Wydawnictwo Nowej Ery
BOK: +48 739 200 932
Jestem śmiertelnie chory

Zaprezentuję Ci historię śmiertelnie chorej osoby, która dzielnie stawiała czoła swoim dolegliwościom. Odbyła podróż astralną, dzięki czemu mogła doświadczyć wydarzeń ze swoich wcześniejszych wcieleń.Dzięki temu poczuła się lepiej i zrozumiała, że będzie nadal żyć. Mimo że nie w tym wcieleniu i życiu.

ODCHODZENIE Z WDZIĘKIEM 

U Grace zdiagnozowano nowotwór piersi. Początkowo była wściekła, przerażona i smutna.

Nasza pierwsza sesja była niesamowitym doświadczeniem dla nas obojga. Ta niezwykła kobieta w naturalny sposób wyczuwała ener­gie. Bardzo szybko się rozluźniła, po czym pozwoliła uzdrawia­jącej energii pochodzącej od Stwórcy (Uniwersalnej Energii, czy też chi) swobodnie przepływać przez swoje ciało. Niemal od razu udało jej się opuścić ciało fizyczne, wyruszyć w podróż astralną i dotrzeć na niebiańskie pola.

Kiedy obserwowałem piękne kolory auryczne, które spływały znad jej czakry korony i wirowały wokół całej jej głowy, byłem zaszczycony i szczęśliwy. Owe światła wypełniły następnie jej ciało, przepływając przez czakry i meridiany. Jasny błękit, niesa­mowita zieleń i intensywna biel otoczyły jej aurę i wypełniły całe jej ciało. (Były to uzdrawiające kolory, które spłynęły z niebiań­skich pól). Kilka sekund później jej twarz uległa przemianie. Zo­baczyłem na niej oblicze anioła stróża mojej klientki. Emanowa­ło pięknem i spokojem.

W trakcie sesji Grace rozmawiała z aniołami i świetlistymi isto­tami, a przez jej ciało cały czas przepływała energia. Udało jej się również nawiązać kontakt z ukochanymi osobami, które odeszły już z tego świata. Miała poczucie, że swobodnie unosi się w prze­strzeni niczym liść na delikatnym wietrze. Chwilę później dozna­ła wizji pięknych ogrodów i wspaniałych budowli. Podczas tego niezwykłego doświadczenia otrzymała również różnego rodzaju informacje, wiedzę i mądrość.

W pewnym momencie opowiedziała o tym, że weszła przez wielkie złote drzwi do ogromnej biblioteki. Kiedy się rozejrzała, zobaczyła drewniane stoły, na których leżały księgi i zwoje. Po obu stronach budynku znajdowały się niezliczone rzędy półek. Ujrza­ła na nich tysiące książek i innych dokumentów. Z góry sączyło się jasne światło, tworząc nieziemską atmosferę. Poprosiłem Gra­ce, by szła dalej i opowiadała mi o wszystkim, co widzi i czuje.

– Idę przez wielką bibliotekę i dokładnie ją oglądam. Widzę istoty odziane w dziwne ubrania, noszą książki i zwoje. Myślę, że to przewodnicy duchowi. Jeden z nich zbliża się do mnie i chce, żebym za nim poszła – wyjaśniła Grace.

– Dobrze. Opowiadaj o wszystkim, co się dzieje i co widzisz – powiedziałem.

– Ów przewodnik prowadzi mnie przez długi korytarz, na którego końcu znajdują się drewniane drzwi. Mój towarzysz je otwiera i wchodzimy do przestronnego pomieszczenia. Widzę tam ustawiony przy oknie stary drewniany stół, na którym leży oprawiona w skórę księga. Przewodnik mówi mi, że to moja kronika duszy. Chce, żebym do niej zajrzała. – Grace na chwilę zamilkła. Jej oczy po­ruszały się szybko na boki pod zamkniętymi powiekami, co ozna­czało, że była głęboko pogrążona w odmiennym stanie świado­mości. – Och! Kiedy otworzyłam swoją kronikę duszy i zaczęłam ją przeglądać, na jednej z jej stronic pojawił się film. Widzę teraz samą siebie. Jestem ubrana w suknię z XIX wieku. Wydaje mi się, że jestem młodą tancerką. Mam jasne włosy i trzymam w dłoni szklankę z napojem. Słyszę wokół siebie muzykę i śmiechy. Wszy­scy się świetnie bawimy.

Pochyliłem się do przodu i powiedziałem:

– Zrób głęboki wdech i przejdź do następnej sceny z tego ży­cia. Niech ukaże się w twoim umyśle. Grace przez chwilę milczała, po czym podjęła z podekscyto­waniem:

– Och, nie. Jeden z moich klientów wszedł do knajpy z pisto­letem w dłoni. Jest wściekły i krzyczy na mnie. Wydaje mi się, że nazywa się Tom. Jest zazdrosny o moich innych klientów, w szcze­gólności o swojego konkurenta. Wydziera się na całe gardło. Wszy­scy się chowają. Tom mierzy do mnie z pistoletu i strzela. Czuję straszny ból w klatce piersiowej i upadam na podłogę. Nie mogę oddychać. Wszystko staje się czarne. Wiem, że umieram. Jest mi smutno.

– W porządku. Chcę, abyś uniosła się nad tą sceną i przyjrza­ła jej przez kilka chwil z góry. Następnie pozwól, aby przyszli do ciebie anioły i przewodnicy duchowi – powiedziałem.

– Tak. Unoszę się nad ciałem, przelatuję przez dach i zmie­rzam w kierunku nieba. Widzę piękną anielicę, która wyciąga ku mnie ręce. Bierze mnie za dłoń i prowadzi do spokojnego ogrodu. Mówi mi, żebym się rozluźniła.

Następnie zasugerowałem Grace, aby znów stanęła przed swo­ją kroniką duszy i przerzuciła kartkę. Kiedy to zrobiła, zobaczyła scenę z innego swojego wcielenia. Znajdowała się teraz w małym miasteczku w Anglii. Ta inkarnacja była dla niej bardzo spokoj­na i uzdrawiająca. Niebawem zobaczyła ostatnie momenty tego życia. Dożyła sędziwego wieku, a kiedy umierała, wokół jej łóż­ka zgromadziło się wielu członków jej rodziny. Odczuwała spo­kój i spełnienie. Leżała na łóżku i po prostu powoli opuściła swoje ciało. Unosiła się przez chwilę w pomieszczeniu, po czym zaczę­ła lecieć w kierunku nieba.

Trafiła do pięknego ogrodu i rozmawiała ze swoim aniołem stróżem o wielu osobistych sprawach. Kiedy spojrzałem na jej twarz, odniosłem wrażenie, że wizyta w ogrodzie na niebiańskich polach bardzo się jej podoba. Otrzymała od swojego anioła bar­dzo dużo informacji.

Mogłem już sprowadzić Grace na Ziemię. Poprowadziłem ją z powrotem do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, i do jej niezdrowego ciała. (Musiałem się bardzo natrudzić, aby znaleźć uspokajające słowa i łagodne zachęty, które były w stanie skłonić ją do powrotu na Ziemię!) Kiedy otworzyła oczy, pojawił się blask. Grace powiedziała:

– To było wspaniałe! Czuję się znakomicie!

Przez jakiś czas ta niesamowita kobieta przychodziła do mnie na dostrajające sesje. Poddawała się również zabiegom reiki prze­prowadzanym przez moją żonę.

Grace na bieżąco informowała nas o stanie swojego zdrowia fi­zycznego, regularnych wizytach u lekarza rodzinnego i spotkaniach z onkologiem. Pewnego dnia z dumą oznajmiła:

– Nie mam już raka. Mój lekarz rodzinny twierdzi, że nastąpi­ła u mnie remisja. – Wszyscy byliśmy oczywiście zachwyceni tą nowiną.

Przez następne cztery lub pięć lat Grace była stosunkowo zdro­wa, szczęśliwa i aktywna. Przez większość czasu nie odczuwała bólu. Była wspaniałą matką, żoną i przyjaciółką dla wszystkich bliskich jej osób. Uważano ją za świetną organizatorkę, która po­trafi o wszystkich zadbać.

Niestety w jej ciele znów pojawił się nowotwór. Miała guz w węźle chłonnym pod prawą pachą. Jej onkolog chciał go usu­nąć chirurgicznie. Choć nie było jej łatwo, wciąż była osobą silną i pozytywnie nastawioną do życia, a jej umysł pozostawał spokoj­ny. Miało to dla niej ogromne znaczenie. W końcu zadecydowała, że podda się operacji. Niestety w ciągu kilku tygodni nowotwór zaatakował jej kości. Zaczęła szybko marnieć w oczach. Zaplanowała ostatnie dni swojego życia z wdziękiem i godno­ścią. Poprosiła Carol i mnie, abyśmy towarzyszyli jej, kiedy bę­dzie musiała opuścić tę planetę i powrócić do prawdziwego domu w Niebie. (Jakkolwiek było, Grace przez wiele lat regularnie od­wiedzała niebiański wymiar).

Dzień przed tym, jak odeszła z tego świata, jej mąż poprosił Ca­rol i mnie, abyśmy przyjechali do ich domu. Grace leżała nieprzy­tomna na łóżku, obok którego leżały piękne kwiaty. Zobaczyłem obok jej głowy pięknego anioła. Spoglądał na nią z góry i uśmie­chał się do niej. W pobliżu jej stóp ujrzałem inną świetlistą isto­tę. Dotykała jej nóg. Carol i ja z miłością wzięliśmy Grace za ręce i powiedzieliśmy cicho:

– Wszystko w porządku, Grace. Możesz wrócić do domu.

Po pogrzebie, który został potraktowany jako celebracja całe­go życia Grace i został częściowo zorganizowany przez nią samą, członkowie jej rodziny odwiedzili nas w naszym domu. Wszy­scy twierdzili, że walka z nowotworem wcale nie była dla Grace przygnębiająca. Przy różnych okazjach nazwała ją wręcz podróżą!

Grace miała wystarczająco dużo szczęścia, aby przed śmiercią odwiedzić niebiański wymiar, doświadczyć kilku swoich wcze­śniejszych wcieleń, porozmawiać ze swoimi aniołami i przewod­nikami duchowymi oraz nawiązać kontakt z najbliższymi, którzy odeszli już z tego świata. Kiedy opuszczała Ziemię, wiedziała, że po porzuceniu ciała fizycznego trafiamy w lepsze miejsce. Rozu­miała, że jest nieśmiertelna i że śmierć nie istnieje.

Historia pochodzi z książki PODRÓŻE DUSZY Douglasa de Long

podróże duszy