tych, którzy z zimną krwią potrafią uśpić zwierzę, tylko dlatego, że jest złe, okaleczone. Ogromnie bolało mnie serce, gdy musiałam o tym czytać, bo to wszystko spotyka się w codziennym życiu. Ludzie „niszczą” zwierzęta i ich psychikę, uczą walczyć. Jest to okropne, nienawidzę takich ludzi! I cieszę się, że autor mocno i stanowczo pokazał codzienność.

    ”  – Nie ma złych psów, Bobby. Są tylko źli ludzie. Tu potrzeba miłości.
    – Czasami psy są zepsute w środku, Seniora. I nic nie jest w stanie ich już naprawić. ”

    Kolejnym ogromnym plusem tej książki, jest pokazanie dwóch obliczy schronisk dla zwierząt.
    Mamy tutaj dwa. Te, w których ludzie poświęcają wszystko co mają, aby zapewnić dobry byt czteronożnym przyjaciołom i chociaż nie mają dobrych warunków, starają się dać im to, co najlepsze. Nie interesują ich pieniądze, a dobro zwierząt.
    I te, które patrzą na pieniądze i nie przekraczanie funduszy oraz dostępnego miejsca w schronisku. Te cholerna schroniska, które bez namysłu usypiają psy, bo są „groźne i zepsute”, okaleczone i nienadające się do niczego. Te, którym ciężko wyłożyć odrobinę więcej funduszy na potrzebujące zwierzaki, tylko dlatego, że im tak się podoba. Bestialstwo.
    I wiecie co? Jestem za tym pierwszym schroniskiem! Co z tego, że nie do końca jest tam idealnie? Ważne, że zwierzęta mają zapewnioną opiekę, leki i jedzenie. Taka prawda.
    Jestem wściekła i jednocześnie wdzięczna autorowi za pokazanie tego wszystkie. Bo to prawda, tak jest w codziennym życiu. Nieprawdopodobne? A jednak. Znam to z własnego doświadczenia.

    Uważam, że „Był sobie pies”, jest przewspaniałą książką, obok której nie można przejść obojętnie. Jest to niedopuszczalne. Wiem, że wielu z was boi się, że będzie przy niej płakać, cierpieć i przeżywać wszystko dziesięciokrotnie mocniej, bo głównym bohaterem jest pies. I wiecie, co ja wam powiem? Nie bójcie się! Nie ma czego się bać. Łzy nie są złe, łzy tutaj są dobre. Poznacie wartościową, piękną historię oraz miłość, głęboką miłość, która jest w każdym zwierzęciu. Zobaczycie więź między człowiekiem i psem, wpadniecie w wir pomerdanego świata. Wasze serca rozbiją się na kawałeczki, otworzycie je na świat, staniecie się jeszcze bardziej empatycznymi ludźmi i zaczniecie patrzeć inaczej na otaczającą was naturę.
    Nie zastanawiajcie się, sięgnijcie, a nie będziecie żałować.
    A po lekturze? Po lekturze zachęcam was do obejrzenia filmu, który wyjdzie już w lutym.
    Otwórzcie serca i szerzcie dobro, bo w każdym człowieku są dwa wilki, ten dobry oraz zły i zawsze wygrywa ten, którego karmimy.

  19. 5 na 5

    ankaj95

    Tę oraz inne recenzje przeczytacie na http://www.swiat-ksiazkowych-recenzji.blogspot.com

    Autor: W. Bruce Cameron
    Tytuł: Był sobie pies
    Premiera: 17.02.2017
    Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
    Ilość stron: 392
    Cena: 39,90 zł

    „Dlaczego nie odstępowało mnie przeświadczenie, że jako pies mam w życiu coś do zrobienia?”

    Pamiętacie jak już na naszym blogu pojawiła się recenzja książki napisanej z perspektywy psa? Bardzo wtedy byłam rozżalona z niewykorzystanego potencjału na historię, która została spisana. Jej pomysł i chęć realizacji były dobre, jednak nie do końca wszystkie punkty były spełnione. W przypadku książki „Był sobie pies” jest zupełnie inaczej. Jestem wprost zaszokowana realizacją pomysłu na tę książkę. Autor postawił sobie wysoko poprzeczkę i śmiało mogę stwierdzić, że podołał zadaniu.

    Bardzo bałam się sięgnąć po tę lekturę, jednak zauroczona okładką, opisem i przede wszystkim informacją, że niebawem w kinach będzie film na podstawie książki i jako, że sama jestem wielbicielką psów dałam ponowną szansę na lekturę z tej kategorii.

    Historia opowiada o psie Baileyu, który po nędznym życiu budzi się w nowym ciele i to jako Golden Retriever. Jest bardzo niesfornym pieskiem, gryzie sznurówki, sika gdzie popadnie i nie rozumie wielu rzeczy. Dlaczego zamyka się go w garażu gdy jego nowy pan – ośmioletni Ethan idzie do szkoły. Jednak nasz bohater ma wielkie uczucia, przywiązuje się do swojego pana, kocha go ponad życie i nie odstępuje go na krok. Gdy przychodzi czas, gdy musi odejść z tego świata nasz psi bohater ponownie się odradza. Zapraszam was do przeczytania tej historii, która jest naprawdę pomerdana 😉

    Nie jest to prosta lektura. Przyjemnie się ją czyta, jednak samo zakończenie nie należy do najszczęśliwszych. Przyznam się, że się popłakałam gdy czytałam tę książkę. Jest to książka idealna dla każdej osoby, która uwielbia zwierzęta a zwłaszcza psy.

    Świat psów jest bardzo intrygujący. Często zastanawiałam się co moje psy myślą, co czują i czy w ogóle rozumieją co do nich mówię. Czy odróżniają swoje imiona i czemu są zazdrosne gdy są wszystkie razem na podwórku. Teraz zdecydowanie widzę różnicę w tym wszystkim.

    Jeśli jeszcze nie czytaliście książki z perspektywy psa i chcecie poznać dlaczego dla psa pachniemy błotkiem i cukierkami to książka „Był sobie pies” jest idealna na rozpoczęcie tej wędrówki.

    Serdecznie zapraszam was na film, który w kinach będzie już 17 lutego, czyli w dniu premiery.

  20. 5 na 5

    Drops Książkowy

    Od prawie dziewięciu lat na własnej skórze przekonuję się, że psia miłość nie zna granic – miłość zwierzęcia do człowieka i odwrotnie. Od kiedy w moim domu pojawił się uroczy kundelek, mam wrażenie, że rodzice zyskali trzecie dziecko. Ale to nie jest post o rozpieszczonym do granic ogona Dropsiku…

    Zazwyczaj nie przepadam za wyszczekanymi bohaterami książek. Lubię postaci pozytywne, ułożone… Z tym bohaterem było inaczej – było wskazane, żeby był wyszczekany! Zresztą, co miał zrobić, skoro świat jest naprawdę pomerdany? 😉

    Bailey to główny bohater powieści W. Bruce Camerona pt. „Był sobie pies”. Tytułowy zwierzak, oddany, wesoły i wierny, tylko z pozoru jest zwykłym czworonogiem. Za swoją życiową misję uważa wpajanie właścicielom znaczenia miłości, zaufania i pogody ducha. Jego miłość do człowieka nie zna granic. Odradza się w kilku wcieleniach, bo wie, że istotą ludzkiego życia są miłość i śmiech. Jako złotowłosy szczeniak trafia do domu kilkuletniego Ethana. Chłopak i pies stają się nierozłącznymi przyjaciółmi…

    Podobno wszystkie psy idą do nieba. Bailey to wyjątek – miał pewne niedokończone sprawy, więc musiał zostać na ziemi. Niezależnie od tego, czy był labradorem, owczarkiem, samcem czy suczką uczył kochać i walczył o ludzką miłość. Uczył się śmiać i uwielbiał ten śmiech. Uwielbiał ciasteczka i nie przepadał za głupiutkimi kotami. Ratował człowieka – i fizycznie, i duchowo. Ratował życie, ratował duszę.

    Czytelnik poznaje pomerdany świat z perspektywy Baileya. Jako psiara byłam zachwycona takim sposobem narracji! Zwierzak nie tylko relacjonuje wydarzenia. Dzieli się swoimi myślami, co pozwoliło mi lepiej poznać ten wspaniały gatunek. Opowiada, co go bawi, a co smuci. Wielokrotnie wygłasza poglądy na temat kotów. Przede wszystkim jednak zdradza, za co tak bardzo kocha człowieka, a swoje słowa wciela w życie. Choć odradza się w różnych wcieleniach, pamięta o przeszłości i czerpie z niej doświadczenia.

    „Był sobie pies” to jedna z najcieplejszych i najbardziej wzruszających historii, jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Nad ostatnią stroną płakałam jak bóbr! Los Baileya i jego właścicieli naprawdę chwyta za serce. To nie jest opowieść o zwykłym psim życiu. To opowieść o bezgranicznym zaufaniu i prawdziwej miłości z merdającym ogonem w tle. Poznaj psie serce. Poznaj psie tajemnice. Wzruszenie i uśmiech gwarantowane!

    http://www.dropsksiazkowy.blogspot.com

  21. 5 na 5

    aivalarx94

    Pieskie życie

    Zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje w głowie waszego psa? Co myśli, co do was czuje i czy ludzkie zachowania nie wydają mu się dziwne? Człowiek nie jest w stanie do końca pojąć języka zwierząt, więc czy one są w stanie zrozumieć nas? Był sobie pies, który może odpowiedzieć na te wszystkie pytania.

    Powieść W. Bruce’a Camerona nie jest zwykłą powieścią. Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest pies Bailey, który stara się odkryć, jaka jest jego misja w świecie. Kiedy odnajduje swój cel, robi dosłownie wszystko, żeby go osiągnąć. Wbrew pozorom to nie jest tylko opowieść o życiu czworonoga – to przede wszystkim historia o ludziach, którzy popełniają błędy, ulegają emocjom i czasem są zbyt zagubieni, by sami mogli odnaleźć właściwą drogę.

    Brzmi tajemniczo, ale naprawdę ciężko opisać tę książkę tak, żeby w pełni oddać moje wrażenia po przeczytaniu. Spodziewałam się, że „Był sobie pies” wyciśnie ze mnie łzy, spodziewałam się, że pewnie mnie też rozbawi w wielu momentach. Nie przypuszczałam jednak, że aż tak bardzo mnie pochłonie i chwyci za serce. Biorąc się za czytanie miałam pewne obawy, że tak nietypowa narracja może się okazać zbyt banalna, jakby autor chciał złapać czytelnika tylko i wyłącznie na to, że głównym bohaterem jest słodki psiak. Banałów może trochę tutaj jest, ale wszystko w granicy rozsądku, a książka ma do zaoferowania znacznie więcej niż pozornie płytkie wzbudzanie sympatii przy pomocy psiego narratora.

    Początkowo, muszę przyznać, to pisanie z perspektywy psa wydawało mi się nieco infantylne. Naszego bohatera poznajemy jako szczeniaka, więc myśli Baileya są bardzo dziecinne, co dla kogoś może się okazać irytujące. Z czasem jednak to wrażenie minęło i naprawdę chylę czoła przed autorem, że tak fenomenalnie wczuł się w swoją historię. Świetnie było patrzeć na świat ludzi oczami psa, który dziwił się wielu rzeczom i nie potrafił pojąć podstawowych sytuacji, które dla nas są codziennością. W niektórych fragmentach mogłam się z tego powodu nieźle uśmiać, a bardzo sobie cenię humor w literaturze.

    Fabułę Był sobie pies można poniekąd podzielić na dwa elementy: losy samego Baileya i przeżycia ludzi, z którymi ma kontakt. Oczywiście obie te części mają wpływ na siebie nawzajem, ale najważniejsze jest to, że każda z nich budziła u mnie jednakową ciekawość. Gdyby książka była zwykłą obyczajówką, koncentrującą się wyłącznie na ludzkich bohaterach, wciągnęłaby mnie niemal tak samo. Poza tym podobało mi się, że mogłam sama dopowiadać sobie wiele rzeczy: Bailey nie wszystko rozumiał, więc czasem trzeba było samodzielnie wywnioskować, co miało miejsce w danej scenie. W żaden sposób nie utrudniało to czytania, a nawet je umilało.

    Pod wieloma względami powieść daje do myślenia. Jest o samotności, o miłości, o empatii, o potrzebie ratowania czyjegoś życia. Nie chcę zdradzać fabuły, najlepiej przekonać się na własne oczy. Mnie Był sobie pies zupełnie pochłonęło. Książka pięknie ukazuje relację człowieka i zwierzęcia – sama mam zwierzaki, z którymi jestem bardzo mocno związana, dlatego aż za dobrze rozumiałam właściciela Baileya. Chociażby dlatego warto sięgnąć po tę lekturę: żeby zobaczyć, jak bardzo taki czworonożny przyjaciel może wpłynąć na nasze życie. Jak bardzo zwierzęta są oddane swoim panom, troszczą się o nich, a przede wszystkim czują, więc potrafią tęsknić czy cieszyć się tak samo jak my. Wydaje mi się, że co niektórzy czasem zapominają, że kot czy pies to też żywe, wrażliwe stworzenie, dlatego mam ogromną nadzieję, że ta książka dotrze do wielu czytelników.

    „Był sobie pies” to wyjątkowa powieść, napisana bardzo sprawnie, z humorem i ogromną dawką emocji. Ciężko się przy niej nie wzruszyć, zwłaszcza pod koniec, gdzie znajduje się cudowna puenta, która znakomicie podsumowuje tę historię. Polecam nie tylko wielbicielom zwierzaków, ale także tym, którzy są ciekawi, jak bardzo nasz świat jest pomerdany 🙂

  22. 4 na 5

    Porozmawiajmy o książkach

    „Był sobie pies” wzrusza, bawi i rozczula tak bardzo, że czasem ma się ochotę płakać i śmiać jednocześnie. Ta lektura pokazuje, jak wielka jest siła psiej lojalności i potrzeby ochrony! Przede wszystkim to dowód na to, że psy potrafią kochać pięknie, bezgranicznie, dożywotnio! Zakończenie książki złamało mi serce na milion kawałków, a jednocześnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że piękniejsze by być nie mogło. Autor stworzył tę powieść z sercem, ze zrozumieniem dla naszych psich przyjaciół, z empatią i świadomością tego, że nie każdy potrafi docenić cud, jakim są. Bo ta historia nie jest słodka, urocza i przyjemna od początku do końca. Cameron otwarcie napisał o tym, że życie psa nie jest usłane różami. Pokazał wszystkie blaski i cienie, napiętnował to, co złe i uwydatnił to, co dobre. Podkreślił wagę obecności psa w życiu dziecka, zaznaczył wartość czworonożnego przyjaciela w życiu rodziny.
    To jedna z najpiękniejszych książek, jakie czytałam. Bez wątpienia niezwykła, odkrywcza i poruszająca. Pozwala zrozumieć psa, pozwala znaleźć się w jego skórze i odkrywać świat jego oczami. Jaki jest morał z tej historii? Jeśli każdy człowiek byłby tak oddany i wierny, jak jest pies, to świat byłby nieporównywalnie piękniejszy! Książka, którą powinien przeczytać KAŻDY!

  23. 5 na 5

    Bookendorfina

    „…(przeznaczenie) Zaprowadziło wprost do chłopca, a kochanie go i mieszkanie z nim było sensem całego mojego życia. Od tej chwili gdy się budziliśmy, aż do momentu zaśnięcia, byliśmy nierozłączni.”

    Wspaniała przygoda czytelnicza, prowadząca przez porywający i wzruszający świat, w którym losom ludzi towarzyszą fascynujące psie historie. Jak bardzo jesteśmy uzależnieni od naszych najwierniejszych czworonożnych przyjaciół, w jakim stopniu okazujemy im przyjazne uczucia i znajdujemy miejsce w ciepłym domu. Odpłacają się nam swoją bezgraniczną miłością, bezwarunkową akceptacją, wiernością, oddaniem i zrozumieniem sercowych potrzeb. Piękna, przenikliwa, z rewelacyjnym humorem i głębokimi przesłaniami powieść, wywołuje silne wrażenia, zapewnia niesamowite przeżycia. Przyznaję, że wielokrotnie podczas jej czytania obejmował mnie bardzo przyjemny dreszcz przejęcia, mocnego zaangażowania w lekturę i przywołania sentymentalnych wspomnień. Natychmiast czule odtwarzałam cudowne chwile z moimi dawnymi psimi członkami rodziny, lojalnymi obrońcami, mądrymi pocieszycielami, cudownymi towarzyszami lepszych i gorszych chwil. Książka wzbudziła we mnie ogromne emocje, podobne do tych z dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy przeczytałam przygody Lampa, psa który jeździł koleją.

    Dla psa zupelnie nie ma znaczenia jak wyglądasz, czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz, w jakich czasach żyjesz, pokocha cię w pełni, bez względu na to jakiej jest rasy, umaszczenia, postury, płci, temperamentu, jak się wabi, ani w którym wcieleniu obecnie żyje. Taki właśnie jest niezwykle otwarty, bystry i sympatyczny główny bohater książki, wypełniający z całym oddaniem sens psiego życia, sprawiający by ludzie czuli się szczęśliwi i potrzebni. Psinka podążająca za instynktem ratowania zarówno przed zewnętrznymi zagrożeniami, jak i tymi mrocznymi płynącymi z wnętrza. Świat człowieka nie do końca zrozumiany, mocno pomerdany, a jednak wartościowy i bezcenny, gdzie wszystko wydaje się jednocześnie znajome i obce. I to silne przeświadczenie, że jako pies ma w życiu coś niezmiernie ważnego do zrobienia, dodawanie otuchy, łagodzenie bólu, pocieszanie i rozweselanie. W. Bruce Cameron opowiada wyjątkową historię, w której można się zaczytywać bez względu na wiek, wciąga czytelnika w porywającą opowieść przypominającą o najważniejszych wartościach w życiu, idealnie wpasowującą się w słoneczny i pochmurny dzień, długo niepozwalającą o sobie zapomnieć. Z wielką przyjemnością śledzimy mieszankę pozornie przypadkowych wydarzeń, które z czasem układają się w bardzo spójną i przekonującą całość. Ogromna pozytywna energia, ukojenie na wszelkie smutki, niezachwiana nadzieja, gorąca wiara w uzasadnione przeznaczenie, wieczną więź, nierozerwalne połączenie psich i ludzkich losów.

    bookendorfina.pl

  24. 4 na 5

    Michelle

    Był sobie pies to intrygująca książka pod wieloma względami. Przede wszystkim ze względu na to, że narratorem jest pies Bailey, który ze swojej psiej perspektywy opowiada swoje przeżycia, ale także dlatego, że ta książka w prosty sposób pokazuje, że w życiu chodzi o to, by kochać i… odnajdywać jego pozytywne strony.

    Szczególnie cenię sobie książki, które są skierowane do szerokiego grona odbiorów. Mam tu na myśli wiek potencjalnych odbiorców. Historia, jaką czytelnikowi serwuje W. Bruce Cameron, trafi w serca miłośników zwierząt bez względu na liczbę w metryce, a w pamięci pozostanie na długo.

    Historia Baileya wciąga od pierwszych zdań, by strona po stronie przenieść człowieka w zupełnie inny wymiar. Świat z perspektywy czworonoga: zobaczyć świat jego oczami, odczuwać towarzyszące mu emocje i uczucia takimi, jakimi on je odbiera – smutek i radość, niepewność, ból oraz miłość – wartość cenniejszą niż wszelkie skarby świata.

    Dynamiczna akcja i liczne zwroty akcji sprawiają, że Był sobie pies jest książką, którą czyta się błyskawicznie, z małym żalem, że tak szybko się kończy. Dodatkowo plastyczny i prosty język wielokrotnie chwycie za serce, a sposób, w jaki autor opisuje psie uczucia… nie sposób tego nie poczuć. Niejednokrotnie uśmiechniecie się podczas lektury, ale znajdą się też takie momenty, gdy łezka pojawi się w oku, a w środku poczujecie psi smutek.

    Podsumowując: Był sobie pies to niezwykle urzekająca historia psa z jego niezwykłej perspektywy. Świat, w którym dużą rolę odgrywają emocje i uczucia, które szybko i bezapelacyjnie zawładną Waszym sercem i umysłem. To idealna książka dla dużych i małych (nie tylko wzrostem). To książka dla miłośników zwierząt (i nie tylko). Książka, obok której nie można przejść obojętnie – bo któż byłby w stanie oprzeć się tym mądrym ślepiom spoglądających z półki? Na pewno nie ja…

    Gorąco polecam!

  25. 4 na 5

    werka7

    Bailey już wie, że przyszedł na świat z pewną niezwykle ważną misją. I chociaż jego psie życie zaczęło się całkiem przyjemnie, szybko przekonał się, że nie zawsze bywa łatwo. Zwłaszcza, kiedy zadanie wymaga czasu. Przynosząc właścicielom radość i ucząc ich miłości, musi odejść… Jednak przychodzi mu urodzić się na nowo. W rzeczywistości, w której potrzeba szerzenia dobra zajmuje szczególne miejsce, czworonożny przyjaciel zaprasza czytelnika do świata widzianego swoimi oczyma. Pełna emocji i wrażeń historia, która doczekała się ekranizacji, otwiera bramy zwierzęcego umysłu pozwalając przeżyć coś, czego jeszcze nie było.

    Nic nie jest w stanie oddać klimatu zwierzęcego środowiska lepiej, aniżeli narrator pies. Właśnie tak. W tej książce autor postawił na narrację pierwszoosobową, oddając jej stery szczekającemu Bailey’owi. A życie widziane jego oczyma potrafi zaskoczyć, bo te sprawy, które czasami bagatelizujemy, bądź które wydają się nam tak błahe, nabierają zupełnie innego znaczenia. Także pozornie nam znane ludzkie zachowania, nasze problemy, radości, uśmiechy – przepuszczone przez filtr psiego umysłu zyskują nowy obraz, inny, a jednak tak bardzo prawdziwy. To zaskakujące, jak wiele o nas samych jest w stanie pokazać nam przedstawiciel innej rasy, a jego kreacja wyszła autorowi tak dobrze, że trudno czegokolwiek się doczepić.

    Książka o miłości, przyjaźni, o chwilach trudnych, ale i przepełnionych radością. O narodzinach i umieraniu – powieść o życiu. Nie brak tutaj wrażeń i emocji, które wywołują uśmiech bądź cisną do oczu łzy. Ostatecznie piękna i wzruszająca, choć nie od początku wszystko przypadło mi tutaj do gustu. Przyznam, że wejście w psi świat wymagało ode mnie cierpliwości, bo przez pierwsze kilkadziesiąt stron trochę się wynudziłam. Akcja jakoś tak opornie brnęła do przodu, a wątpliwości co do dalszego ciągu nie pozwalały mi zintegrować się z bohaterem, który, jak się potem okazało, tak wiele miał mi do przekazania. Cieszę się, że pokonałam wewnętrzną, chwilową blokadę, bo w rezultacie przeżyłam naprawdę piękną przygodę. To nieszablonowa historia, z wyjątkowym bohaterem i niesamowitą lekcją.

    „Był sobie pies” to familijna książka dla dzieci i dla dorosłych, dla poszukiwaczy niekonwencjonalnych powieści o tych najważniejszych wartościach pokazanych z niecodziennej perspektywy i oczywiście dla wszystkich fanów czworonożnych przyjaciół. Po tej lekturze wielu z Was spojrzy na swoich pupilów w zupełnie inny sposób. Warto przebrnąć przez nieco toporny początek, by potem dać się ponieść wzruszającej, wyciskającej łzy, radosnej, ale przede wszystkim pełnej ciepła historii. Mam nadzieję, że ekranizacja będzie w stanie oddać klimat tej książki. Dacie jej szansę?

  26. 5 na 5

    Czytaninka

    Każdy, kto w swoim życiu posiada bądź posiadał psa, zapewne niejednokrotnie zastanawiał się, o czym on sobie myśli? Czy rozumie wszystko to, co do niego mówimy? Dzięki tej książce, po części poznacie odpowiedzi na te pytania, gdyż głównym bohaterem powieści jest właśnie pies. I to z jego perspektywy poznajemy świat, który jest nieźle pomerdany.

    Bailey prowadzi nas przez całą powieść, sam uczy się życia i otaczającego go świata. Ale niejednokrotnie to on sam, staje się nauczycielem dla ludzi. Mimo wszystko, jedno jest pewne – psy są uzależnione od swoich opiekunów. To tylko i wyłącznie od nich zależy jak będzie wyglądało ich życie.

    „Dlaczego nie odstępowało mnie przeświadczenie, że jako pies mam w życiu coś do zrobienia?”

    Wzięcie psa pod swój dach, jest równoznaczne z wzięciem odpowiedzialności za niego. Pies, to nie jest zabawka, którą możemy wyrzucić, gdy nam się znudzi. Każde zwierzę oczekuje miłości, czułości i zainteresowania.

    Był sobie pies to powieść, która wzrusza i ujmuje za serce nie tylko miłośników psów, ale każdego człowieka. To powieść nie tylko o psie, ale o miłości, przemijaniu oraz wzajemnym zaufaniu. Pies, to najlepszy przyjaciel człowieka, a Bailey jest tego najlepszym przykładem. Można by rzec, że kiedy pies odchodzi idzie do nieba, jednak nasz bohater odradza się w nowym życiu, by wypełnić swoją misję.

    Książka jest napisana w najprostszy ze sposobów. Podczas czytania czytelnik nie nudzi się, poznaje świat psimi oczami, oraz otaczających go ludzi. Przy tym korzystamy my sami, gdyż z każdą przeczytaną stroną uczymy się czegoś nowego – przede wszystkim o sobie samych.

    Życia psa z życiem człowieka nie można porównać. Różnimy się pod każdym względem. Człowiek jest zabiegany, często nie ma na nic czasu, musi pracować. Natomiast pies żyje beztrosko (oczywiście, jeśli ma kochającego właściciela, który należycie się nim opiekuje), nie martwi się problemami dnia codziennego, w misce zawsze ma coś do jedzenia, domaga się pieszczot, ale także wnosi wiele pozytywnej energii do życia człowieka.

    „Byłem psem, którego jedynym sensem życia było towarzyszenie i służba ludziom.”

    Sama jestem szczęśliwą posiadaczką suczki i nie raz, nie dwa zastanawiałam się jakie myśli krążą w tej psiej główce? Po części, dzięki tej książce, udało mi się wniknąć w głąb psiego rozumowania. Psy to niezwykle mądre stworzenia, są oddane człowiekowi i nigdy go nie opuszczają. Potrafią wyczuć u niego smutek, żal i cierpienie i dodawać mu otuchy.

    Dzięki Baileyowi poznaliśmy psi świat z różnych perspektyw. On miał kilka żyć, a w każdym z nich inne zadanie do spełnienia. Zobaczyliśmy niezwykłą więź psa z człowiekiem, jego miłość, oddanie i poświęcenie. Psi świat jest pełen zagadek, niespodzianek oraz odkryć. Niestety nie wszyscy ludzie są przyjaźni tym istotom, bywają i tacy, którzy się nimi nie przejmują. Dlatego, zanim zabierzemy do domu psa, powinniśmy się dziesięć razy zastanowić, czy będziemy w stanie poświęcić mu całą swoją uwagę, czy będziemy potrafili wziąć za niego całkowitą odpowiedzialność, ale przede wszystkim czy podołamy temu zadaniu, jakim jest niejednokrotne poświęcenie względem naszego pupila. Zwierzę nie jest rzeczą, ono tak samo jak my – ludzie – czuje.

    Był sobie pies to ciepła i wzruszająca powieść, która chwyci za serce swego czytelnika, pokaże mu czym jest prawdziwa miłość, przyjaźń i oddanie. Wniesie w nasze życie wiele radości i pozytywnego myślenia. Ale również skłoni do refleksji nad własnym życiem. Gorąco polecam tę powieść każdemu z Was. Gwarantuję, że uronicie niejedną łzę.

  27. 4 na 5

    czytatnik

    Pies Bailey, który przez pewien czas był też bezpańskim kundlem Tobym, ma w swoim psim życiu misję. Tak ważną, że wypełnienie jej zajmuje mu nie jedno, ale kilka żyć. Każde następne wcielenie, w którym zamieszkuje Bailey uczy go czegoś nowego, co ma pomóc mu w wypełnieniu życiowego zadania. A jest nim opieka nad ludźmi, a szczególnie jednym – chłopcem Ethanem. Po drodze ten niezwykły pies przeżyje jeszcze wiele niezwykłych przygód i uratuje kilka ludzkich istnień. Aż w końcu przyjdzie mu wrócić do swojego chłopca i z nim zostać do samego końca. Lecz czy zostanie rozpoznany i obdarzony taką samą miłością jak za pierwszym razem?

    Całość recenzji dostępna pod adresem: http://zapach-ksiazek.pl/byl-sobie-pies/

  28. 5 na 5

    Magda Barwińska

    Duże i małe, rasowe i kundelki, długowłose i krótko, o długich nogach, krótkich szyjach, z długą kufą. Rozszczekane lub ciche, spokojne i żywiołowe… Psy. Stworzenia, które są najlepszymi przyjaciółki człowieka. Przyjaźń i miłość, która potrafi się rozwinąć między psem i człowiekiem nie raz przełamywała wszelkie bariery. Czy psy mają cel w życiu? A jeśli tak to jaki?

    Poznajcie psa, który kocha całym sercem, stara się być grzeczny i robić to, co powinien. Wspaniały czworonóg który żyje z człowiekiem, dając mu mnóstwo uczucia i radości. Spełnia się w swoich psim życiu. I dlatego przeżywa raz za razem wielkie zaskoczenie…

    Historia o życiu i śmierci. Miłości i nienawiści. Dojrzewaniu i odkrywaniu prawd. To niesamowita bomba emocjonalna, od której ciężko się oderwać. Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, to prawda stara i dobrze znana. Kochamy nasze pupile, robimy wszystko, żeby miały dobre i dostatnie życie. Jak jednak wygląda życie z punktu widzenia czworonoga?

    Psi świat jest o wiele prostszy, nie ma w nim miejsca na pracę, naukę i obowiązki, którymi obłożony jest człowiek. Dobra zabawa, dominacja w grupie, jedzenie, spanie. Instynkty i emocje to dwie napędzające psie życie kwestie. Ale w pewnym momencie pojawia się człowiek, a wraz z nim wiele prawd nieznanych dotąd w psim życiu. Pojawiają się relacje, które stają się niezwykle silne, emocje zmuszające do poświęcenia wszystkiego na rzecz tej drugiej jednostki. Miłość między Bailay’em a Ethanem to taka, o której powstają legendy. Związek, o którym opowiada się w rodzinie przez długie lata.

    Żywe relacje łączące chłopca i psa pokazują piękno życia. Historia opowiedziana przez czworonoga jest prosta, tak jak jego sposób postrzegania świata. Język dostosowany jest to psiej opowieści, ale to wszystko połączone przez tak wiele uczuć tworzy wulkan, przez który od czasu do czasu trzeba dać upust nagromadzonym emocjom.

    Problem przy recenzjach tego typu lektur jest to, jak przedstawić to wszystko co się czuje. Dawno nie trzymałam w rękach książki, która tak bardzo mną wstrząsnęła, wywołała tak wiele łez a jednocześnie pokazała, że psy są niezwykłymi i wspaniałymi istotami.

    „Był sobie pies” to lektura niezwykle emocjonalna, która wywołuje łzy smutku, radości i wzruszenia. Historia, którą opisuje psi bohater bazuje niezwykle mocno na uczuciach i emocjach, których często nie dostrzegamy w zwyczajnym świecie. Książka zdobyła bardzo duże uznanie na świecie, a już w przyszłym miesiącu odbędzie się premiera ekranizacji książki. Wiem, że nie odpuszczę wizyty w kinie, a do tej lektury będę wracać. Wspaniała, niezwykła, choć prosta historia 🙂

  29. 5 na 5

    Śnieżynka

    ‘Ten świat jest naprawdę pomerdany!’- krzyczy na mnie podtytuł nowej książki.

    I gdy tak czytałam powieść, w której śledziłam życie oczami pewnego pieska, stwierdziłam, że pomerdany jest ten świat jak diabli! A pod hasłem ‘pomerdany’ nie kryje się jedynie radość czy szczęście. Choć psiaki w ten sposób okazują swoje pozytywne emocje, to nie tylko one pojawiają się w psich serduszkach.

    Pewien szczeniaczek poznaje świat. Dopiero co się urodził i stara się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Swych pierwszych lekcji życiowych zaznaje pod okiem czujnej rodzicielki. Ale potem okazuje się, że mama kocha wolność, a on całkiem nieźle znosi zamknięcie wraz z innymi towarzyszami. Coraz bardziej samodzielny nie wie, że jest coś jeszcze, czego się od swej mamy może nauczyć. A potem przenosi się do innego świata. Reinkarnacja? Jeśli zakłada ona pamięć z poprzedniego życia, to jak najbardziej. I znów szczeniaczek musi nauczyć się od nowa żyć, kto tu rządzi i czego się od niego oczekuje. Lecz gdzieś tam, w oddali, czeka na niego jego własny, mały sens życia.

    Widok na świat z poziomu psa. Coś niesamowitego! Ja po prostu czułam te zapachy, bliskość ziemi i trawy. Każdy płot był wyższy ode mnie, a każda piłeczka warta wyśmienitej zabawy. I choć zabrali mnie do jakiejś miłej Pani, a potem opatulili w dziwny kołnierz, który ogromnie utrudniał funkcjonowanie, to moja ciekawość była wciąż tak samo niepokojąca.

    Ledwie przyzwyczaiłam się do jednego świata, który psiak pokazywał mi swymi ślepkami, już go zmienialiśmy. Jego pierwsza śmierć nie była aż takim szokiem, bo skoro piesek nie odszedł na zawsze, tylko ja wraz z nim przemieściłam się gdzieś zupełnie indziej, a wciąż byliśmy razem, to nie było powodu do wielkiego żalu. Ale później…

    Później uznałam, że jeśli ta książka nie będzie sprzedawana w pakiecie z toną chusteczek do nosa, to powinni przynajmniej umieścić taką informację na okładce. Wiecie, coś jak ostrzeżenie ‘nie piję w ciąży’ na butelkach procentowych ?

    Mniej więcej od połowy książki beczałam jak nigdy przy żadnej. Nawet ‘Moje serce należy do Ciebie’ nie wycisnęło ze mnie tyle H2O, co ten psiak. Czytałam dalej i łzy leciały mi jeszcze bardziej. Z nosem otulonym w ręcznik kąpielowy (szkoda mi było tych kilku chusteczek, którymi dysponowałam, a i tak nie był to odpowiedni zapas na tę lekturę) z trudem widziałam literki. To nie tak, że tylko cierpienie i smutek, i żal. Płakałam też ze wzruszenia, gdy radość była tak głęboka, tak silna i tak wewnętrzna, że nie dałam rady uśmiechać się aż tak szeroko. To ten specyficzny rodzaj radości, którą wyrazić można jedynie łzami szczęścia.

    Czytając książkę z perspektywy pieska, na pewno trzeba zapomnieć o myśleniu typowym dla człowieka. Gdy ten uroczy futrzak robił sajgon w domu swych opiekunów, ja z przerażeniem krzyczałam do niego w myślach: nie rób tego! Przestań! Tak nie można. A potem pies przedstawiał swój punkt widzenia i zrozumiałam, że to zupełnie inny sposób myślenia. Absolutnie inne podejście. I jeśli chcę wczuć się dokładnie w pozycję czworonożnego narratora, to muszę pozwolić sobie na otwarty umysł, bo to będzie przygoda inna od każdej, jaką mogłam przeżyć przy ludzkich bohaterach książkowych ?

    Naprawdę mam szczerą nadzieję, że twórcy ekranizacji ‘Był sobie pies’ nie spartaczyli tego cuda! 🙂

  30. 5 na 5

    Wybebeszamy książki

    PSIA HISTORIA

    Pies na początku jest wielkim marzeniem. Każde dziecko pragnie mieć szczeniaczka, który będzie się z nim bawił, wpadał w kłopoty i spał. Potem, gdy dorastamy, zdajemy sobie sprawę, że pies to nie tylko wspaniały kompan i obrońca, ale także wielka odpowiedzialność. Codziennie żyjemy z futrzakiem po jednym dachem – karmimy go, bawimy się z nim, spacerujemy i wylegujemy się w promieniach słońca lub przewracamy po śniegu.

    Często zastanawiamy się, jakie myśli plączą się za tymi szczerymi, troskliwymi, czasami głupiutkimi oczami.

    Zgaduję, że dla wielu z nas odpowiedzią będzie właśnie ta książka.

    Bailey jest jej głównym bohaterem. Jak wielu zdążyło się już domyślić, jest także psem.
    Jednym z wielu na tym pomerdanym świecie, powiecie?
    Może z wyglądu, może my, ludzie, nie widzimy psów jako indywidualnych jednostek. A one nimi są.
    Różnią się charakterami, inteligencją, talentami.

    Bailey jest tego najlepszym dowodem, ponieważ jego historia jest inna niż wszystkie.

    To psia podróż przez kilka różnych wcieleń – w poszukiwaniu celu, sensu psiego życia.

    PROSTA FORMA

    Prostota jest zazwyczaj najlepszą formą wyrazu, a czy istnieje bardziej pierwotny, powszechny język niż język emocji?

    Właśnie dzięki niemu jesteśmy w stanie porozumieć się z Baileym, który świat postrzega w innych kategoriach.

    To rzeczywistość pełna merdania ogonem, szczeknięć i miłości. Nieskończonej wiary w ludzi. Potrzeby ochrony i kochania wszystkich, a w szczególności tych, którzy te uczucie odwzajemniają.

    Dialog, który prowadzimy z psim narratorem jest nie tylko ciepłą, przezabawną pogawędką pomiędzy dwójką przyjaciół. To także wymiana spostrzeżeń na temat świata i ludzi. Z każdą przeczytaną stroną uczymy się czegoś nowego – przede wszystkim o sobie samych.

    „Normalnie nie wolno mi było spać na kanapie, ale obecnie, gdy wszystko uległo zmianie, bo przebywałem w domu sam, nie widziałem absolutnie żadnego powodu, dla którego miałbym przestrzegać tej zasady.”

    Przeciętny człowiek, zabiegany i zaaferowany życiem, z trudem znajduje w codzienności chwile ukontentowania. Momenty, w których czerpie czystą radość z bycia sobą. Siedzenia, oglądania telewizji, czytania lub patrzenia przez okno. Zazwyczaj pragniemy ruchu. Cisza jest nam nieznana. Otaczają nas tysiące informacji, które nie pozwalają nam odsapnąć.

    Psy są od tego całkowicie wolne. Poruszając się na czterech łapach pośród traw, budynków i ludzi, szczęście znajdują we wszystkim. Zaczynając od jedzenia, przez spanie i kończąc na przebywaniu ze swoim człowiekiem.

    Dla nich codzienność jest nieskomplikowana. Bieżący dzień jest ważny do chwili, aż się kończy. Potem następny staje się również ważny jak ten poprzedni.
    To prosta egzystencja, która wymaga wielkiej pogody życia. Ludzie nie mogą sobie na nią pozwolić, przynajmniej nie na co dzień, ale sądzę, że wiele możemy się od psów nauczyć.

    „Był sobie pies” to kopalania dobrej energii. Niezmordowanego optyzmizmu i humoru. To książka, do której warto wrócić w wolnej chwili, by poprawić sobie humor.

    DLA KAŻDEGO

    Początkowo sądziłam, że będzie to pozycja tylko dla młodszych czytelników. Już po pierwszych stronach zrozumiałam, że odnajdzie się w niej każdy, kto kocha zwierzęta i błyskotliwą narrację.

    W wyrazistej, zabawnej, dynamicznej podróży rozsmakuje się każdy członek rodziny. Mogę Was zapewnić, ze po zamknięciu książki, gdy wybrzmi ostatnie zdanie, będziecie pragnąć więcej!

    „Byłem grzecznym pieskiem. Postarałem się, by sens mojego życia spełnił się od A do Z. Nauka, którą odebrałem, będąc zdziczałym, nauczyła mnie, jak wyszukiwać jedzenie w śmietnikach, uciekać i chować się przed ludźmi, kiedy jest to konieczne. Życie z Ethanem pokazało mi, czym jest miłość i uwidoczniło najważniejszy sens mojej egzystencji, którym była opieka nad chłopcem. Jakob i Maya nauczyli mnie Szukaj i Pokaż i, co ważniejsze, jak ratować ludzi. (…) Teraz rozumiałem, dlaczego tak wiele razy się odradzałem.”

    392 strony nie czynią naszej podróży wystarczająco długiej. Chciałam jeszcze na chwilę zatrzymać czas i uchwycić moment czystej radości, której doświadczałam ilekroć otwierałam książkę. W „Był sobie pies” pozwoliłam sobie na opuszczenie gardy. Pofolgowałam swojemu wewnętrznemu dziecku i rozleniwiłam się, pozwalając by moje życie straciło ostre krawędzie.

    Ta książka uczy radości życia. Pokazuje jak się nim cieszyć i w codzienności znajdować szczęście. Bailey wykonał zadanie.

  31. 5 na 5

    Książka Non Stop

    „Jeśli mogę Cię lizać i kochać, to mam cel w życiu”.

    Świat pędzi i chociaż mogłoby się wydawać, że doskonale radzimy sobie z dotrzymaniem mu kroku, często w tym biegu za pieniądzem, prestiżem gubimy to, co najważniejsze: miłość oraz uśmiech. Niekiedy, łapiąc dech zadajemy pytanie: po co? Po co bierzemy udział w tym wyścigu, za czym lecimy? dokąd to nas zaprowadzi? Sądzę, że wielu z nas potrzebowałoby przyjaciela. Przyjaciela, którego życiową misją jest pomoc ludziom w odnalezieniu tego, co na prawdę istotne. Przyjaciela, który zaprowadziłby do naszej egzystencji miłość i jakże istotny uśmiech.

    Całkiem niedługo, ponieważ już siedemnastego lutego br. na ekranach kin uzyskamy możliwość obejrzenia niezwykłego filmu. Mowa w tym momencie o filmie: „Był sobie pies”. Zanim jednak wybierzemy wygodnie rozsiądziemy się w kinowym fotelu, warto chociaż delikatnie nakreślić fabułę zarówno nadchodzącego filmu jak i książki. Jest wśród nas zapewne duża grupa ludzi kochająca psy. Jak wiadomo, pies jest wspaniałym przyjacielem człowieka. Uwielbiamy zabawy z czworonogiem, jego radość na nasz widok, szczęście i spokój malujące się w oddanej i ciepłej barwie oczu, przechylający się łebek, gdy pupil przysłuchuje się wypowiadanym w jego kierunku słowom. Jest strażnikiem, dzięki niemu możemy poczuć się bezpiecznie. Tym podobnych zalet można wymieniać i wymieniać.

    Bailey – główny bohater prezentowanej książki, za swoją misję obiera naprowadzenie swoich właścicieli na ścieżkę szczęścia, uśmiechu i miłości. To niezastąpiony, oddany przyjaciel małego chłopca, który dla niego jest gotów na wielkie poświęcenia.

    „Był sobie pies” to książka, która na półki naszych księgarń dopiero trafi, ale już teraz warto zaznaczyć ją na czytelniczej liście, jako tą absolutnie godną przeczytania. Bardzo się cieszę, iż miałam możliwość pochłonąć ją przed premierą. Była to przyjemność, którą życzę każdemu. Czytelnik zostaje wprowadzony w świat, w którym prym wiodą psy. Bailey trafia na ziemię, ponieważ ma tutaj niezwykle ważne dzieło do wykonania, lecz okazuje się, że jedno życie nie wystarcza, aby doprowadzić zadanie do końca. Potrzeba więc ponownego odrodzenia i działania…

    Chociaż to może wydać się dziwne, dzięki tej lekturze inaczej spojrzymy na nasze zwierzaki. Często przecież zapominamy, iż one odczuwają ból, strach ale i radość, tak jak my. Wyjątkowa opowieść o wielkiej miłości, ogromnym przywiązaniu oraz jeszcze większej tęsknocie. Historia o tym, że to najważniejsze, najistotniejsze ziemskie uczucie, jakim jest miłość, powinniśmy stawiać zawsze na pierwszym miejscu w hierarchii wartości. Familijna powieść dla całej rodziny. Wzruszenia przy niej gwarantowane.

  32. 5 na 5

    Erna Eltzner

    Nie od dzisiaj wiadomo, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. W ciągu życia spotykamy wiele zwierząt, towarzyszą w złych i dobrych chwilach. Po latach nadchodzi moment rozstania. Wydaje się, iż na zawsze. Czy powroty są możliwe?

    Pewien szczeniak umiera. I z zaskoczeniem odkrywa swoje kolejne istnienie. Tym razem z rąk przedwczesnej śmierci ratuje go nieznajoma kobieta. Psiak trafia do kochającego domu, gdzie chłopiec o imieniu Ethan nazywa go Baileyem. Stają się najlepszymi przyjaciółmi, przechodzą wspólnie długą drogę. Razem dojrzewają, przechodzą przez różne perypetie, kolejne radości i boleści. Po kilkunastu latach Bailey traci siłę. Jednak znowu pojawia się na świecie. Jest w tym jakiś cel, który należy odkryć. W nowym ciele, lecz z mnóstwem doświadczeń, których nie da się zapomnieć.

    Uwielbiam psy. Rozczulam się nad każdym napotkanym na ulicy, a czworonożni bohaterowie książek od razu podbijają moje serce. Od pewnego czasu docierają wiadomości o ekranizacji powieści autorstwa W. Bruce’a Camerona. Przyznaję, mam w planach wypad do kina. Jednak najpierw chciałam zajrzeć do lektury, aby móc później porównać obie wersje. Udało się! Szybko otrzymałam własny egzemplarz i praktycznie natychmiast zaprzyjaźniłam się z Baileyem. Postanowiłam, że w trakcie czytania nie uronię ani łezki. Cóż, płonne życzenie. Literatura pełna emocji, dostarczająca wzruszeń, ogrzewająca w zimowym okresie. Urocza i dowcipna. Gdy skończyłam ostatni rozdział, to przez kolejne godziny analizowałam każdą sytuację. I jakoś inaczej spojrzałam na mojego psa, zaraz nabrałam ochoty, aby Laylę przytulić, bardziej docenić jej wkład w me życie. Tak, zwierzęta są niesamowicie cenną częścią świata, o czym chyba nie muszę nikogo przekonywać.

    Rozumiem fenomen Camerona. „Był sobie pies” — bestseller w wielu krajach, a pozornie prosta historia. Nic bardziej mylnego. Wszystkie strony kryją drugie dno, zawierają ważne przesłania. Uważam, że to świetna pozycja dla osób, które właśnie borykają się ze stratą pupila. Z własnego doświadczenia wiem, iż w takim momencie pojawiają się naprawdę depresyjne myśli. A opowieść o Baileyu przynosi ulgę w cierpieniu, podnosi na duchu. Przynosi pozytywne łzy. Zabrzmię banalnie, ale ta książka w pewien sposób zmieniła moje spojrzenie. Nabrałam spokoju. Dotarł do mnie ogrom roli, jaką grają nasi czworonożni kompani. Słodko-gorzka fabuła, pełna dowcipu i melancholii.

    Więź między Ethanem a Baileyem pokazuje, że uczymy się od siebie nawzajem. Dwa różne gatunki, ale podobne zachowania. Wielu właścicielu czworonogów odnajdzie w ludzkich bohaterach siebie, czasem niecierpliwych, jednak ciągle kochających. Cameron sięgnął po temat powierzchownie prosty, lecz dający spore pole do popisu. Autor podołał zadaniu, łatwo wpaść w przesadę. Tutaj nie ma nadmiaru lukru, po prostu dostajemy poruszającą lekcję. Lekcję o sile przyjaźni, potrafiącej przeskakiwać kłody rzucane przez los. Nie od dziś wiadomo, że wiele możemy nauczyć się właśnie od psów.

    Absolutnie pokochałam narrację Baileya. Bywa sarkastyczny, ciągle dojrzewa. Podobnie jak reszta postaci, miewają swoje wady, co czyni ich realnymi. W ciągu rozwijania się akcji poznajemy kolejnych bohaterów, pojawiają się sympatie i antypatie. Mogę zdradzić, że najbardziej pochłonęły mnie rozdziały poświęcone Ethanowi i naprawdę nie mogę doczekać się momentu, gdy zobaczę film. Wydaje się, iż psia egzystencja ogranicza się do zaspokajania podstawowych potrzeb. Nic bardziej mylnego! Cameron uświadamia głębię wynikającą z obserwacji. I też zaczęłam przypatrywać się swojej Layli, zauważając jej indywidualność, siłę charakteru. Bailey wyciąga wnioski z każdej sytuacji — warto na to zwrócić uwagę, przenieść do własnych zwyczajów.

    „Był sobie pies” to idealny prezent dla miłośników zwierząt. Jestem pewna, że książka Was wzruszy i rozbawi, wypełni serca miłością. Dlaczego odmówić sobie takiej lektury? Znakomita propozycja trafiająca w samo sedno i uświadamiająca, iż psy też mają w życiu cel.

  33. 5 na 5

    zaczytana

    Czytałam w oryginale, naprawdę rewelacyjna książka! A informacja o polskiej premierze jedna z najlepszych w końcówce tego roku! Wzruszająca, pełna przezabawnych historii, opowiadająca o jednym z najbardziej pomerdanych i lubianych zwierząt na świecie. ” Był sobie pies” z pewnością podbije serce czytelników w Polsce, zarówno tych małych, jak i tych dużych. Polecam każdemu, bez względu na wiek 🙂

Dodaj opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Może Cię zainteresować…