Opis
Opowieść o tym, jak jedna mała czarna może całkowicie zmienić życie młodej dziewczyny…
19-letnia Lisbeth ucieka od monotonii życia codziennego, oglądając filmy z Audrey Hepburn w roli głównej. Na co dzień pracuje w miejscowym barze jako kelnerka, jednak to zajęcie nie daje dziewczynie żadnych perspektyw na dalszy rozwój.
Pewnego dnia otrzymuje rewelacyjną wiadomość od swojej przyjaciółki Jess –stażystki w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Okazuje się, że na najważniejszym wydarzeniu modowym Met Gala, odbywającym się przy udziale nowojorskich celebrytów i rekinów biznesu z Wall Street, zostanie wystawiona pierwotna wersja legendarnej sukienki od Givenchyego, którą miała na sobie Audrey Hepburn w filmie Śniadanie u Tiffany’ego. Lisbeth, długo się nie zastanawiając, wyrusza w podróż do Wielkiego Jabłka.
Już na miejscu, w tajemnicy przed wszystkimi, a także dzięki pomocy Jess, Lisbeth przymierza słynną suknię. Dodatkowy makijaż i fryzura à la Audrey Hepburn sprawiają, że część osób bierze bohaterkę za elegancką i prominentną celebrytkę.
Wkrótce, dzięki sukienkom vintage swojej babci oraz modowej smykałce Jess, Lisbeth odnosi niebywały sukces w elitarnej socjecie Manhattanu, skupiając na sobie uwagę księżniczki popu Tabithy Eden oraz wpływowego ZK Northcotta, następcy potentata gazowego. Jednak w niedługim czasie Lisbeth przekonuje się, że jej nowe życie – pełne zaskakujących zwrotów akcji – wcale nie jest usłane różami, zaś ludzie, którzy przebywają w jej otoczeniu, mają wobec niej podejrzane zamiary. Młoda kobieta będzie musiała się zastanowić, co tak naprawdę liczy się w życiu: znajomość z reprezentantami nowojorskiej elity czy może relacje z tymi osobami, które znają prawdziwą Lisbeth.
Nowojorski blichtr, ciemne sekrety socjety Manhattanu oraz powiew wielkiego świata glamour…
Idealna powieść dla fanek Audrey Hepburn oraz dla każdej kobiety, która pragnie choć na chwilę wyrwać się z codziennej, przytłaczającej rzeczywistości!
To książka dla każdej kobiety, która wierzy w magiczną moc doskonałej sukni. Kriegman stworzył pełną uroku baśniową opowieść, która została napisana tak sprawnie, że każda kobieta ją czytająca bez trudu wczuje się w przeżycia młodej Lisbeth. „Być jak Audrey Hepburn” z pewnością zyska uznanie szerokiej publiczności. – Julie Cross, bestsellerowa autorka „Burzy”
Mitchell Kriegman – autor powieści oraz krótkich form prozatorskich. Jego opowiadania ukazały się między innymi w The New Yorker, Glamour czy w Harper’s Bazaar. Zajmuje się również pisaniem scenariuszy oraz tworzeniem filmów.
PATRONI MEDIALNI
subiektywnikliteracki –
Chyba każda małą dziewczynka ma w czasie dorastania taki moment, że przymierza rzeczy z szafy mamy. Marzy wtedy aby choć na chwilę być kimś innym, aby zmienić się w dorosłą, traktowaną całkiem poważnie osobę. Bohaterka książki nie spodziewała się, że przymiarka jednej sukienki napędzi cały bieg zdarzeń. Marzenia małej dziewczynki zaczną się spełniać, tylko jaka będzie cena życia w iluzji?
Dziewczęce marzenia
Lisbeth, młoda dziewczyna, która kończy szkołę i lada moment ma wybierać collage, nie ma łatwego życia. Mieszka z matką alkoholiczka, przed którą chowa się do szafy i ogląda na laptopie „Śniadanie u Tiffany’ego” z Audrey Hepburn, ojciec nie żyje, siostra mądrala i młodszy brat aferzysta. Jedyną ostoją spokoju w jej życiu są spotkania z Bunią, babcią mieszkającą w domu seniora, oraz przyjaciółką, Jess, która ma staż w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Pewnego razu, podczas wystawy strojów z epoki Jess pozwala jej przymierzyć legendarną czarną sukienkę z jej ulubionego filmu. Pech chciał, że do pomieszczenia zmierzał właśnie szef Jess, dziewczyna nie chcąc zaszkodzić przyjaciółce wymyka się na chwilę tylnym wyjściem i trafia na przyjęcie. Tam poznaje wielu wpływowych gości, m.in. Thabitę, podupadłą gwiazdę muzyki…
W blasku fleszy
Dziewczyna nawet nie spodziewała się, że nagle jej życie wkroczy na inne tory. Świat celebrytów stanął przed nią otworem. Do tego babcia udostępnia jej wspaniałe formowe sukienki z przed lat, a zdolna przyjaciółka przerabia je, stając się tym samym tajemniczym projektantem X. Dziewczyny zaczynają prowadzić grę, a Lisbeth zaczyna udawać kogoś kim nie jest. Pojawia się na zamkniętych przyjęciach, gdzie wstęp mają tylko zaproszone osoby, poznaje wiele wpływowych osób, a wszystko idzie jeszcze lepiej, gdy zakłada bloga pt: „W blasku jupiterów”. Sława, bogactwo i pieniądze stają się być zachętą do dalszych eskapad…
Być jak Audrey
Wszystko wydaje się być świetną zabawą, aż do momentu, kiedy trafia na zawistną partnerkę pewnego mężczyzny. Lisbeth zostaje wciągnięta w niebezpieczną grę, a świat celebrytów przestaje nagle świecić blaskiem z gazet i zdjęć, a odkrywa przed nią prawdziwą ciemną stronę…
„Kiedy nie masz nic do stracenia, możesz zyskać wszystko” (s.250)
New Adult
Książka wpisuje się w modny ostatnio nurt New Adult. Bohaterka, zagubiona dziewczyna, nie wie jaką drogę życiową obrać. Natłok zdarzeń miesza jej w głowie, a łatwowierność i naiwność nie pomagają w podejmowaniu trafnych wyborów. Lisbeth w ostatecznym rozrachunku zaczyna rozumieć w czym tkwi problem jej zachowań i dostrzega wszystko we właściwych barwach.
„-Bądź ostrożna Lisbeth – dodała Bunia. – Jak mawiał Summy: „Usta kłamcy mogą być pełne prawdy, ale to wciąż kłamca”. Uważaj komu ufasz.” (s. 208)
„Być jak Audrey Hepburn” to pozycja idealna dla dziewczyn w wieku bohaterki, świetnie zrozumieją się z nią też kobiety do 30 roku życia. Choć cała opowieść wieje trochę cukierkowością i infantylizmem, to całość posiada bardzo uniwersalne i ponadczasowe przesłanie. Poza tym pojawia się tutaj sporo wabików w postaci nowych technologi, platform społecznościowych, można poznać świat celebrytów i pracę blogerów od kuchni, mamy do czynienia ze światem mody znanym z okładek czasopism, a to nas kobiety zawsze interesuje. Bardzo przyjemna opowieść o tym co naprawdę się liczy, a czego warto nie przeoczyć.
pasiutka1906 –
Zapewne każdy z nas, obserwując życie znanych gwiazd, celebrytów, nie jeden raz marzył o tym, by choć na chwilę posmakować tego przepełnionego luksusem i bogactwem życia. „Być jak Audrey Hepburn” właśnie o tym opowiada. Niech nie zwidzie Was ten tytuł. Książka ta wbrew pozorom nie opowiada o losach Ikony kina, którą zna zapewne każdy, dzięki jej roli w „Śniadaniu u Tiffany’ego”.
Lizbeth, to młoda dziewczyna, która ucieka od codziennej monotonii, oglądając filmy z Audrey Hepburn. Zafascynowana postacią kultowej aktorki marzy o lepszym życiu. Pewnego dnia otrzymuje wiadomość od swej przyjaciółki Jess – stażystki w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Okazuje się, że na prestiżowym wydarzeniu modowym Met Gala, odbywającym się z udziałem nowojorskiej śmietanki towarzyskiej, zostanie wystawiona legendarna sukienka Givenchy’ego, którą w filmie „Śniadanie u Tiffany’ego” miała na sobie Audrey Hepburn.
Dzięki pomocy Jess, Lizbeth przymierza słynną suknię, co sprawia, że część osób bierze ją za elegancką i prominentną celebrytkę. Zauważona przez członków miejscowej elity Lizbeth zostaje uznana za kogoś, kim nie jest.
Wkrótce dziewczyna przekonuje się, że jej nowe życie, tak odmienne od wszystkiego co znała, wcale nie jest usłane różami, a ludzie a nowego otoczenia mają wobec niej podejrzane zamiary.
Po przeczytaniu powieści pana Kriegman’a czuję duży niedosyt. Początkowo, książka ta bardzo mi się podobała. Planowałam jej dać wysoką ocenę, mimo iż sama fabuła do wybitnych nie należy. Niestety, potem wszystko już mi nie pasowało. Zanim zaczęłam pisać tą recenzję, zerknęłam co sądzą o tej książce inni blogerzy. Chciałam sprawdzić czy im też, czegoś w tej książce zabrało. Większość raczej zachwalała tą pozycję, więc wychodzi na to, że albo jestem zbyt chora, przez co, miałam zbyt wyolbrzymione oczekiwania wobec tej książki, albo faktycznie czegoś w niej zabrakło …
To, co najbardziej mnie zirytowało w tej książce, to wprowadzenie przez autora zbyt wielu wątków, nad którymi najwidoczniej nie miał dostatecznej kontroli (albo pomysłu?). Do chwili obecnej nie mogę przeżyć tego, jak można było zostawić bez wyjaśnienia wątek ZK z Liezbeth, wątek Chase czy pocałunek Jess z Liezbeth? To były jedne z ciekawszych wątków tej książki. Zostały one jednak najwidoczniej zlekceważone przez pisarza, który głównie poświęcił opisywaniu cudownych przyjęć bogatej elity i knuciu jakiś zawiłych intryg, które były dla mnie zbyt przereklamowane. Autor poszedł w całkiem innym kierunku, niż moje wyobrażenia. A jego ostateczne zakończenie tej historii doprowadziło mnie do białej gorączki.
Zakończenie według mnie, było „przedobrzone”. Oczywiście każdy to zakończenie (jak i całą historię) może zinterpretować na swój sposób. Jak dla mnie autor nie miał określonego pomysłu na zakończenie tej książki, na rozwiązanie tych wszystkich wątków. Postawił na coś banalnego, jednocześnie nie zamykając większości wątków. Może w ten sposób, zostawił sobie otwartą furtkę do ewentualnej drugiej części? Kto wie?
Sam styl pisania autora jest w porządku – książkę czyta się lekko i przyjemnie. Opisy nie zanudzają, a dialogi są logiczne i ciekawe. Co do fabuły – tak jak już pisałam – nie do końca przemyślana i osobiście, mam do niej wiele zastrzeżeń.
Podsumowując, „Być jak Audrey Hepburn” to książka z mnóstwem niedopowiedzeń. Można ją okrzyknąć mianem współczesnej i unowocześnionej wersji Kopciuszka. Początkowo zapowiadała się obiecująco – szkoda, że autor bardziej nie przemyślał fabuły. Nie mniej jednak może komuś z Was się spodoba?
Moja ocena: 6/10
Recenzja ta znajduje się także na moim blogu:
kochajacaksiazki.blogspot.com
Książka Non Stop –
Każdy z nas za czymś szaleje, coś uwielbia, czemuś poświęca się bez reszty. Pasja to bardzo ważna kwestia w życiu. To właśnie hobby sprawia, że nasz byt nie kończy się na pracy bądź obowiązkach domowych. Główna bohaterka książki „Być jak Audrey Hepburn” ma, można powiedzieć, ogromnego bzika na punkcie gwiazdy filmu „Śniadanie u Tiffany’ego”. Lisabeth po prostu ubóstwia zarówno ekranizację, jak i pierwszoplanową postać i marzy ona o wcieleniu się w kreację idolki. Nieoczekiwanie na jej drodze staje okazja do spełnienia tego pragnienia. Cudowna, absolutnie wyjątkowa mała czarna na prawdę ma potężną moc. Kiedy po raz pierwszy Lisabeth wkłada suknię, ciężko jej uwierzyć, że to dzieje się w rzeczywistości. Od tamtej pory życie dziewczyny ulega diametralnej zmianie. Pracująca dotychczas w knajpie, roznosząca zamówione dania staje przed drzwiami do nowego, wymarzonego aczkolwiek niewiadomego świata. Teraz codzienność Lizabeth nie będzie zamykała się na pracy oraz powrotach do domu, w którym trudno wyczuć ciepło, zrozumienie i wsparcie. Teraz jej życie to częste imprezy, kokietowanie, zwracanie na siebie uwagi.
Czy taka egzystencja jest rzeczywiście spełnieniem marzeń głównej bohaterki? Czy ekskluzywne, na wysokim poziomie bale, wymyślne, drogie suknie to na prawdę coś, o co warto zabiegać? Czy Lizabeth zrozumie co jest dla niej najważniejsze?
„Być jak Audrey Hepburn” to książka otwierająca oczy, uświadamiająca, że nie zawsze to, o czym marzymy, jest dobre. Na pozór lekka, dowcipna, przyjazna lektura potrafi zaskoczyć. Bohaterów powieści nie sposób nie polubić. Szczególnie Buni. Każdy na pewno oddałby wszystko za taką babcię. Publikacja niejednokrotnie podnosi ciśnienie czytelnikowi. Zwłaszcza wtedy, gdy widzimy, jak Lizabeth pragnie poklasku, bogactwa, sławy a z drugiej strony wciąż ma otwarte przed sobą drzwi do skromnego świata, gdzie czeka na nią szczęście. My to widzimy, bohaterka jeszcze nie dostrzega tego, co ważne i to doprowadza do lekkiego wrzenia w sercu, myślach czytelnika.
rudarecenzuje –
Jej życie jest zaskakująco banalne i niesatysfakcjonujące. Z przyjemnością wraca do filmów z Audrey Hepburn i przenosi się w fantazji, do czasów, w których żyła. Możliwość przymierzenia sukienki ze „Śniadania u Tiffany’ego” sprawia, że jej los ulega odmianie.
Po powieść sięgnęłam przede wszystkim ze względu na swoją fascynację osobą Audrey Hepburn. Liczyłam na to, że Audrey będzie w niej więcej niż w samym tytule. I choć tych faktów nie pojawiło się wiele, było ich wystarczająco bym mogła odświeżyć sobie tytuły filmów, w których występowała, przypomnieć kilka istotnych faktów na jej temat oraz kolejny raz zrozumieć, co składało się na fakt, że Audrey była taką interesującą kobietą. Wszelkie odwołania i pomysł, by nawiązać do jej osoby policzyłam autorowi książki na duży plus.
Mogłoby wydawać się, że to historia lekka, stanowiąca dla czytelniczek głównie źródło rozrywki. I w dużej mierze tak jest, ale nietrudno doszukać się w powieści kilku kwestii istotnych i jakże aktualnych. Lisbeth to młoda kobieta, szukająca swojego miejsca. Trochę kierowana przez innych, nieco błądząca, niezadowolona z siebie. Ona dopiero próbuje zrozumieć kim jest, znaleźć swoje powołanie i odpowiednią ścieżkę, którą mogłaby podążać. Takie rozważania, niepewności, poszukiwania na pewnym etapie życia dotyczyły bezpośrednio każdego z nas. Niektórzy znajdują się z tym miejscu teraz, inni już dawno z tego wyrośli, ale i jedni i drudzy znajdą w nich coś dla siebie. Trochę motywacji, garść refleksji, kilka wspomnień.
Autor świetnie sobie radzi osnuwając ważne tematy mgiełką lekkości i banalności. Dobrze jest podążać za nim, kiedy cofa się do czasów Audrey, miło czyta się o pięknych sukniach i wyobraża, że każda z nas mogłaby być na miejscu tej wspaniałej diwy. Ale to prawdziwe życie oraz tu i teraz są naprawdę istotne. Problemy z tożsamością, kłopoty rodzinne, kwestie finansowe. Problemy, których istnienie może nawet nie do końca sobie uświadamiamy, albo które nie są dla nas bardzo istotne przez długi czas. Aż do momentu, kiedy mamy chęć wszystko rzucić, zawalczyć o siebie, szukamy wzorców. Próbujemy być sobą.
Trochę się obawiałam, że powieść okaże się nieco banalna, zbyt zwyczajna, o kojącym lecz wolnym tempie. Tymczasem autor nie dał mi żadnych powodów do zmartwień. Świat Lisbeth i podejmowane przez nią decyzję okazały się wystarczająco szalone, by czytelnik się nie nudził i nie czuł znużony. Ta zwariowana podróż łączy klasykę ze współczesnością i teraźniejszość z przeszłością, doprowadzając nas do miejsca, w którym przyjdzie nam odpowiedzieć sobie na kilka pytań i przeanalizować niektóre sprawy.
Mówiąc krótko to wspaniała opowieść o kobietach i dla kobiet. Lekka, zabawna, dobrze napisana, ale też z przesłaniem. Jestem przekonana, że każda z nas znajdzie w niej coś dla siebie- dobrą zabawę, trochę motywacji, czar przeszłości. Polecam.
krolewskierecenzje –
Kiedyś powiedziała „Piękno kobiety nie przejawia się w ubraniach, które nosi, w jej figurze lub sposobie w jaki układa włosy. Piękno kobiety musi być widoczne w oczach, ponieważ są one drzwiami do jej serca – miejsca gdzie mieszka miłość.” Drobna, o długich włosach, z lekko zadartym nosem i szeroko rozstawionymi oczami w ogólnie wpisywała się w ówczesny kanon piękna. Stała się jednak inspiracją dla wielu kobiet i inspiruje po dziś dzień. Taka właśnie była Audrey Hepburn- aktorka i modelka.
Jednak ta książka nie opowiada o Audrey ale o Lisabeth, dziewczynie, która pragnąc zapomnieć o swojej szarej rzeczywistości, nałogowo ogląda filmy, w których zagrała jej ukochana aktorka Audrey. Dziewczyna marzy o karierze i wielkim świecie pełnym fotografów i sławnych osób. Pragnie być jak Audrey- piękna, sławna, bogata…
Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka pracująca w Metropolitan Museum of Art w Nowym Yorku. Lisbeth przymierza znajdującą się tam suknię Givenchy’ego, którą miała na sobie Audrey Hepburn w filmie „Śniadanie u Tifnanny’ego”. Przez pokrętny los, dziewczyna trafia na przyjęcie celebrytów odbywające się w tym samym budynku. Błędnie wzięta za osobę sławną, trafia do grona sław.
Lisbeth szybko zdobywa sławę. Jej bloga czyta wiele osób. Zdobywa nawet fankę. Szybko zaprzyjaźnia się kilkoma celebrytami. Wszyscy podziwiają jej kreację. A jeden z najprzystojniejszych mężczyzn jest nią zainteresowany. Dziewczyna czuje się w tym towarzystwie jak ryba w wodzie. Chętnie chodzi na imprezy, pozuje… Zdobywa nawet nową przyjaciółkę. Jednak bardzo szybko się przekona, że świat gwiazd nie jest taki piękny jak mogłoby się wydawać…
Przyznam Wam się, że również jestem wielką fanką Audrey Hepburn. „Śniadanie u Tiffany’ego” i „Rzymskie wakacje” znam niemalże na pamięć. Nie wiem, czy chciałabym tego co Lisbeth, być kimś sławnym, bo z reguły jestem bardzo nieśmiała, ale bardzo dobrze ją rozumiem. Dziewczyna, której przyszłość z góry zaplanowała matka, z którą niezbyt się dogaduje. Podziwiam ją za jej odwagę, za to, że zaryzykowała. Niezwykłe jest też to, że pomimo nowych znajomości, zmianie otoczenia, w sercu pozostała sobą, prostą Lizbeth. Ten wielki, błyszczący świat nie zepsuł jej. To było w niej bardzo niezwykłe. To oraz jej tajemniczość, która przyciągała wszystkich. To właśnie sprawiło, że pokochało ją tak wielu.
Książka napisana jest prostym językiem. Czyta się ją w zatrważająco szybkim tempie. Szczegółowe opisy sprawiają, że niemalże można poczuć zapach kosztownych perfum, usłyszeć szelest kolorowych sukien i wypić drogiego szampana. Świetnym pomysłem było nawiązanie do Audrey Hepburn, która inspiruje tak wiele kobiet.
Przyznam, że sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu właśnie na postać z okładki. Już wtedy wiedziałam, że to niestety nie jest historia o niej, ale i tak miałam na nią ochotę. I dobrze, że to zrobiłam, bo powieść bardzo mnie urzekła. I… dała nadzieję, na to, że marzenia się spełniają. Nawet te szalone.
paulinakaleta24 –
Jako nastolatka zaczytywałam się w „Plotkarze” i „Diabeł ubiera się u Prady”. Zresztą w filmie i serialu byłam zakochana. Mam je obejrzane od deski do deski. Jednak do dzisiaj od czasu do czasu lubię do nich powrócić. Mimo że teraz już jestem dorosła kobietą, a mój gust czytelniczy się zmienił to z chęcią sięgnęłam po powieść Być jak Audrey Hepburn.
Lisbeth marzy o lepszym życiu. Wychowywanie się na przedmieściach, w ubogiej rodzinie, z matką alkoholiczką do łatwych nie należy. Dlatego dziewczyna pragnie za wszelką cenę się stąd wydostać, a pomoże jej w tym obsesyjne zafascynowanie Audrey Hepburn.
Próbowałam się postawić na miejscu Lisbeth i wiecie, co doskonale ją rozumiem. Każdy z nas chce spełniać marzenia, każdy pragnie tego, co najlepsze w życiu, ale nie czarujmy się nie każdy ma możliwości. Dlatego, kiedy ona miała szansę zaistnieć to zaryzykowała i bardzo wiele osób nabrało się na jej fortel.
Ale każdy kij ma dwa końce sytuacja i świat, w którym się znalazła z pozoru wcale nie są najlepsze. Czy Lisbeth długo zabawi w świecie pięknych i bogatych? Czy odnajdzie tu miłość i szczęście? Czy wyrzeknie się rodziny i swojej tożsamości na rzecz blichtru i szampana? Stare przysłowie mówi, że pieniądze szczęścia nie dają. A jak było z Lisbeth? Tego dowiecie się z lektury książki.
Całą książkę bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie mogę powiedzieć, że szybko, ale była to wina obowiązków. W normalnych warunkach poradziłabym sobie z nią w ciągu jednego dnia. Z zainteresowaniem pochłaniałam kolejne rozdziały. Kiedy nie mogłam tego robić zastanawiałam się jak potoczą się dalsze losy naszej bohaterki.
Być jak Audrey to powieść doskonała dla każdej kobiety – która wkracza w dorosłe życie, która interesuje się modą, którą fascynuję Audrey. Książka ta to mini encyklopedia o życiu aktorki i muszę przyznać, ze trafiłam tutaj na informacje, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Plusem jest także zakończenie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiego rozwiązania. A morały są dwa – za każdy błąd należy zapłacić, a przed przeszłością nigdy nie uciekniesz. Dopadnie cię, choćby w najciemniejszym zaułku.
Summary: czas spędzony z książką uważam za bardzo udany. Jeśli potrzebujecie przyjemnej lektury na zimowy wieczór to ta będzie idealna. Jak najbardziej polecam!
http://www.paulinakaleta.com/2016/12/mitchell-kriegman-byc-jak-audrey-hepburn.html
czytatnik –
Młoda dziewczyna ucieka od codzienności swojego niełatwego życia do świata blichtru w filmach z Audrey Hepburn. Jej ulubionym jest „Śniadanie u Tiffany’ego”, który widziała już niezliczoną ilość razy, jednak za każdym razem tak samo porusza ją przedstawiona w nim historia, a przede wszystkim sama Audrey. Pewnego dnia jej przyjaciółka, stażystka w Metropolitam Museum of Art w Nowym Jorku, pokazuje jej oryginalną suknię z ulubionego filmu dziewczyny. Pierwotny projekt sukienki od Givenchy’ego okazuje się idealnie pasować na zachwyconą Lisbeth, która za sprawą nieziemskiej sukienki, fryzury oraz odrobiny makijażu przemienia się w pewną siebie elegancką gwiazdę. Przypadkowe spotkanie z wschodzącą gwiazdką popu staje się wydarzeniem przełomowym w jej życiu. Tylko czy to wszystko na prawdę warte jest pozostawienia za sobą ludzi, którzy ją kochają?
Całość recenzji dostępna pod adresem: http://zapach-ksiazek.pl/byc-jak-audrey-hepburn/
dagmarasobczak88 –
Czy są tu jacyś fajni książki Diabeł ubiera się u Prady? Jeżeli tak, ta pozycja jest dla Was.
Dlaczego wspominam o Diable? Otóż jest to jedna z pozycji, w której uwielbiałam się zaczytywać jako młoda dziewczyna, tzn. kiedy byłam dużo młodsza, niż jestem teraz. 🙂
Kiedy pojawiła się książka Być jak Audrey Hepburn, została ona okrzyknięta jej godnym następcą. Mimo że minęły lata, a moje gusta czytelnicze kształtują się już trochę inaczej, chciałam sprawdzić, czy rzeczywiście ma ona w sobie ten sam potencjał.
Być jak Audrey Hepburn – recenzja
Jeżeli w jednym zdaniu miałabym opowiedzieć, o czym jest ta książka – powiedziałabym, iż jest to opowieść o 19-letniej dziewczynie, która pragnie spełniać swoje marzenia. Marzenia, które są typowe dla dziewczyny w jej wieku.
Główna bohaterka Lisbeth jest zakochana w filmach z udziałem Audrey Hepburn. Na co dzień pracuje w barze, ale jak nie trudno się domyślić, nie jest to praca jej marzeń. Rodzina wysyła ją na pielęgniarstwo, ale ona sama nie jest pewna tego zawodu, ani swojej przyszłości. Brak jej pomysłu na siebie.
Jej monotonne życie zmienia się w momencie, kiedy jej przyjaciółka Jess (która jest stażystką w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku) informuje ją, że na jednym z ważniejszych wydarzeń modowych ma się pojawić suknia, którą miała na sobie Audrey w Śniadaniu u Tiffany’ego.
Dalej akcja dzieje się bardzo szybko. Lisbeth przymierza tę suknię i na przyjęciu zostaje uznana za wschodzącą celebrytkę. Poznaje tam pewną znaną piosenkarkę, dzięki której jeszcze bardziej wchodzi w świat znanych gwiazd.
Dzięki starym sukniom swojej babci i umiejętnością krawieckim przyjaciółki, Lisbeth odnosi sukces i skupia na wszystkich swoją uwagę, nie tylko strojami, ale i swoją tajemniczością. W międzyczasie główna bohaterka zakłada także bloga modowego, który cieszy się bardzo dużą popularnością wśród znanych osobistości (zresztą, nie będziecie chyba zaskoczeni, ale wzmianki o blogowaniu były moimi ulubionymi:P).
Co się dzieje dalej? Już wam nie powiem. Jak się jednak okazuje świat celebrytów nie jest wcale taki kolorowy i każde kłamstwo prędzej czy później wychodzi na jaw.
Co naprawdę liczy się w życiu
Książka przede wszystkim daje lekcję tego, że za każdy błąd trzeba zapłacić, jednakże nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło.
Zakończenie wcale nie jest takie oczywiste jak w tego typu opowieściach i tutaj duży plus. Sama powieść jest napisana w taki sposób, że mimo iż jestem na zupełnie innym etapie życia, przypomniała mi o marzeniach, które pojawiają się u niektórych młodych dziewczyn.
Czytając, uśmiechałam się do siebie i przypominałam sobie swoją młodość i swoje marzenia. Było to bardzo cenne doświadczenie.
Książka ta faktycznie przypomina powieść Diabeł ubiera się u Prady. Jest młoda dziewczyna, wchodząca w świat mody, który okazuje się okrutnym. Chce spełniać swoje marzenia, po czym uświadamia sobie, że wszystko z bliska wygląda zupełnie inaczej.
Dla kogo jest to książka
Być jak Audrey Hepburn spodoba się przede wszystkim kobietom. Kobietom młodym, które są na podobnym etapie życia co główna bohaterka, czyli kształtującym dopiero swój światopogląd. Kobietom, które uwielbiają zabawy modą. Kobietom, które lubią typowo babską literaturę i kobietom, które podobnie jak Lisbeth uwielbiają Audrey.
Książkę czyta się bardzo szybko i jest naprawdę wciągająca. Jeżeli potrzebujecie ciepłej powieści z morałem w tle, na nadchodzące chłodniejsze wieczory – sięgnijcie po pozycję Mitchell Kriegman.
sniezynka –
Lisbeth to młoda, 19-letnia uczennica, a dorywczo również kelnerka z Nowego Jorku. Matka pragnie, by córka poszła w jej ślady i skończyła szkołę pielęgniarską, rodzeństwo notorycznie sprawia problemy, ojciec zmył się już dawno, została tona długów, a babcia wydająca się być jedyną normalną osobą w tej rodzinie, mieszka na osiedlu dla emerytów i jest cudowną starszą panią.
Oprócz babci, pocieszeniem dla dziewczyny jest jej przyjaciółka, która zapowiada się na całkiem niezłą projektantkę mody, a przy okazji kocha ją jak siostrę, przyjaciółkę… i czyżby coś więcej 😉 ?
Dziewczyna jest zachwycona znaną aktorką, Audrey Hepburn i pragnęłaby choć na chwilę nią być. Wprawdzie od czasów ‘Śniadania u Tiffany’ego’ życie uległo mocno zmianie, jednak ‚mała czarna’ wciąż jest w modzie. W modzie i na dodatek w cenie, bo to sukienka wyceniona na 1 milion dolarów. I przypadkiem trafia w zasięg wzroku bohaterki. Zupełnie nieoczekiwanie bohaterka trafia w niej na gustowną imprezę celebrytów. W szeregu tych przypadków poznaje swoją ulubioną piosenkarkę, która najpierw uroczo haftuje zawartością swojego żołądka tuż pod nosem Lisbeth, a następnie wyciąga od niej numer telefonu. Czy faktycznie się jeszcze odezwie? Jakie konsekwencje wyciągnie los od dziewczyny za przymierzanie sukni, której nawet nie powinna była zobaczyć? Zapraszam na lekturę!
Czytając tę powieść człowiek aż ma ochotę (ok, człowiek płci żeńskiej xD Nie wyobrażam sobie, by mężczyźni mieli podobne odczucia, ale też i nie wierzę, że jakiś facet to przeczyta) odstrzelić się jak ‘Stróż na Boże Ciało’, wiesz: mała czarna, sznur pereł na szyję, elegancki kok i wysokie szpileczki, które oko lubi najbardziej, choć sama noga niekoniecznie (tak, jak musisz w tym chodzić kilkanaście godzin non stop, rozumiesz, co mam na myśli).
Lisbeth poznaje świat celebrytów, który znacznie różni się od jej świata.
„Bieda wydawała się równie dobrym celem dobroczynnym, ale czytałam, że współczucie w kręgach typu ‘jakie mam dziś założyć brylanty’ przeżywało kryzys, więc podejrzewam, że łatwiej było zlitować się nad gepardami.” (str. 123)
A my poznajemy ten świat razem z nią. Trochę to przypomina szaloną bajkę, która odbywa się kosztem prawdziwego życia dziewczyny. A mnie zastanawiało też czy takie sytuacje, na jakie pozwala sobie bohaterka, byłyby faktycznie tam możliwe (np. gdzie, u licha, jest ochrona celebrytów na tych wszystkich wielkich imprezach??)
Powieść jest mocno przesycona Audrey Hepburn. Jeśli nigdy o niej nie słyszałaś, z książki dowiesz się, jakie filmy z udziałem tej aktorki warto obejrzeć (Sama polecam ‘Sabrinę’). Momentami autorka pokusiła się o cudowną interpretację poszczególnych scen z filmów i przyznam, że jestem jej za to wdzięczna, bo dało mi to zupełnie inne spojrzenie na niektóre tytuły, jak chociażby najsłynniejsze chyba „Śniadanie u Tiffany’ego”.
Przyjemna, lekka literatura kobieca, zwłaszcza dla nastoletnich kobietek. Czyta się szybko, sprawnie, a wygodny podział treści umożliwia zatrzymanie się w dowolnym miejscu, bez konieczności pozostania w połowie rozdziału. Na Czytelniczki czeka kilka niespodzianek, ciekawe podkręcenie akcji pod koniec i urocze wątki poboczne, jak choćby prywatne życie najlepszej przyjaciółki Lisbeth.
Książka miała być na jedno popołudnie, a jednak udało mi się wciągnąć w treść i przeżywać problemy, jakie spotykają bohaterkę.
A na koniec mój ulubiony cytat:
„Kiedy nie masz nic do stracenia, możesz zyskać wszystko.” (str. 250)
Na więcej recenzji zapraszam pod adres: http://www.piorkonabiurko.pl
kasiulka1213 –
„Być jak Audrey Hepburn” to książka, która przedstawia losy młodej kobiety. Oszołomiona blichtrem, szykiem i bogactwem lat, w których żyła Audrey Hepburn, marzy aby choć przez chwilę przeżyć sytuacje rodem z filmu „Śniadanie u Tiffany’iego”. Co się stanie, kiedy marzenia niespodziewanie się spełnią?
Chyba każdy z nas miał kiedyś takie marzenie, aby chociaż przez jeden dzień być kimś innym. Lisbeth, to młoda dziewczyna, która pracując w „Dziurze”, jak określa knajpę w której jest kelnerką, stara się jak może zapomnieć o rodzinnych problemach. Siostra Courtney, której w głowie tylko zabawa, Ryan, młodszy brat, który wchodzi w trudny wiek oraz matka, alkoholiczka, która nie zauważa swojego problemu to czynniki, które skutecznie sprawiają, że dziewczyna chce zmienić swoje życie. Na szczęście Lisbeth ma przy sobie ludzi, na których może liczyć nawet w najgorszej sytuacji. Jej najlepszą przyjaciółką jest Jess, dziewczyna pracuje w muzeum, ma także babcię Bunię, która jako jedyna z jej rodziny potrafi zrozumieć jej fascynację latami sześćdziesiątymi. Zakończenie książki, którego wcale się nie spodziewałam, idealnie wyjaśnia postawę i zachowanie starszej kobiety. Kiedy Lisbeth otrzymuje wiadomość od swojej przyjaciółki, że będzie jej potrzebna pomoc w katalogowaniu części historycznej rzeźby. To co się później wydarzyło, miało wpływ na dalsze losy naszej bohaterki. Sukienka od Huberta de Givenchy’ego trafiła w ręce Lisbeth. Sukienka, którą miała na sobie Aurdey Hepburn w jej ulubionym filmie „Śniadanie u Tiffany’ego”.
Dziewczyna nie spodziewała się, że kiedy tylko włoży na siebie tę suknię, jej życie ulegnie zmianie. Kiedy Jess zgodziła się na to by przyjaciółka włożyła na siebie tę drogocenną suknię, niespodziewanie do pracowni wrócił szef dziewczyny. Takim to sposobem, Lisbeth ubrana i uczesana jak Audrey znalazła się w centrum przyjęcia jakie odbywało się w Muzeum Met. Od tej chwili, dziewczyna staje się kimś innym. Cały czas z późniejszą pomocą Jess trafia na ścianki, pokazy mody, imprezy gdzie zbierają się sami sławni i bogaci ludzie. Zakłada swojego bloga modowego, który w ekspresowym tempie staje się internetowym hitem. Osiąga sukces i cieszy się swoim nowym życiem. Jednak jest małe „ale”. Zapomina o wszystkim co powinno być dla człowieka ważne, a mianowicie o rodzinie, przyjaciołach, którzy byli dla niej wszystkim wtedy, kiedy nie była „sławna”. Po czasie przekonuje się jednak, że nie wszystko jest takie wspaniałe i piękne. Kiedy wpada w sidła kilku bogatych ludzi, którzy pod przykrywką sympatii chcą ją wykorzystać, zdaje sobie sprawę, że całe bogactwo, sława i to co się z tym wszystkim wiąże wcale nie jest takie fantastyczne. Książka ewidentnie pokazuje tę gorszą, ludzką stronę wszystkich sławnych osób. Obdziera ten „światek” z cekinów i brokatu, a ujawnia smutek, ból i chęć zemsty za każde, nawet najmniejsze przewinienie. W dobry sposób podkreśla również to, że kłamstwo ma krótkie nogi. Jeśli udajemy kogoś kim nie jesteśmy, prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, nawet jeśli bardzo staramy się to ukryć.
„Być jak Audrey Hepburn” to bardzo dobra książka, pokazująca tę dobrą i złą naturę człowieka. Przedstawia ludzkie pragnienie lepszego życia, brak wdzięczności za to co już posiadamy oraz to, że nie wszystko jest tylko i wyłącznie czarne albo białe bo życie jest wielokolorowe, pełne barw które ciągle są dla nas tajemnicą. Jeśli jeszcze nie przeczytałeś tej książki, musisz to koniecznie zmienić!
aivalarx94 –
W blasku jupiterów
Każdy czegoś pragnie. Każdy ma też swojego idola, którego chce naśladować. Dla Lisbeth prawdziwym autorytetem jest Audrey Hepburn, aktorka i modelka. Dziewczyna raz po raz ogląda filmy z jej udziałem, marząc, by mieć w sobie tyle wdzięku, ile Audrey w swojej najbardziej charakterystycznej roli w „Śniadaniu u Tiffany’ego”. Nic dziwnego, że kiedy Lisbeth może dotknąć słynnej małej czarnej, którą miała na sobie jej idolka, pod wpływem chwili decyduje się ją przymierzyć. Przeglądając się w lustrze nie wie jeszcze, że ta jedna sukienka diametralnie zmieni jej życie, a ona sama wkroczy do świata sławy i przepychu.
„Być jak Audrey Hepburn” na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo schematyczną powieścią. Główna bohaterka ma 19 lat, jest niewyróżniającą się dziewczyną pochodzącą z niespecjalnie zamożnej rodziny. Zupełnie przypadkiem dostaje od losu wyjątkową szansę, z której oczywiście korzysta, mimo ryzyka przykrych konsekwencji. Dodajmy do tego fakt, że Lisbeth ma przyjaciółkę lesbijkę i w którymś momencie zaczyna się nią interesować typowy przystojniak, do którego wzdychają tłumy kobiet. Jak widać, schemat goni tutaj schemat, ale – podkreślam: ALE – nie mogę nic poradzić na to, że książka niesamowicie mnie wciągnęła i zwyczajnie skradła moje serce.
Jednym z kluczowych elementów, który przemawia na korzyść tej powieści, jest na pewno styl autora. Tak, autora, bo mimo wszystko nieco mnie zdziwiło, że to mężczyzna napisał tę książkę. W każdym razie język, którym się posługuje Mitchell Kriegman, mogę podsumować krótko: łatwy, prosty i przyjemny. Pisarz świetnie oddaje uczucia, bardzo sprawnie opisuje tło wydarzeń, którym jest przede wszystkim ogólnie pojęty show-biznes, a do tego starannie kreuje swoich bohaterów, przez co są bardzo wyraziści i prawdziwi. W fabule nie brakuje miejsca na delikatny humor, co sprawiało, że czytanie było jeszcze przyjemniejsze. „Być jak Audrey Hepburn” nie ma w sobie jakiejś niesamowitej głębi, ale tak mi umiliła wolny czas, że kiedyś pewnie do niej wrócę.
Z ogromną ciekawością śledziłam, jak Lisbeth, młoda kobieta z wielkimi marzeniami tworzy sobie nową tożsamość, żeby móc te marzenia spełniać. Odtąd jej wolny dzień to nie zamykanie się w szafie, by nie słyszeć krzyków pijanej matki – zamiast tego staje się honorowym gościem na imprezach, gdzie gwiazdy muzyki i kina spokojnie popijają drinki. Oczywiście spora część fabuły jest naprawdę naciągana. Bohaterka zakłada bloga modowego, który tak błyskawicznie zyskuje popularność, że już po kilkunastu dniach nazwisko Lisbeth jest rozpoznawalne, a firmy odzieżowe wpychają jej próbki swoich produktów. Trochę to nierealne. Poza tym Lisbeth nieco zbyt łatwo przyszło wpasowanie się do nowego, zupełnie obcego świata. Niektóre sceny są naprawdę przewidywalne i dość naiwne, ale wpasowały się w konwencję całej książki, więc nie raziło mnie to specjalnie.
Istotne jest, że autor nie poświęca całej uwagi wyłącznie głównemu wątkowi. Pomijając diametralną przemianę Lisbeth, warto się chociażby pochylić nad kłopotami rodzinnymi bohaterki, bo matka alkoholiczka to nie jedyny problem. Ponadto Mitchell Kriegman uwypuklił konsekwencje rozpoznawalności, która naprawdę potrafi dać się we znaki, świetnym motywem jest także przeszłość babci Lisbeth, czyli coś, co wychodzi na jaw pod koniec książki, wprawiając czytelnika w duże zdziwienie (tak przynajmniej było u mnie). Trochę się bałam, że autor skieruje większość fleszy na samą Lisbeth, na jej rozterki miłosne czy samą „karierę”, że tak to nazwę z braku lepszego słowa, na szczęście nie zapomniał o wątkach pobocznych i sukcesywnie je rozwijał, dzięki czemu fabuła stawała się bogatsza i bardziej spójna.
Jak pisałam wyżej, postacie są wykreowane naprawdę dobrze. Samą Lisbeth polubiłam od razu, co mi się nieczęsto zdarza w przypadku głównych bohaterek – oczywiście pomijając to, co wyprawiała w sferze damsko-męskiej, bo za to chętnie bym nią potrząsnęła, najlepiej kilka razy. Świetną postacią jest również jej babcia, zwana Bunią, a także przyjaciółka Jess, która marzy o karierze projektantki. Długo można by wymieniać, bo niektórych bohaterów pokochałam, innych zdecydowanie mniej (Dahlia… jak ja nie znoszę tej kobiety), ale wszyscy bez wyjątku zostali opisani konsekwentnie i barwnie, zwłaszcza że niektóre osobowości są szczególnie mocne i wyróżniają się na tle innych. W tej warstwie absolutnie nie mam zastrzeżeń, ogólnie mówiąc świat przedstawiony został zarysowany bardzo zgrabnie.
Wspominałam już, że zakończenie miało pewien element zakończenia, a nawet dwa, czego nie chcę zdradzać. Reszta była do przewidzenia… Poza pewnym faktem. Nie spodziewałam się, że autor nie doprowadzi do końca wszystkich wątków. Zwykle lubię takie „otwarte furtki” w zakończeniu, ale w tym wypadku poczułam niedosyt. Nie wiem, co dalej z blogiem Lisbeth, co z pewnym panem, co z piosenkarką Tabithą… I było mi źle, że tego nie wiem. Podobnie jak nie mam pojęcia, skąd u głównej bohaterki nazwisko Wachowicz (!). Niby pojawiło się pewne uzasadnienie, jednak moim zdaniem i tak nie tłumaczy jego pochodzenia. Trochę mnie to rozczarowało.
„Być jak Audrey Hepburn” poniekąd sprawiło, że… sama zapragnęłam nią być. Powieść jest napisana ładnym, przyjemnym w odbiorze językiem, bohaterowie budzą skrajne emocje, a i sama historia obfituje w różne zwroty akcji. Cieszę się, że do mnie trafiła, bo nieco mi rozjaśniła ponure jesienne dni.
Wybebeszamy książki –
MAŁA CZARNA
Mówi się, że, zaraz obok czekolady, jest to najlepsza przyjaciółka każdej kobiety. Zgrabna, otulająca kształty, nieważne czy w kolanko, czy do samej ziemi. Ma sprawiać, że lśnimy, nawet wtedy gdy nie stoimy w światłach jupiterów.
Lisbeth jest jedną z tych bohaterek, którym brak pewności siebie. Stłamszona trudną sytuacją rodzinną, otoczeniem, zakopana w kocach i marząca. Marząca o świecie wielkich pieniędzy i wielkiej sławy.
Mogę chyba powiedzieć, że dziewczyna fascynuje się Audrey Hepburn. Podziwia ją, stawia sobie za wzór, widzi w niej cząstki swojej osobowości. Pragnie rozkwitnąć z tą samą siłą. Z tak samo spektakularną glorią.
Krąży pośród niezdecydowania, niepewnie potyka się o życie – problemy, decyzje, konsekwencje, wciąż w głowie odtwarzając soundtrack ze Śniadania u Tiffany’ego. Aż nadchodzi ten dzień, który wszystko zmienia.
Jedna sukienka. Jedna szalona, impulsywna decyzja. Jeden krok w świat ułudy.
PONIOSŁO MNIE?
„Być jak Audrey Hepburn” to jedna z tych książek, o których nie wiem do końca, co sądzić.
Pochłonęłam ją w zastraszająco szybkim tempie, zatopiłam się w świecie przedstawionym. Ekspresji kolorów, mieszance zmysłów i młodzieńczej niepewności. Kriegman pisze plastycznym językiem, pełnym ciepła i poufałości. Sprawia, że Lisbeth staje nam się bliska, jest nieomal jak dobra przyjaciółka.
Razem z nią odkrywamy kolejne karty prawdy – o świecie, ludziach, środowiskach.
Można powiedzieć, że wspólnie dorastamy. Nabywamy pewnego obejścia. Wchodzimy w umysł Lisbeth i razem z nią przeżywamy najbardziej upokarzające, szalone, szokujące i bolesne chwile.
„Być jak Audrey Hepburn” to literatura współczesna, ale kierowana raczej do młodych kobiet. Wątpię, by starsze panie lub dojrzałe kobiety odnalazły się tu tak sprawnie jak ja.
Błędy, które popełniała Lisbeth, jej niepewność, powolne dojrzewanie oraz otwieranie się na świat były mi znajome. Powiem więcej, były mi bliskie.
Stworzyłyśmy więź, która uczyniła mnie jej największą przeciwniczką i zwolenniczką. Chyba nie jestem w stanie napisać nic obiektywnego, ponieważ to tak, jakbym próbowała oceniać najlepszą przyjaciółkę wiedząc, że każdemu z nas zdarzają się momenty zapomnienia. Każdy z nas pragnie czegoś więcej. Chcemy dosięgać gwiazd i czasami po prostu musimy wspiąć się po kłamstwach. To złe, to niedobre. To wręcz karygodne, a jednak… jeżeli nawet tego nie robimy, to pragnienie drzemie gdzieś głęboko w nas.
CO WIĘCEJ?
„Być jak Audrey Hepburn” to przyjemna encyklopedia ciekawostek na temat aktorki, ale stanowią one jedynie tło dla historii Lisbeth i jej rodziny.
To właśnie grono najbliższych dziewczynie osób odgrywa, wprawdzie drugoplanowe, ale niezwykle ważne i znaczące role.
Wszystkie wykreowane postacie są barwne, złożone i warte wspomnienia. Nadają książce charakteru. Stanowią zabawną, domową, trochę melancholijną ramę, bez której wszystkie słowa nie tworzyłyby tak zgranej kompanii. Razem z garścią rodzinnych sekretów i modowym klimatem dają niezapomniany efekt.
O „Być jak Audrey Hepburn” nie da się, ot tak, zapomnieć. To książka lekka, idealna na zimowe wieczory, dla czytelniczek z otwartym i młodzieńczym umysłem lub dużą dozą zrozumienia.
Erna Eltzner –
× http://www.majuskula.blogspot.com ×
Wszyscy mamy idoli. Często ich twórczość realnie wpływa na czyjeś życie, inspiruje, pociesza w trudnych momentach. Jednak trudno sobie wyobrazić, że moglibyśmy przez moment wejść w skórę swojego największego autorytetu. Stać się kimś, kim nie jesteśmy.
Lisbeth Wachowicz to dziewiętnastolatka, która nadal szuka swego miejsca. Walczy z problematyczną matką i rodzeństwem, a ukojenie przynoszą jej tylko filmy z Audrey Hepburn, ukochana babcia i przyjaciółka. Jess studiuje kierunek związany z modą, pracuje w muzeum. Przypadek sprawia, że Lisbeth dzięki temu ma szansę przymierzyć pewną sukienkę. I to naprawdę szczególną, bo noszoną wcześniej przez samą Hepburn! Zbiegi okoliczności układają się w mozaikę — Wachowicz tworzy nową tożsamość, co przychodzi jej z łatwością. Skromna dziewczyna z New Jersey bryluje w roli celebrytki. Czy Lisbeth odnajdzie prawdziwą siebie?
Tytuł mnie nieco zmylił. Pomyślałam, że to kolejny poradnik, przybliżający postać słynnej Audrey Hepburn, jej stylu ubierania. Zaskoczyłam się po przeczytaniu opisu i stwierdziłam, iż warto poświęcić chwilę uwagi tej książce. Z główną bohaterką łączy mnie uwielbienie do wyżej wspomnianej aktorki. Lekka pozycja, dobra na odpoczynek po czymś głębokim. Tak podeszłam do powieści Mitchella Kriegmana, jak czas pokazał — słusznie. Lektura przyniosła mi sporo zabawy, choć posiada troszkę lukrową otoczkę. Świetnie nadaje się na film, komedię romantyczną z elementami wzruszeń. Nie zawsze mamy chęć na coś w stylu Ernesta Hemingwaya, przyjemnie jest się oderwać od rzeczywistości. Historia Lisbeth należy do tych nieprawdopodobnych, bajkowych. Miłych w odbiorze, choć po kilku tygodniach fabuła wypada z głowy. Mimo tego, zapamiętam nazwisko autora, bo chciałabym sięgnąć po jego inne książki. Taka stylistyka przypadła mi do gustu.
Zazwyczaj powieści tego typu są cieńsze. Zastanawiałam się, ile akcji można zmieścić na tylu stronach. Rzeczywiście, bohaterkę ciągle spotykają różne przygody, wpada w tarapaty, aby widowiskowo z nich wybrnąć. Osobiście usunęłabym parę kartek, szczególnie z pierwszych rozdziałów. Potrzebowałam chwili, aby móc się wgryźć i nabrać rytmu w czytaniu. Później było już tylko lepiej, polubiłam wiele postaci, z zainteresowaniem śledziłam ich perypetie. A podświadomie szukałam aktorki mogącej zagrać Lisbeth. Tak, chyba rzeczywiście chciałabym ujrzeć ekranizację. Podświadomie na nią czekam. Choć lepsza od filmów z samą Audrey raczej nie będzie! Czy w ogóle ktokolwiek dorówna tej kobiecie?
Kriegman skłonił mnie ku pewnej refleksji. Lisbeth odnajduje pocieszenie w kinematografii. A konkretniej przesiadując w szafie, z laptopem. Prawdopodobnie wszyscy powinniśmy na moment przystanąć i poszukać takiej rzeczy, która sprawi, że staniemy na nogi. Ciąg wydarzeń spotykający bohaterkę zadziwia, ale tym samym pokazuje wartość marzeń, nauki płynące z naszych zainteresowań. Pozytywy płynące z naśladowania dobrych cech idola. W kwestii samej Hepburn należy podkreślić, iż autor swoją książkę adresuje nie tylko do jej fanów, a także osób słabo kojarzących jej postać. Liczę, że dzięki temu więcej osób postanowi obejrzeć „Śniadanie u Tifanny’ego”.
Moją bezkonkurencyjną faworytką stała się Bunia, czyli babcia Lisbeth. Pełna klasy, uroku i ciepła. Mądra, nie przemądrzała. Ach, chciałoby się spotykać takie osoby na swej drodze. Wypić z nimi różowego szampana, wspominać sytuacje sprzed kilkudziesięciu lat. Między innymi dlatego zauroczył mnie sam pomysł na fabułę — uwielbiam przenosić się w czasie, choćby za pomocą literatury. Bunia i jej wnuczka w pewnym sensie porównują dwie epoki. Mające ze sobą tyle samo wspólnego, co dzielącego. Prywatki, miłostki, litry alkoholu. Odrobina fałszu wśród znajomych, jednak rodzące się prawdziwe przyjaźnie i wzajemne wsparcie. Warto przytoczyć teraz słowa Hepburn: „Pamiętaj, że kiedy potrzebujesz pomocnej dłoni — jest ona na końcu twojego ramienia. Gdy jesteś starszy, pamiętaj, że masz drugą dłoń: pierwsza jest po to aby pomagać sobie, druga, żeby pomagać innym”.
„Być jak Audrey Hepburn” z pewnością przypadnie do gustu osobom chcącym przeczytać coś prostego w odbiorze, ale równocześnie zajmującego. Pozycja świetna na jesienne wieczory, gdy marzymy o przeniesieniu się do pełnego blichtru Nowego Jorku. Nowego Jorku, gdzie można poznać nie tylko sławy, ale również własną osobowość.
kopecdorota775 –
Lisbeth to wielka fanka Audrey Hepburn, dlatego gdy nadarzyła się okazja przymierzenia wartej prawie milion dolarów sukni ze „Śniadania u Tiffany’ego”, nie mogła sobie tego odmówić. Bardzo ryzykowne, ale jakże przyjemne doświadczenie niespodziewanie odmieniło jej dotąd niezbyt ciekawe życie. Udając na celebryckich imprezach kogoś innego, zaczęła odkrywać prawdziwą siebie. Jednak czy wizerunek zbudowany na niejednym kłamstwie ma szansę przemienić się w coś prawdziwego?
„Czasem dobre rzeczy nie są zawsze takie wspaniałe, a złe rzeczy często wychodzą nam na dobre”
Troszkę baśniowa historia, w której rolę Kopciuszka XXI wieku otrzymuje dziewiętnastoletnia Lisbeth – z dysfunkcyjnej rodziny, bez planu na przyszłość za to z głową pełną marzeń. Polubiłam tę dziewczynę za to, że miała odwagę wejść do świata śmietanki towarzyskiej, mimo braku pewności siebie czy całej jakby nie patrzeć absurdalności tego udawania kogoś innego. Czy rzeczywiście wystarczy odpowiednio się prezentować by świat uwierzył, że jesteś tym, za kogo się podajesz? Z tym retorycznym pytaniem przejdźmy do celebryckiego świata pięknych i bogatych z książki.
Jest to w dużej mierze historia o elitarnym klubie bogaczy, postaci z pierwszych stron magazynów czy portali plotkarskich, na których może nie raz zdarzyło się nam popatrzeć z zazdrością, w końcu wydają się mieć wszystko to, czego nam, zwykłym śmiertelnikom często brakuje – olśniewającą urodę, pieniądze, udane biznesy, pięknych partnerów i ciągłe wakacje. Lisbeth wkracza w ten cudowny z zewnątrz świat by szybko przekonać się na własne oczy, że tak naprawdę król jest nagi, a sztuczność, pozerstwo, pozory i przede wszystkim sytuacje rodzinne gorsze niż te w jej domu są tam na porządku dziennym. Co więcej, w „jej” świecie, w którym człowiek liczy się z każdym dolarem może jednocześnie liczyć na wsparcie ze strony przyjaciół, a tego nie da się kupić za żadne pieniądze.
Czy zatem bohaterka wróci do swojego szarego życia, czy skusi ją wielki świat? A może uszczknie z niego coś dla siebie a przy tym nie przestanie być zwykłą dziewczyną? Przemiana wewnętrzna bohaterki, proces w którym przestaje jedynie udawać Audrey a zacznie być po prostu Lisbeth nie jest prosty, a na drodze czekają na nią problemy nie tylko te, które sama sobie zafundowała. Żeby spełnić marzenia musi najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę oczekuje od życia. Mimo tej nieco nierealnej historii (a może się mylę i celebryci w większości biorą się znikąd?) czytelnik może wynieść z powieści cenną naukę podaną w bardzo przyjemnej, czytelniczej formie – najważniejsze nie jest to, co mamy, a kim jesteśmy dzisiaj i kim chcemy być jutro. Znając odpowiedź, zostaje tylko wziąć się do roboty.
Bądź co bądź jest to lekka historia o młodej dziewczynie więc fakt, że bardzo przypadła mi do gustu jest dla mnie nieco zaskakujący, ostatnio nie przepadałam za podobnymi książkami. Może sekret tkwi w tym, że autorem nie jest Michelle jak błędnie sądziłam, a Mitchell? Mężczyzna, który przedstawił w pierwszoosobowej narracji tę opowieść w sposób, dzięki któremu nabrała głębszej wymowy niż tylko „złapanie” chłopaka? Nie wiem, w każdym razie nasz Kopciuszek przybył na bal nie tylko po to, żeby potańczyć z księciem. Potrafił zrobić coś więcej niż tylko zgubienie pantofelka, dlatego książka jest warta przeczytania.
co-przeczytalam.blogspot.com