Ho’oponopono to pochodząca z Hawajów metoda duchowego oczyszczania, która polega na wybaczaniu. Najważniejsze aspekty i praktykę Ho’oponopono opisała Krystyna Kwiecinski w książce „Ho’oponopono. Siła tworzenia”. Autorka udzieliła nam obszernego wywiadu, w którym opowiada m.in. skąd wzięło się u niej zainteresowanie Ho’oponopono i kto może korzystać z tej techniki.
Ewa Szyłko: W jaki sposób zainteresowała się Pani Huną i Ho’oponopono? Czy w Pani przypadku również zaczęło się to od potrzeby duchowego uzdrowienia, oczyszczenia?
Krystyna Kwiecinski: Pochodzę z domu, w którym od zawsze stosowało się metody Huny i pracowało się z wyższym „ja”. Już w szkole średniej posiadłam wiedzę radiestezyjną, potem zainteresowały mnie metody reiki, nieustannie towarzyszyła mi wiedza ezoteryczna, która uzupełniała tę już posiadaną. Odkąd pamiętam, spotykam na swojej życiowej drodze ciekawych ludzi ezoteryki, którzy pomagają mi w ciągłym rozwoju duchowym. Gdy tylko mam okazję i czas, jeżdżę na różnego rodzaju spotkania, kursy, prelekcje, bez względu na to, gdzie się odbywają. Wciąż bowiem chcę dowiadywać się czegoś nowego, uzupełniać swoją wiedzę.
Potrzebę rozwoju duchowego ma każdy z nas, tylko jedni już o tym wiedzą, a inni muszą się o tym dopiero dowiedzieć przekonać. Fakt ten należy zauważyć, a tę potrzebę zrozumieć. Nic na siłę, każdy musi do tego dorosnąć, bez względu na to, ile ma lat….
Ho’oponopono wywodzi się z hawajskiej Huny, która zakłada, że cała rodzina wspólnie rozwiązuje problem jej członka, traktując go jak swój własny. Dlaczego we współczesnym społeczeństwie człowiek jest zostawiany sam sobie ze swoimi problemami? Z czego to wynika? Czy można to zmienić?
Na Hawajach rodziny mieszkały w jednym domu, na jednej posiadłości, tzn. dziadkowie z dziećmi, wnukami, wujostwem itp. W Europie, w dobie obecnej cywilizacji, bardzo rzadko spotykamy się z taką sytuacją, aby kompletna rodzina –począwszy od dziadków, poprzez wujostwo, a skończywszy na wnukach – mieszkała w jednym domu. Bardzo często z różnych powodów dzieci porzucają swój rodzinny dom. Nierzadko są skłócone z rodziną, robią to także w celu poprawienia sytuacji finansowej, zdobycia lepszej pracy itp. Przeprowadzają się do innego miasta lub państwa. Nierzadko również rodziny, nawet te najbliższe, są „porozrzucane” po całym świecie. Fakt ten utrudnia nie tylko kontynuowanie tradycji hawajskiej – a więc wspólnego rozwiązywania rodzinnych problemów, ale też kontakt członków rodziny.
Współczesne polskie społeczeństwo jest nauczone społecznej izolacji, często sąsiad nie zna sąsiada, a jeśli nawet go zna, to bardzo powierzchownie. Przyczyny tego stanu rzeczy są różne – przede wszystkim jest to strach przed tym, że inni dowiedzą się czegoś o nas, będą zazdrośni, obgadają nas przed innymi, doniosą do urzędu itd.
Strach przed innymi może być też negatywnym wspomnieniem z tego wcielenia lub z innych. Odczucie to powinno być jak najszybciej oczyszczone, gdyż blokuje nam kontakty międzyludzkie. Tak naprawdę ludzie, którzy sami próbują rozwiązać swoje problemy, nie są zostawieni „samym sobie”, oni tylko wybrali taką, a nie inną drogę. W dowolnej chwili każdy może to zmienić poprzez zmianę swojego wyboru…
Ho’oponopono nie mówi, że tylko w kręgu rodzinnym można rozwiązać swoje problemy, że w grupie moc oczyszczania działa silniej… Jeżeli nie ma takiej możliwości, warto przeprowadzić rytuał oczyszczania samodzielnie. Co prawda, ja preferuję oczyszczanie w grupie, ale gdy jej nie ma, to oczyszczam się indywidualnie, uzyskując równie dobre, pozytywne efekty…
Na dzień dzisiejszy odległość w zasadzie nie jest już problemem, tak jak kiedyś. Istnieją szybkie środki lokomocji, telefony, komputery i Internet. Oczyszczanie na odległość za pomocą telekonferencji również dobrze funkcjonuje, trzeba tylko chcieć. Nieraz wykorzystywałam dobrodziejstwa techniki, aby pomóc sobie i innym. W Hunie to jest właśnie piękne, że możemy się oczyszczać samodzielnie i w grupie – w oby przypadkach z bardzo dobrymi efektami.
Wybaczanie to bardzo złożony proces, Pani proponuje afirmację: „Przebaczam tobie. Przebaczam sobie. Jest mi bardzo przykro. Kocham ciebie. Kocham siebie. Dziękuję”. Jednak nierzadko wypowiadane słowa nie są spójne z tym, co chowamy w sercu, nie zawsze są identyczne z naszymi myślami. Jak dochodzi się do etapu, gdy nasze słowa są wyrazem pełnej szczerości?
Ja nie proponuję wymienionych w pytaniu zdań, tylko przekazuje wiedzę – filozofię Ho’oponopono. Powyższe zdania trudno jest nazwać afirmacją! Ho’oponopono to wybaczenie i pokochanie, bez tych czynności ono nie działa. Te cztery słynne zdania są tzw. „modlitwą oczyszczającą”, mającą na celu oczyszczenie, wymazanie negatywnych zapisów znajdujących się w naszej podświadomości – wspomnień związanych z negatywnymi przeżyciami, traumą, wojnami itp., z tego i innych wcieleń. Wspomnienia te mają zawsze negatywny potencjał energetyczny, powodujący w obecnym życiu wszelkiego rodzaju blokady zdrowia, prosperity, partnerstwa i inne.
Powtarzanie słów: „wybaczam sobie” lub „kocham siebie” nie ma nic wspólnego ze szczerością. Wszyscy znamy z dzieciństwa czarodziejskie słowa „przepraszam” i „dziękuję”. One są naprawdę magiczne. Moc brzmienia tych wyrazów zmienia nasz energetyczny potencjał co czyni nasze życie szczęśliwszym.
Powtarzanie wyrażeń „kocham siebie” lub „przebaczam sobie” ma na celu oczyszczenie naszej podświadomości, podniesienie poziomu naszych wibracji i poprawienie nastroju. Świat powoli zacznie być dla nas ładniejszy. Repetując te słowa, rozmawiamy ze swoją podświadomością. Kiedyś odszukała mnie klientka, potrzebująca natychmiastowej pomocy, gdyż miała poważne problemy z partnerem. Nie potrafiła powiedzieć głośno pozornie łatwego zdania „wybaczam sobie”. Jej wysiłki trwały ponad 10 minut. W końcu bardzo cichym szeptem to wypowiedziała i zalała się łzami. Za każdym, powtarzanym jak mantra, zdaniem „przebaczam sobie”, było jej łatwiej, potem potrafiła już sobie powiedzieć, że kocha siebie właśnie taką, jaką jest. Obecnie jest chyba najszczęśliwszym człowiekiem w swojej okolicy. Z historii tej wynika, że najłatwiejsze zdania przychodzą nam najtrudniej, szczególnie jeśli mówimy o sobie, i nie ma to nic wspólnego ze szczerością!
Słowo „dziękuję” powoduje wprowadzenie człowieka w silną, pozytywną biegunowość energii, w której dominują zaufanie, poczucie własnej wartości, miłość do siebie samego, wolność i połączenie z wyższym „ja”. Człowiek oczekuje tylko tego, co dla niego najlepsze, i jest za to wdzięczny! Jeżeli nie jest, to musi jeszcze trochę nad sobą popracować.
Klasyczne Ho’oponopono zakłada 4 fazy radzenia sobie z problemem: otwarcia, dyskusji, odciążenia i zakończenia. Dlaczego te wszystkie etapy są ważne i jak sprawić, aby faza dyskusji nie przerodziła się w wojnę na słowa?
Stwierdzenie, że Ho’oponopono składa się z czterech faz, jest wnioskiem bardzo uproszczonym. Etapów rytuału oczyszczającego, według zasad klasycznego Ho’oponopono, jest więcej, wszystkie są bardzo ważne i nie powinno się żadnego z nich pomijać ani z niego rezygnować. Nasz intelekt nie jest w stanie sam poradzić sobie z problemami, do rozwiązania których potrzebuje metody, jaką jest Ho’oponopono. Metoda ta neutralizuje negatywne energie, wymazuje wspomnienia, a powstałe wolne miejsce wypełnia miłością bezwarunkową.
Spotkanie grupy jest zawsze prowadzone przez najstarszego członka rodziny albo nauczyciela lub mediatora. To on jest odpowiedzialny za harmonię przebiegu spotkania. Cały proces przeprowadza się w atmosferze mądrości, wysłuchania, spokoju, zrozumienia, przy wspólnej modlitwie otwarcia (haw. PULE), by rozwiązanie problemu (haw. OIA´ PO) nastąpiło jak najbardziej harmonijnie i najkorzystniej dla wszystkich członków spotkania. W fazie „otwarcia” Ho’oponopono uczestnikom przedstawia się problem (haw. HIHIA). Na następnym etapie spotkania odmawiają oni wspólnie modlitwy, mające ułatwić wysłuchanie i wspólne zrozumienie problemu, stworzyć harmonię wypełnioną miłością po to, by jak najlepiej rozwiązać omawiany problem.
Neutralna osoba wymienia pojedyncze aspekty kwestii będącej przedmiotem rozważań i przeprowadza dyskusję na ten temat (haw. MAHIKI). tak długo, aż wyjaśnione zostaną wszystkie nieporozumienia. Przy czym wyklucza się konfrontacje między zwaśnionymi stronami (haw. WEHE WEHE). Zawsze mówi tylko jedna osoba, inni w tym czasie słuchają. Jeżeli problemem jest kłótnia dwóch osób, to każda z nich zostanie wysłuchana po to, by mogła przedstawić swój punkt widzenia (haw. HIHIA).
Przy nadmiernych emocjach grupy, prowadzący może ogłosić przerwę (haw. HO´ OMALU), trwającą tak długo aż emocje dyskutujących znowu znajdą się pod kontrolą. Gdy faza dyskusji zostanie zakończona, rozpocznie się faza przepraszania, wybaczania, przebaczania również samemu sobie (haw. MIHI).
W Pani książce jest rozdział pt. „Negatywne energie” – metoda Ho’oponopono radzi zerwanie ze złymi doświadczeniami z przeszłości. Jak sobie z tym poradzić, gdy przeszłość ma wciąż wpływ na naszą teraźniejszość?
Przeszłość ma na nas wpływ tylko wtedy, gdy na to pozwolimy. Wszystko, co spotyka nas w życiu, dzieje się za naszym przyzwoleniem. Niektórzy ludzie powtarzają, że przeszłość ich prześladuje. Oznacza to, iż nie przebaczyli oni sobie i innym, wciąż mają żal za zdarzenia, które ich kiedyś spotkały. Słyszałam ostatnio od pewnego pana, który należy do ludzi wysoko wykształconych, że on nie wybaczy swojej teściowej „czegoś tam”, bo ona nie jest tego warta… Z tego komunikatu wynika tylko jedna diagnoza – ten pan ma bardzo duży problem z poczuciem własnej wartości, jego podświadomość uważa, że nie jest on wielu rzeczy wart. Pan ten nie rozumie również, że przebaczając komuś, nawet tylko w swoich myślach, oczyszcza przede wszystkim siebie z negatywnych potencjałów, powodujących choroby naszego ciała fizycznego itp. Bowiem człowiek zajmujący się przeszłością nie ma czasu na teraźniejszość. Można to porównać do jazdy samochodem – jadąc do przodu, nie można ciągle patrzeć we wsteczne lusterko! Patrząc, co się dzieje z tyłu samochodu, mogę nie dostrzec, co się dzieje przede mną…
Pani się pyta, co robić, by przeszłość nie miała wpływu na nasze obecne życie? To jest bardzo proste – wybaczyć przede wszystkim sobie, potem osobom zaangażowanym w daną sytuację, pokochać siebie takim, jakim się jest, a cały problem przeszłości wysłać z miłością do światła. To wszystko…
Jak to możliwe, ze Ho’oponopono może nawet pomóc w poprawie naszych finansów? Czy można to traktować jako obietnicę bogactwa, jeśli będziemy nad sobą solidnie pracować?
Ho’oponopono nic nikomu nie obiecuje! Ho’oponopono jest procesem uwalniania negatywnych wspomnień, oczyszczania naszej podświadomości – poprzez ten proces następuje oczyszczanie blokad z obecnego życia, a w powstałe na skutek oczyszczania miejsce wkraczają boska energia, światło i miłość.
Bardzo często oczyszczenie rożnego rodzaju blokad, na różnych poziomach i przestrzeniach, poprawia w naszym obecnym życiu prosperity, zaś harmonia na wszystkich poziomach prowadzi do dostatku lub – jak kto woli – do bogactwa. Problem w tym, że różnie są interpretowane terminy „dostatek” czy „bogactwo”. Jeżeli ktoś będzie stosować Ho’oponopono z obsesyjną myślą, by zostać milionerem – powstanie wtedy dysharmonia. Nie sądzę więc, żeby to się komuś udało, ponieważ Ho’oponopono jest harmonią, miłością i przebaczeniem, a nie żądzą pozyskania czegoś…
Czy książkę można potraktować jako poradnik – jak lepiej żyć?
Nie traktowałabym tej książki jako poradnika życia. Każdy z nas tutaj na ziemi ma inne zadania do wykonania, dlatego nie da się w punktach wypisać, co komu potrzeba. Moja książka ma na celu ułatwić wszystkim zainteresowanym dostęp do tej fantastycznej, starożytnej, mądrej wiedzy, ułatwić przeprowadzenie procesu oczyszczania, pokazać indywidualną drogę rozwoju duchowego i uświadomić każdemu zainteresowanemu, że oczyszczanie nie jest wcale takie trudne i jest dostępne dla każdego, kto tylko odczuwa potrzebę oczyszczania i zmian.
Czy ta książka to propozycja dla każdego?
Ho’oponopono jest prostą metodą uzdrawiania duchowego, może być stosowana praktycznie przez każdego i wszędzie, bez względu na to, gdzie się znajduje, jakiego jest wyznania i z jakiego kraju pochodzi. Jeżeli ta metoda jest zastosowana prawidłowo, to jej efekty są bardzo szybko zauważalne, nawet przez osoby niewtajemniczone. Książka kierowana jest praktycznie do wszystkich zainteresowanych tym tematem, bo każdy z nas potrzebuje ciągłego rozwoju duchowego.
Prowadzi Pani warsztaty Ho’oponopono – jak one wyglądają? Czy są jakieś określone warunki, które trzeba spełnić, by wziąć w nich udział?
Trudno nazwać nasze spotkania warsztatami czy kursami. To jest nazwa zastępcza, bo lepszej nie znaleźliśmy. Na naszych spotkaniach uczę przybyłych praktycznego zastosowania Ho’oponopono, tak, by po powrocie do domu każdy umiał sam wykorzystać Ho’oponopono. To jest najważniejszy cel naszych spotkań. Przeczytanie samej teorii w żadnym wypadku nie wystarczy. Mam wielu uczestników, którzy regularnie przyjeżdżają na spotkania i z zachwytem opowiadają o pozytywnych zmianach w swoim życiu, które nastąpiły. Pojawiają się systematycznie, ponieważ chcą, by – po następnym oczyszczeniu – dokonały się kolejne pozytywne zmiany.
By wziąć udział w naszych spotkaniach Ho’oponopono, trzeba spełnić tylko dwa warunki – chcieć tego i być gotowym na zmiany, które nastąpią podczas spotkania, jak i po powrocie do domu. Jeżeli któryś z tych punktów nie zostanie spełniony, kandydat na uczestnika nie powinien do nas przyjeżdżać.
Czy ludzie przychodzą na Pani warsztaty całymi rodzinami, czy raczej uzdrawianie warto zacząć od siebie, gdy na przykład konflikt rodzinny jest bardziej złożony? Co robić, gdy ludzie najzwyczajniej nie chcą ze sobą rozmawiać, a nawet przebywać w jednym pomieszczeniu?
Bardzo często uczestnikami naszych spotkań Ho’oponopono są pary. Bywają też uczestnicy, którzy przyjeżdżają ze znajomymi lub z przyjaciółmi. Nie ma na to reguły, kto przyjeżdża i z kim. Pojawiają się ludzie z różnym wykształceniem, pochodzący z różnych grup zawodowych, o różnym statusie finansowym. Na naszych spotkaniach wszyscy są jednakowo ważni i wszystkim staramy się pomóc w rozwiązaniu problemu. U jednych proces oczyszczania jest krótki, u drugich dłuższy, może bardziej skomplikowany, ale każdy uczestnik naszego spotkania otrzymuje oczekiwaną pomoc.
A problemy bywają różne. Kursanci miewają kłopoty partnerskie, finansowe, zdrowotne, te związane z kontaktami interpersonalnymi, ze znalezieniem pracy, partnera, swojego celu, drogi życia itp. Są też i tacy, którzy przyjeżdżają nauczyć się czegoś innego, niż do tej pory znali. Zainteresowanie jest tak wielkie, że bardzo często ustalona jest już grupa uczestników kursu, którego data spotkania nie jest jeszcze znana.
Uczymy na naszych spotkaniach, jak można praktycznie, indywidualnie, w domu, stosować Ho’oponopono, a jeżeli ktoś rady tego potrzebuje, zawsze może napisać do nas e-maila lub zadzwonić. Udzielam też indywidualnych konsultacji, ale dopiero wtedy, kiedy ktoś naprawdę nie daje sobie rady.