Korzyści płynących z jedzenia fermentowych produktów chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać. Gdyby jednak znalazł się ktoś, kto nie pamięta ich niezaprzeczalnych zalet, spieszymy z pomocą: kiszonki uodparniają, obniżają ciśnienie krwi, mają działanie antynowotworowe, pomagają pozbyć się zbędnych kilogramów, a nawet leczą kaca. Poza tym oczywiście charakteryzują się wyjątkowymi walorami smakowymi i ich obecność w codziennym menu to wspaniałe urozmaicenie dla naszych kubków smakowych.
Na polskich stołach kiszonki obecne były zawsze. Sposób ich przygotowywania i podawania zmieniał się na przestrzeni wieków, a popularność wynikała przede wszystkim z kwestii użytkowych – fermentacja była doskonałą metodą konserwowania żywności. Teraz jednak kiszonki przeżywają swój prawdziwy renesans. W XXI wieku, kiedy część z nas nie wyobraża sobie życia bez fastfoodów i coca-coli, inni poszukują zdrowej i pełnowartościowej, odżywczej alternatywy. I taką jest właśnie dieta bogata w fermentowane produkty.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób na co dzień związanych z gastronomią, postanawia szerzyć ideę kiszenia. Ale po kolei! Od czego się to wszystko zaczęło?
W czerwcu tego roku na polskim rynku pojawiła się niezwykła książka – Sztuka fermentacji. Jej autorem jest nieznany wcześniej w Polsce Amerykanin Sandor Elix Katz. Od kilku lat konsekwentnie fermentuje on wszystko, co mu wpadnie w ręce i przekonuje przy tym świat o zbawiennych właściwościach fermentowanej żywności. Odnajduje w niej zresztą nie tylko sposób zaspokojenia apetytu czy kolejną formę rozkoszowania się smakiem – dla niego fermentacja ma również wymiar duchowy.
Sztuka fermentacji szybko została okrzyknięta „biblią kiszenia”. Zawiera wszystko, co na ten temat chcielibyście wiedzieć. I – co najważniejsze – stała się inspiracją dla wielu osób, które zaczęły odkrywać kiszonki od nowa lub na nowo. Mania fermentowania zawładnęła internetem, blogosferą, a także kartami dań wielu restauracji. Jej część dostała się również na kinowe ekrany.
6 listopada w kinie Muranów w ramach festiwalu FILMS for FOOD został wyświetlony film o Sandorze Katzie, „Sandorkraut: A Pickle Maker” (w wolnym tłumaczeniu – „Mistrz kiszonek”). Krótkometrażowa produkcja przybliża nam historię Katza i w piękny sposób opowiada o samej idei fermentowania. Po projekcji filmu została zaprezentowana postać Aleksandra Barona – szefa kuchni warszawskiej restauracji Solec 44, który – idąc w ślady Katza – również skupił swoją kulinarną działalność na fermentowanych produktach i postanowił szczerzyć ideę kiszenia wśród Polaków. Wziął on również udział w dyskusji na temat fermentowania. Kiedy przed wejściem na salę zapytałam go, czy ma tremę, odpowiedział: „Tremę? No coś ty. Jak coś mnie naprawdę pasjonuje, mogę o tym opowiadać godzinami.” I o to chodzi!
W dyskusji udział wzięli również Katarzyna Błażejewska-Stuhr – dietetyk kliniczny, Magdalena Tomaszewska-Bolałek – specjalistka od kuchni azjatyckiej oraz Maciej Nowicki – szef kuchni Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Dyskusję prowadziła Agata Michalak, naczelna magazynu KukBuk. Od tak zacnego grona usłyszeliśmy m.in. o roli kiszonek w polskiej kuchni na przestrzeni wieków, o ich działaniu na nasz organizm oraz o tradycji przyrządzaniu kimchi w Korei Południowej. Aleksander Baron zachęcał głównie do samodzielnego kiszenia w naszych domowych kuchniach:
„Sandor Katz pisze, że słoik można wyżebrać w jakimś sklepie, kapustę znaleźć gdzieś za sklepem spożywczym, bo tam często stare leżą, a sól ukraść z jakiegoś McDonaldsa. I rzeczywiście, food cost mamy wtedy zerowy”
Odpowiadał również na pytania z widowni. Zapytany o prosty przepis „na już”, powiedział:
„Zbliżają się Święta, warto więc ukisić buraki i zrobić zakwas na barszcz. I potrzebujemy do tego naczynia, buraków, wody i – moim zdaniem – tylko czosnku. Ja lubię ten proces stabilizować czosnkiem, nie dodając w ogóle soli. Ważne, żeby to nie była woda z kranu, bo chlor zabija nam bakterie. Ważne też, żeby odpowiednie były buraki i czosnek. Tzn. żeby nie były pełne pestycydów, chemii i nie wiadomo czego tam jeszcze. Więc tak naprawdę musimy się postarać tylko o pełen wartości produkt. Zawsze powtarzam, że produkt jest najważniejszy w gotowaniu i zalać to wszystko wodą, zakręcić, odkręcać co pewien czas, żeby nam słoik nie wybuchł. Za kilka tygodni czy miesięcy cieszyć się przepięknym zakwasem.”
Najbardziej smakowitym momentem Fermentu na Muranowie był festiwal kiszonek, kiedy można było skosztować niezwykłych owoców fermentu. Choć tak naprawdę – nie tylko owoców. Wśród fermentowych entuzjastów znalazł się m.in. Michał Kępiński, który częstował takimi smakołykami, jak kiszona musztarda jagodowa, kiszony miód z krwawnikiem, kiszone banany z czosnkiem i chili czy kwiaty bzu w occie jabłkowym. Brzmi kosmicznie? Smakuje doskonale. Chociaż zjedzenie pełnej łyżeczki bananów z chili i czosnkiem przyprawiła mnie z początku o zawrót głowy – w końcu to tylko dodatek do głównych dań. Na przyszłość będę wiedziała.
Wśród kiszonkowych miłośników nie mogła zabraknąć również nas – czyli wydawnictwa Vivante. W końcu to my wydaliśmy Sztukę fermentacji, a na wiosnę planujemy publikację drugiej książki Katza – Dziką fermentację. Ten, kto jeszcze nie miał swojej księgi kiszenia, w Muranowie miał szansę zaopatrzyć się we własny egzemplarz albo przynajmniej przewartować jej kartki.
Było pysznie! Dziękujemy pomysłodawcom i organizatorom wydarzenia: Lucynie Zembowicz i Jakubowi Gutkowi.
A resztę zachęcamy: Róbcie dobry ferment!