Opis
Chwytająca za serce, ponadczasowa historia miłosna przesycona zniewalającym zapachem morza i cytrynowego sadu.
Ciepła opowieść o sile współczucia osadzona w zjawiskowej scenerii urokliwych Gór Santa Monica
Minęło już pięć lat, od śmierci córki i męża Julii, którzy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Mimo upływu czasu kobieta nadal nie może się pogodzić z utratą najbliższych. Kiedy przyjeżdża w odwiedziny do swego wuja w Malibu, jedyne czego pragnie, to zaznać świętego spokoju i zapomnieć o dręczącym ją żalu i smutku.
Pewnego dnia poznaje przystojnego Roberto – imigranta meksykańskiego pochodzenia pracującego w cytrynowym sadzie wujka Julii. Kobieta dostrzega w mężczyźnie bratnią duszę, która również cierpi po stracie ukochanej osoby. Dziwnym trafem okazuje się, że córeczka Roberto zaginęła dokładnie pięć lat temu i od tamtej pory ślad po niej zaginął.
CZY JULIA I ROBERTO ODNAJDĄ W SOBIE SIŁĘ, BY NA NOWO OTWORZYĆ SWOJE SERCA I ZAZNAĆ UCZUCIA NAMIĘTNEJ MIŁOŚCI?
CZY TRAGICZNE PRZEŻYCIA, JAKICH OBOJE DOŚWIADCZYLI, ZBLIŻĄ ICH DO SIEBIE?
CZY ROBERTO ODNAJDZIE SWOJĄ UKOCHANĄ CÓRECZKĘ?
Zjawiskowa opowieść o sile miłości, potędze współczucia oraz wiary w moc budowania wszystkiego od nowa…
Luanne Rice – bestsellerowa autorka ponad trzydziestu powieści. Ich tematyka najczęściej dotyczy miłości, relacji rodzinnych, natury oraz morza. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków. Wiele z nich zekranizowano. Luanne mieszka w Nowym Jorku, choć dosyć często bywa też w Kalifornii Południowej.
PATRONI MEDIALNI
krolewskierecenzje –
Gdy Julia wracała pewnego popołudnia do domu, nie przypuszczała, że zastanie taki widok. Jej córka jadąca z ojcem miała wypadek. Kobieta do końca życia nie zapomni widoku jej ciała. Cały czas obwinia się za to, że nie potrafiła jej uratować. To wydarzenie kładzie się cieniem na dalsze życie Juli. Kobieta nie widzi już przed sobą możliwości na szczęśliwą przyszłość. W jej życiu króluje tylko smutek i żal do samej siebie. Wszystko wskazuje na to, że już nigdy nie zazna szczęścia.
Minęło już pięć lad od śmierci córki i męża. Julia nadal nie może pogodzić się ze stratą Jenny i wciąż się obwinia. Kobieta przebywa w posiadłości swego wujka w Malibu, gdzie pragnie odnaleźć spokój. Poznaje tam imigranta Roberto, który tak jak ona, stracił pięć lat temu ukochaną córkę Rosę, podczas przeprawy przez granicę. Julia wierzy, że dziewczynka mimo wszystko przeżyła i za wszelką cenę pragnie ją odnaleźć, dedykując to swej zmarłej Jenny. Wspólna sprawa i poszukiwania wytwarzają między nimi nić porozumienia i swego rodzaju zażyłość. Do czego doprowadzi ta znajomość? Może do przebaczenia…
Ważnym elementem książki jest motyw uchodźstwa. Pomaga się wczuć w sytuację społeczną Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim uchodźców. Trzeba też zadać sobie pytanie dlaczego decydują się na taki krok. Odpowiedzi na to pytanie ukażą się wraz z opowieścią Roberto. Właśnie w tej książce poznamy ten problem z innej strony. Od strony ludzi, którzy nie mają innego wyjścia, jak łamać prawo w poszukiwaniu lepszego życia.
Fabuła toczy się w tytułowym cytrynowym sadzie w Malibu. W powietrzu unosi się cudowny zapach cytryn, a ponadto nad głowami widnieją niczym małe słoneczka, żółte owoce. Jednak cytryna ma kwaśny smak. Tak samo jak i życie. Historia toczy się jednak nie tylko w przepięknej scenerii gór Santa Monica, ale również w domu Juli, gdzie przebywała razem Jenny oraz na bezkresnej pustyni, którą przemierzał Roberto wraz z Rosą. Wraz z opowieściami Juli i Roberta poznajemy ich przeszłość. Treść książki jest przepełniona emocjami. Skłania do refleksji i porusza serce. Historia jest bardzo realna przez co trafia do czytelnika. Czasami nawet wyciska łzy.
Mirosława Dudko –
Książka zwróciła moją uwagę piękną, klimatyczną okładką, z delikatnymi muśnięciami światła, miękkim obrazem i śliczną kobietą. Patrząc na nią można snuć wyobrażenia tego co znajdziemy w środku – romantyczną, nastrojową, kojącą serca opowieść.
Akcja książki rozwija się stopniowo i bez pośpiechu. Przeszłość przeplata się tu z teraźniejszością. Niemal każdemu epizodowi towarzyszą powroty do wcześniejszych zdarzeń, które wycisnęły piętno w duszy bohaterów. Narracja została tu ujęta w trzeciej osobie, poza prologiem, w którym Julia opowiada o wypadku ze swojej perspektywy.
Nie jest to ckliwa opowieść miłosna, skupiająca się jedynie na uczuciach dwojga osób, lecz subtelna, momentami dramatyczna historia wielowątkowa. Autorka stosuje opisy przyrody, charakteru i wyglądu postaci, dba o szczegóły, lecz nie są one przytłaczające a jedynie spełniają rolę informacyjną i dopełniającą. Są one na tyle autentyczne, ze z łatwością możemy poczuć zapach cytryn, śpiew ptaków, szum morza i emocje targające bohaterami.
Całą recenzja na moim blogu: http://ezoksiazki.blogspot.com/2017/01/122-cytrynowy-sad.html
joannan71 –
Zanim sięgnęłam po książkę oczywiście, poczytałam troszkę o niej. Ponieważ miała wiele pozytywnych komentarzy i opinii, zdecydowałam, że po nią właśnie sięgnę.
I okazało się, że te wszystkie opinie były słuszne. Książkę pochłonęłam w zasadzie w jeden dzień. W zimny styczniowy dzień miło było się przenieść w Góry Santa Monica. Ciepło, drzewa cytrynowe, ocean, plaża to, to czego potrzeba, gdy za oknem śnieg, mróz i zimno.
Główna bohaterka Julia to kobieta bardzo spokojna i wyważona, kobieta smutna, ponieważ pięć lat wcześniej w wypadku samochodowym ginie jej ukochana córka i mąż. Julia nie może pogodzić się ze śmiercią córki, chciałaby zamienić się miejscami z córką, niestety w życiu to tak nie działa. Julia musi funkcjonować, mimo że niekoniecznie jest to dla niej najważniejsze. Postanawia wyjechać do Malibu, aby tam przemyśleć i poukładać sobie dalsze życie.
Tu nasza bohaterka spotyka Roberto. Jest on meksykańskim imigrantem, którego w życiu spotkało coś okropnego. Roberto pracuje w sadzie wujka Julii. Kobieta zauważa, że mężczyzna jest bardzo smutny. Na twarzy ma wypisany ból i smutek. Okazuje się, że Julię i Roberto wiele łączy, oboje utracili córki.
Codzienne rozmowy bardzo zbliżają ich do siebie, zaczynają tęsknić za sobą, ich wspólne rozmowy koja ich ból i zaczynają być lekarstwem na wiele problemów.
Córka Julii zginęła w wypadku, a córka Roberto ona zaginęła na pustyni i w zasadzie nie wiadomo czy dziewczynka żyje, czy zmarła na pustyni podczas wędrówki z ojcem, żeby przekroczyć nielegalnie granice.
Julia zaczyna na własną rękę poszukiwania Rose. Odkrywa kilka ciekawych faktów, które mogły doprowadzić do prawdy, czy Rose żyje.
Czy Julii i Roberto uda się odnaleźć Rose? Czy nasi bohaterowie będą razem? Tego dowiedziecie się po przeczytaniu tej cudownej książki.
Książka porusza bardzo trudny dla wszystkich nas temat. Temat śmierci i temat naszych emocji i radzenia sobie po śmierci najbliższej osoby. Książka jednak jest warta przeczytania, od początku wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać. Z niecierpliwością czekamy na dalszy rozwój sytuacji. Piękna okładka na pewno zachęca do sięgnięcia po nią i zagłębienie się w jej treść.
Książka „Cytrynowy sad” zmusza nas do zadumy i przemyśleń związanych z naszym życiem. Czasami warto się zatrzymać, zastanowić się nad naszym życiem, może nie zawsze układa się ono tak jakbyśmy, chcieli, ale są też przecież czasami takie zdarzenia, które odwracają wszystko do góry nogami. Nagle okazuje się, że wszystko zaczyna się układać. Książka pozwala zatrzymać się na chwilkę, przemyśleć, popatrzeć na wszystko inaczej, może lepiej…
pasiutka1906 –
Są takie książki, które mimo tego, iż nie mają rewelacyjnej okładki, super ciekawej stopki i nie wiadomo jak wielkiego rozgłosu, to jednak swoją zawartością, przekazem i ogromną dawką emocji, sprawiają, że zamiast zwykłej lekkiej powieści dla zrelaksowania, dostajesz ogromną emocjonalną petardę, po której, przez kilka dni nie będziesz się mogła pozbierać … Tak właśnie opisałabym „Cytrynowy sad” Luanne Rice …
Minęło już pięć lat, od śmierci córki i męża Julii, którzy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym. Mimo upływu czasu kobieta nadal nie może się pogodzić z utratą najbliższych. Kiedy przyjeżdża w odwiedziny do swego wuja w Malibu, jedyne czego pragnie, to zaznać świętego spokoju i zapomnieć o dręczącym ją żalu i smutku.
Pewnego dnia poznaje przystojnego Roberto – imigranta meksykańskiego pochodzenia pracującego w cytrynowym sadzie wujka Julii. Kobieta dostrzega w mężczyźnie bratnią duszę, która również cierpi po stracie ukochanej osoby. Dziwnym trafem okazuje się, że córeczka Roberto zaginęła dokładnie pięć lat temu i od tamtej pory ślad po niej zaginął.
Czy Julia i Roberto odnajdą w sobie siłę, by na nowo otworzyć swoje serca i zaznać uczucia namiętnej miłości?
Czy tragiczne przeżycia, jakich oboje doświadczyli, zbliżą ich do siebie?
Czy Roberto odnajdzie swoją ukochaną córeczkę?
Gdy w ofercie Wydawnictwa Kobiecego znalazłam tą powieść, w mojej głowie zapaliło się światełko, które podpowiadało mi, że „Cytrynowy sad” może zawładnąć mną i wstrząsnąć mym serduchem równie mocno co „Jedwabna opowieść” Kelli Estes, która była jedną z najlepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w ubiegłym roku. Zaufałam swojej kobiecej intuicji i sięgnęłam po nią. Żałuję, że tak długo odwlekałam ją na później, gdyż dostarczyła mi tyle wspaniałych przeżyć, na które już tak dawno czekałam.
Nielegalny imigrant, poszukujący lepszego życia, plus bogata kobieta, po traumatycznych przejściach. Wydawać by się mogło, że to dość klasyczny schemat, występujący w większości romansów. Tyle że nie każdy romans ma wykreowanych tak świetnych bohaterów, których ogrom uczuć, wprost wylewa się z każdej strony. To co urzekło mnie w tej dwójce bohaterów, to ich realność – nie są zbyt przerysowani – co sprawia, że o całej tej historii nie myślimy w ten sposób, że to tylko kolejny wytwór ogromnej wyobraźni autorki. Wręcz przeciwnie – „Cytrynowy sad” to niesamowicie współczesna i aktualna opowieść.
Oprócz wątku miłosnego, mamy tutaj jakże brutalną historię walki o lepszy byt. Ludzie nie mający właściwie żadnych dóbr materialnych, ryzykujący własne życie dla dobra swej rodziny. W książce tej, ukazany jest niezwykle smutny, ale jakże prawdziwy los każdego imigranta. Brak możliwości zaufania komu kolwiek, nieludzkie warunki towarzyszące im, podczas niebezpiecznej drogi do „lepszego świata”. A w nim co? Zarobki, za które nie da się zapewnić dobrego bytu całej rodzinie, niechęć rodowitych mieszkańców wobec nich i wieczny strach, o to, by jutro znów nie obudzić się w swoim kraju.
Autorka ma świetny, lekki w czytaniu styl pisania. Mimo licznych opisów przyrody, czy też wszelkich przemyśleń głównych bohaterów, każdą kolejną stronę pochłania się w błyskawicznym tempie. Tak jak już wcześniej wspomniałam, książka ta jest niezwykle emocjonalna, sprawiła, że na swój sposób przeżyłam tą historię – czułam się tak, jak gdybym stała tuż obok bohaterów. Tą powieść się nie czyta. Ją się PRZEŻYWA.
Narracja jest tutaj prowadzona przez kilku bohaterów, zarówno Julię i Roberta, ale także wujka Lion’a i strażnika granicznego Jacka. Dzięki takiemu zabiegowi, poznajemy historię każdej z tej postaci, dzięki czemu bardziej możemy przeżyć tą opowieść, jak i zrozumieć zachowanie głównych bohaterów.
Podsumowując, „Cytrynowy sad” to przepiękna opowieść o poświęceniu i rodzicielskiej miłości. Historia ta jest prawdziwa, realna, bez zbędnych zdobników. Niezwykle emocjonalna i dająca wiele do myślenia. Mnie osobiście niezwykle poruszyła i jestem nią zachwycona. Gorąco polecam!
Moja ocena: 10/10
Recenzja ta znajduje się również na moim blogu:
http://www.kochajacaksiazki.blogspot.com
kissix72 –
Książka, która porusza temat straty, nielegalnej imigracji, różnych kultur i statusów oraz więzi, które tworzą się, bo każdy z bohaterów stracił dziecko. Powieść, gdzie miłość i rodzinna to najważniejsze wartości.
Julie Hughes pięć lat po śmierci męża i swojej ukochanej córki nadal nie może się otrząsnąć po tej tragedii. Doktor antropologii, aby wrócić do świata „żywych” postanawia przyjąć propozycję opieki nad cytrynowym sadem swojego wujostwa, którzy badają w Irlandii życie przodka, John’a Riley’a.
Tam spotyka Roberta Roderiquez’a, nowego zarządcę sadu. On czując więź z kobietą decyduje się, na opowiedzenie swojej poruszającej i bardzo smutnej opowieści. Jego sześcioletnia córka zaginęła podczas nielegalnego przekraczania granicy Meksyku i USA. Mężczyzna obwinia siebie za całe zajście.
Kobieta wierzy, że uda jej się rozwikłać tajemnicę zniknięcia dziewczynki, a nawet ją odnaleźć. Czy to może się udać?
Nie oszukujmy się, to nie jest książka szybka i lekka. Ta pozycja ma za zadanie poruszyć nasze serca, wpędzić nas w zadumę i dać chwilę na refleksję. Bałam się o to, że Luanne Rice przekombinuje. Przy takim temacie ciężko jest stworzyć bohatera realnego, a nie przerysowanego. Ważne są autentyczne emocje i przemyślenia. To się na szczęście udało.
Po raz pierwszy spotykam się z twórczością Rice, ale już pałam do niej sympatią. Duży plus za realistyczne opisy, które sprawiają, że możemy poczuć zapach cytryn i upał lata. Przez kilkanaście stron, książka dość powoli się rozkręca, po to by nagle wgnieść nas w oparcie fotela. Akcję napędza kilka dramatycznych momentów, które sprawiają, że odłożenie książki jest niczym bluźnierstwo.
Narracja prowadzona jest z kilku perspektyw. Daje nam to możliwość poznania historii oczami wielu osób, gdzie nic nie może zostać ominięte, a każdy nawet najmniejszy wątek nie jest niedokończony.
To potężna opowieść o miłości i współczuciu. Powieść kończyłam ze łzami w oczach. Przy książce przeżyłam całą paletę emocji, od radości po przejmujący smutek.
Znacie mnie, i wiecie, że po prostu muszę wspomnieć o okładce (okładkowe sroki łączmy się ?). Jest naprawdę piękna. Wielki ukłon w stronę grafików, którzy stworzyli niesamowity klimat, oddający treść książki. Wszystko jest bardzo minimalistyczne, co już jest chyba takim znakiem rozpoznawczym Wydawnictwa Kobiecego.
Bardzo spodobał mi się fakt, że autorka zrobiła prawdziwe rozeznanie. Po sprawdzeniu paru faktów okazuje się, że John Riley, istniał naprawdę, i faktycznie był imigrantem.
Cytryna bardzo dobrze opisuje tę książkę. Sam owoc kojarzy się z aromatycznym zapachem i latem, chyba przez ten kolor. Ale to również sok, który jest przecież kwaśny. Taka jest właśnie ta opowieść; słodko-kwaśna, tak jak nasze całe życie.
Książka, przynajmniej według mnie, bardziej przeznaczona jest dla starszych odbiorców. Takie osoby będą się mogły bardziej utożsamiać z głównymi bohaterami, bo one same wiedzą, jak to jest dostać potężnego „kopa” od życia.
W wielkim skrócie: Książka łamie serce, jednocześnie wciąga i jest po prostu piękna.
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com –
Luanne Rice poznałam i zaczęłam czytać dzięki mojej mamie. Nie jest to ani autorka, którą wyjątkowo cenię ani tym bardziej jej książki nie są z mojej listy priorytetów, a jednak systematycznie po nią sięgam. Dlaczego? Bo emocje, które towarzyszą czytaniu jej książek są tego warte. Jeśli zaś chodzi o tę konkretną pozycję to zainteresował mnie sam opis. A gdy dodamy do tego moją chęć przerwania serii wieczorów z thrillerami to nie ciężko było wybrać akurat tą autorkę i jej najnowszą pozycję.
Mija pięć lat od wypadku, w którym ginie córka i mąż Julii. Wybiera się ona do Malibu do wujka by odpocząć. Chce też by był to wyjątkowy moment, który pozwoli coś zmienić w jej życiu. I jak się okazuje nadzieje te nie są złudne. Podczas pobytu u wuja poznaje Roberto – meksykańskiego imigranta. Bardzo szybko dostrzega w nim nie tylko przystojnego mężczyznę, ale i kogoś na kształt bratniej duszy. Jak się okazuje wiele ich łączy, a to co łączy najbardziej to utrata bliskich. Tyle, że ona tarci ich bezpowrotnie, a on choć w dalszym ciągu się nie poddaje i pragnie odnaleźć córkę to jednak zaczyna się poddawać. Jego coraz wątlejszy płomień wiary w jej odnalezienie tli się już ledwo, ledwo.. Julia dzięki Roberto znajduje w swoim życiu cel. Chce pomóc w odnalezieniu małej meksykanki. Robi to dla siebie, dla tego wyjątkowego mężczyzny, ale też dla dziewczynki.
Czy prawdą okaże się powiedzenie, że nadzieja umiera ostatnia? Czy warto ją mieć i żyć nią do końca swych dni? Czy tytułowy cytrynowy sad połączy dwie zranione dusze?
To co spodobało mi się najbardziej to jakże trafny i dwuznaczny tytuł – odnoszący się nie tylko do miejsca gdzie toczy się akcja książki. Każdy z nas zna cytryny. Wiemy, że to nie tylko owoce pełne słońca o żółtej, wręcz słonecznej barwie. To także owoce charakteryzujące się kwaśnym i cierpkim smakiem. Książka Luanne taka właśnie jest. Piękna i urocza z zewnątrz skrywa tragiczne i traumatyczne przeżycia wewnątrz.
Rice potrafi żonglować uczuciami czytelniczki i robi to niezwykle umiejętnie. Mało tego potrafi poruszać jakże trudne dla człowieka tematy jak utrata ukochanej osoby, wiara, nielegalna imigracja czy poczucie winy. Język oraz styl są proste i przyjemne, a pozycję samą w sobie czyta się szybko. Czytając doświadczamy wzruszeń, radości, smutków i niepokojów. Niektóre fragmenty chwytają mocno za serce, a całość zapada w pamięć, więc szybko jej nie zapomnimy. Serdecznie polecam miłośniczkom Luanne oraz wielbicielkom powieści obyczajowych z wątkami romantycznymi czy też dramatycznymi.
majeczka241 –
Nie lubię pisać negatywnych recenzji. Najlepiej powiedziałabym ,,nie podobała mi się” i tyle bez żadnego wytłumaczenia dlatego, ale to nie na tym to polega. Dlatego dzisiaj przychodzę do was z moją opinią na temat ,,Cytrynowego sadu”.
Już od dłuższego czasu na nią polowałam. Zaintrygowana tym, co takiego może w sobie skrywać. Przykuła moją uwagę swoją ciekawą okładką, tytułem, a także tajemniczym opisem, który za dużo nie zdradzał o tematyce powieści. Więc popychana ciekawością poprosiłam o nią i gdy tylko trafiła w moje ręce zabrałam się za czytanie. I od tego momentu zaczęły się schody.
Zaczynając przygodę z lekturą byłam bardzo pozytywnie do niej nastawiona. Niestety im bardziej zagłębiałam się w czytaną opowieść czułam zmęczenie i zniechęcenie. Historia zawarta w książce zaczęła mnie nudzić i usypiać, za nic w świecie nie potrafiła mnie wciągnąć w swoją fabułę. Musiałam kilka razy odłożyć powieść na półkę, bo nie potrafiłam wgryźć się w jej opowieść. Często powracałam do wcześniejszych rozdziałów, by przypomnieć sobie jakie wydarzenia miały niedawno miejsce, nie potrafiłam się skupić. Zamiast zainteresować się losami bohaterów, ich wspólnymi przygodami, historią – wolałam bujać w obłokach, lub zając się czymś zupełnie innym, by do lektury już nie zaglądać.
Poległam po mniejszej połowie sfrustrowana, że zmarnowałam na nią swój czas. Pewnie posiada w sobie plusy, jednak ja nie potrafiłam ich dostrzec. Zamiast męczyć się z tą książką zabrałam się za zupełnie inną, by oczyścić umysł i na spokojnie zebrać swoje myśli. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy nie pochopnie lekturę oceniłam. Od razu skreśliłam na straty nie dając jej szansy mnie do siebie przekonać. Czytałam wcześniejsze oceny czytelników, które zostały bardzo wysoko ocenione, a moja opinia wszystko zepsuje. Zastanawiałam się czy do niej nie wrócić, ale potem pomyślałam, że przecież nie wszystkie książki muszą nam się podobać, każdy z nas ma inny gust czytelniczy, a ta opowieść po prostu do mnie nie przemówiła, by na długo mogła zapaść w pamięci.
Chciałabym znaleźć pozytywne cechy w tej historii, ale nie jestem w stanie. Jestem zawiedziona tą pozycją. Ta opowieść nic nie wniosła do mojego życia. Może jedynie rozczarowanie i zawód. Mam nadzieję, że znajdzie swoich miłośników. Ja potrzebuje przyjemnych i miłych opowieści, a czasami wręcz brutalnych i mocnych, a ta do takich nie należała.
Hadzia –
Tak generalnie rzadko kiedy sięgam po taką typową tak zwaną literaturę kobiecą, jednak ostatnio miałam wielką ochotę na jakąś ciepłą, lekką opowieść. Właśnie z tego powodu sięgnęłam po pozycję Luanne Rice zatytułowaną „Cytrynowy sad”.
„Cytrynowy sad” jest książką, w której Luanne Rice podejmuje kilka ważnych tematów – utratę dziecka oraz współmałżonka, rozmowy o tym czy nielegalną imigrację. Ode mnie wielki plus za ich poruszenie. Zarysowana fabuła nie jest jakoś zbyt wybitna, jednak dość ciekawa. Fakt, spodziewałam się nieco innego zakończenia, no ale cóż… Tak bywa.. Autorka operuje prostym, lekkim i zrozumiałym językiem, co akurat jest proste i adekwatne do akcji i fabuły. Jedyne co mnie momentami irytowało to sporo hiszpańskich wstawek, bez ich tłumaczeń (część była przetłumaczona, jednak nie wszystkie). Co jak co ten język nie jest tak popularny i znany jak np. angielski, a ja rozumiałam co nieco tylko z racji tego, że uczyłam się włoskiego, który jest do hiszpańskiego bardzo podobny. Co do bohaterów – szczególnie polubiłam Roberta, Julię troszkę mniej, ale jednak w moim odczuciu postacie mogłyby być ciut bardziej dopracowane, doszlifowane…
Czy polecam „Cytrynowy sad”? Zdecydowanie tak. Jest to ciepła, lekka opowieść, która wzbudza naprawdę wiele emocji – smutek, radość, nadzieję. Z chęcią kiedyś sięgnę po inne książki autorki, mam nadzieję, że się nie zawiodę, tak jak na tej. Ciekawa, wartościowa książka, która jest jednocześnie bardzo przyjemna w odbiorze i napisana bardzo lekko. Polecam!
Więcej recenzji można znaleźć na moim blogu http://bojalubiekaweiksiazki.blogspot.com/
ruda blondynka recenzuje –
Każdy z nas myśli, że życie jest jednostajne i nudne. Jednak to nieprawda, ponieważ życie każdego z nas jest inne i toczy się całkiem inaczej. O tym samym przekonali się bohaterowie książki „Cytrynowy sad”. Julia i Roberto to dwójka dorosłych osób, którzy zostali skrzywdzeni przez los w podobny sposób. Jednak pomimo tych wydarzeń dostrzegają siebie i przeprowadzają nas przez morze zwierzeń, smutku, strachu, ale również i szczęścia. Ale czy ta dwójka wybierze drogę przyszłości czy pogrążą się spowrotem w przeszłości? Tego dowiecie się sięgając po tą książkę, ponieważ warto się w niej zagłębić.
Jak dla mnie książka ciekawa i realnie ukazująca czytelnikowi uczucia, które powinny być w odpowiednich momentach. Poza tym książka zaskoczyła mnie szczegółowym opisem problemów, które możliwe, że ciągle gdzieś na świecie istnieją, dzięki czemu historia trzyma w napięciu do ostatniej strony. Książkę serdecznie polecam wszystkim czytelnikom.
BookParadise –
Recenzja również na http://bookparadisebynatalia.blogspot.com
Kiedy Julia pięć lat temu utraciła to, co było najważniejsze, jej życie zawaliło się. Straciła córkę i męża. W jednej chwili utraciła wszystko, na czym jej zależało. Został jej tylko pies, jedyny przyjaciel.
Aby zapomnieć o trudach przeszłości i wciąż ogarniającym smutku, postanawia wyjechać do Malibu.
Tam na jej drodze staje Roberto, który okazuje się być jej bratnią duszą.
Oboje utracili bliskich, a teraz los sprawił, że ich drogi się skrzyżowały.
Julia straciła córkę i męża. Wracając pewnego dna do domu ujrzała tylko kałuże krwi, pajęczą sieć utworzoną na ciałach bliskich. A miał to być piękny powrót…
Została sama, już nie miała nikogo. Planowała tak wiele, kochała mocno swoją córkę Jenny, aż nagle straciła ją.
Pomyślcie, jaki to musi być ból. Stracić córkę i widzieć ją na miejscu wypadku… Wychowywać swoje dziecko, żyć z mężem pod jednym dachem i w jednej chwili utracić ten piękny świat i trafić do smutnej rzeczywistości. Wiele lat spędzony wspólnie ginie przez jeden, głupi błąd.
Roberto jest meksykańskim imigrantem, który pracuje w Malibu, w sadzie wujka Julii. Życie również go nie rozpieszczało. Pięć lat temu, tak jak Julia, stracił swoją córeczkę. Zaginęła bez śladu, nagle, bez żadnej przyczyny. Nigdy jej nie odnaleziono.
Został sam w wielkim świecie.
Jednak los jest sprawiedliwy. Zło jest nagradzane dobrem. A dobro powraca z podwójną siłą. I kiedy jest pochmurnie i nie ma nadziei, pojawia się promyk słońca.
„Cytrynowy sad” przykuł moją uwagę już od samego początku. Okładka zdecydowanie do tego zachęca, ciepłe barwy przyciągają, a tytuł intryguje. A kiedy zagłębiłam się w opis książki, od razu wiedziałam, że to jest historia, którą chcę poznać.
Intrygowało mnie życie Julii. Nastawiałam się na ciepłą historię, wyjątkowy klimat, odrobinę smutnej historii i niesamowitą miłość, która utworzyła się między dwójką cierpiących ludzi.
Na książkę, która jest przewidywalna, domyśla się końca historii, ale mimo wszystko czyta się ja bardzo przyjemnie.
Zapewne wielu z was czytało książki Nicholasa Sparksa, chociażby jedną. Ja absolutnie uwielbiam czasami dla rozluźnienia poczytać jego powieści. I dlatego też „Cytrynowy sad” niesamowicie przypominał mi pióro tego autora. I nie twierdzę, że jest to złe. To jest bardzo przyjemne!
Czytałam z zainteresowaniem tę książkę i śmiało mogę stwierdzić, że wciąga i pozwala się odprężyć podczas czytania.
Fabuła może i nie jest jakoś wybitna, ale to ten typ książek, które po prostu warto przeczytać. Niesie ze sobą wiele przemyśleń i pokazuje problemy, z jakimi boryka się wielu ludzi. Zawarta w niej jest piękna historia, która po części jest prawdziwa, a z drugiej strony zbyt idealna. Wyszedłby z niej z pewnością przyjemny film, który miałby wielu widzów.
Język autorki jest bardzo przyjemny, chociaż przeważa opisówka, to jest poprowadzona w taki sposób, że pochłania się ją bardzo szybko i nie zauważa się końca, który szybko nadchodzi.
Całość przedstawiona jest w takiej formie jakby pamiętnika kilku osób. Jest chaotycznie, raz jesteśmy w przeszłości, a raz w teraźniejszości, raz opowiada Julia, później Robert i Jenny, dzięki czemu nie jest nudno, można się zgubić, ale także zmusza nas to do uruchomienia szarych komórek i łączenia wątków ze sobą.
Wracając do opisów, to tak naprawdę potrafią one urzec. Autorka barwnie opisuje scenerię, góry Santa Monica, wypadek swoich bliskich i wiele innych scen. Czytając możemy bez problemu wyobrazić sobie ten świat, tak, jakbyśmy już tam kiedyś byli.
I chociaż jest to książka o miłości, to także pokazuje siłę przyjaźni między Julią, a jej psem. Jest to zdecydowanie mocno nakreślone. Kiedy Julia się smuci, pies towarzyszy jej i odbiera nastrój właścicielki, gdy jest szczęśliwa, nastój psiaka się zmienia. To jest niesamowicie piękne.
Gorąco polecam tę książkę. „Cytrynowy sad” zabierze was w piękną podróż, w której poznacie nową historię, pobudzicie do pracy swoje szare komórki, przepadniecie w świecie z książki, poczujecie klimat i razem z Julią będziecie podziwiać piękne góry Santa Monica.
Jeśli szukacie historii lekkiej i jednocześnie pięknej oraz poruszającej, to ta książka jest zdecydowanie dla was.
kasiatuszek –
Gdy tylko ujrzałam tę piękną, kojarzącą się z ciepłym klimatem, słodko-kwaśnym smakiem i cytrynowym zapachem okładkę, wiedziałam, że muszę poznać zawartą w książce historię. Szczerze mówiąc, sięgając po tę powieść, liczyłam na lekką i przyjemną lekturę, przy której się zrelaksuję i zapomnę o przygnębiającym, szarym, wietrznym i deszczowym widoku za oknem. I poniekąd tak było. Nie sądziłam jednak, że „Cytrynowy sad” okaże się być słodko-gorzką powieścią, przepełnioną tęsknotą i bólem, a jednocześnie dającą nadzieję na lepsze jutro. Zapraszam na moją opinię 🙂
Luanne Rice – bestsellerowa autorka ponad trzydziestu powieści. Ich tematyka najczęściej dotyczy miłości, relacji rodzinnych, natury oraz morza. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków. Wiele z nich zekranizowano. Luanne mieszka w Nowym Jorku, choć dosyć często bywa też w Kalifornii Południowej.
W 2007 roku w wypadku samochodowym giną córka i ojciec – szesnastoletnia Jenny i Peter Hughes. Julia (matka i żona) jest zrozpaczona, nie wierzy w to, co się stało i nie może pogodzić się ze stratą najbliższych. Pięć lat później, kobieta udaje się w podróż do Malibu w Górach Santa Monica, aby zająć się pod nieobecność wujka okazałą rezydencją oraz dopilnować pracowników zajmujących się cytrynowym sadem. Ma nadzieję, że w pewnym stopniu zazna spokoju i uda jej się zapomnieć o tamtym tragicznym dniu. Jednak wspomnienia nieustannie powracają, każdego dnia i każdej nocy. Pewnego dnia Julia poznaje przystojnego Roberto – zarządcę sadu cytrynowego, zatrudnianego przez wuja kobiety. Okazuje się, że wiele ich łączy, oboje stracili ukochane osoby. Dokładnie pięć lat temu zaginęła córeczka mężczyzny i przez wszystkie lata nie było z nią żadnego kontaktu, nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nią stało, czy żyje i ewentualnie gdzie przebywa. Julia postanawia pomóc Roberto…
Czy Julia poradzi sobie z traumatycznymi wspomnieniami? Czy podobne doświadczenia i problemy zbliżą do siebie Julię i Roberto? W jakich okolicznościach zaginęła Rose – córka Roberto? Czy uda się ją odnaleźć? Co wydarzy się w życiu Julii? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów?
Głównymi bohaterami powieści są Julia Hughes i Roberto Rodriguez. Julia – przed tragedią – była szczęśliwą mamą szesnastoletniej Jenny, którą kochała ponad życie, uwielbiała spędzać z nią czas, każda wolną chwilę, zawsze zabierała ją ze sobą, kiedy musiała wyjechać w celach służbowych. Pracowała jako wykładowca kontraktowy na Yale, zajmowała się antropologią kulturową. Z Peterem byli małżeństwem od kilkunastu lat, początkowo bardzo udanym i kochającym się, jednak później zaczęło się coś psuć między nimi, pojawiały się zgrzyty i nieporozumienia. Doszli do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód, do którego nie doszło. To wypadek rozdzielił ich na zawsze ze sobą. Do Malibu, gdzie znajdowała się willa wujka Johna, Julia wyruszyła z ukochanym psem, który towarzyszył jej w trudnych chwilach. Byli ze sobą bardzo związani. W rezydencji położonej nad morzem i w otoczeniu cytrynowych drzew mieszkała sama. Rozmyślała, spacerowała z pupilem, wspominała, a także często odwiedzała znajomego – starszego pana o imieniu Lion, mieszkającego w pobliżu, podkochującego się w ciotce Julii. Później poznała Roberto pochodzącego z Meksyku, nielegalnie przebywającego na terenie USA od kilku lat. Był bardzo dobrym pracownikiem, chwalonym przez wujka. Każdy wolny dzień czy weekend spędzał u ojca i jego żony. Wbrew pozorom był człowiekiem bardzo samotnym, cierpiącym, obwiniającym się o stratę jego najukochańszej córeczki. Próbował jej szukać, ale bezskutecznie. Swoją dramatyczną historią podzielił się z Julią, wiedząc, że ona najlepiej zrozumie jego uczucia i rozpacz. Nie przypuszczał, że kobieta podejmie działania w celu odnalezienia Rose. Czy jej się to uda? Czy Roberto odzyska córkę?
Autorka zastosowała w powieści narrację trzecioosobową, naprzemiennie ukazywana jest historia Julii, Roberto, a także Jacka Larry’ego – emerytowanego pracownika służby granicznej, który niegdyś zajmował się sprawą zaginięcia Rose i po kilku latach do niej powrócił. Dzięki temu zabiegowi poznajemy dokładnie uczucia każdego z bohaterów, ich przeszłość, wspomnienia, od których nie potrafią się uwolnić, traumatyczne przeżycia, które wpłynęły na ich dalsze życie, przemyślenia i nieustannie analizowane przez nich wszystkie zaistniałe fakty, a także targające nimi emocje.
Luanne Rice porusza w książce wiele ważnych kwestii, jakże wiarygodnych, realnych i niezwykle życiowych, co sprawia, że odnosi się wrażenie autentyczności przedstawionej historii. Powieść traktuje bowiem o tragicznej i nagłej śmierci ukochanego dziecka, próbie radzenia sobie ze stratą, życiu w ciągłej niewiedzy o losie dziecka, o migracji, nielegalnych przeprawach imigrantów do innego kraju, zapewniającego im lepsze życie, pracy służb granicznych, tropieniu śladów ludzi przez specjalne grupy, o niespełnionej miłości, pięknej przyjaźni, tęsknocie, poczuciu winy, a także o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi, które zapewni spokój, ukojenie i spełnienie oraz o nadziei i głębokiej wierze w szczęśliwe zakończenie. Powieść zatem cechuje wielowątkowość. Oczywiście pojawia się w niej również motyw miłosny, ale moim zdaniem został on całkowicie zdominowany przez zagadnienia dotyczące odnalezienia nastoletniej dziewczynki, a także trudnego życia imigrantów oraz pracy jednostek zajmujących się wyłapywaniem osób próbujących nielegalnie przekraczać granice. Muszę przyznać, że w kilku momentach byłam przerażona i zaskoczona nie tylko sposobem postępowania i zachowaniem pracowników grup specjalnych wobec ludzi pragnących dostać się do kraju, który miałby zapewnić im godne życie, ale przede wszystkim dramatem rozgrywającym się na pustyni, przez którą przeprawiali się imigranci.
Powieść napisana jest prostym, lekkim i zrozumiałym językiem. Składa się dokładnie z dwudziestu trzech kilkustronicowych rozdziałów. Czytałam ją z zaangażowaniem, dociekliwością, ciekawością, lekkim niepokojem i poruszeniem. Dialogi są żywe i wydają się szczere, a plastyczne i barwne opisy krajobrazów i miejsc stanowią idealne dopełnienie całości.
Podsumowując, „Cytrynowy sad” to piękna powieść będąca połączeniem oryginalnej i nieszablonowej fabuły, wyraziście nakreślonych bohaterów, malowniczych opisów, łatwego i przyjemnego w odbiorze stylu oraz sporej dawki emocjonalnej. Ukazana w niej historia wzrusza, zachwyca, zaskakuje, chwyta za serce, głęboko zapada w pamięć i uświadamia, że zawsze trzeba mieć nadzieję i wierzyć, że nadejdzie kiedyś taki dzień, w którym życie nabierze jasnych i radosnych barw. Jestem bardzo mile zaskoczona tą powieścią i z chęcią sięgnę po inne książki autorki, która napisała ich ponad trzydzieści. Serdecznie polecam!
patrycja008008 –
Cytrynowy sad, przywołuje we mnie czar lata, słodko-kwaśny posmak i zapach unoszący się po całym domu. Dla Julii odwiedziny u wuja w Malibu mają stanowić odpoczynek od przeszłości. Dokładnie pięć lat temu w wypadku samochodowym zginęła jej ukochana córka i mąż, z którym od dawna nie układało się Julii. Mimo wciąż upływającego czasu kobieta nie potrafi pogodzić się z stratą dziecka. Wszystko co po niej zostało to mała suczka – Bonnie, z którą kobieta nie rozstaje się.
Pewnego dnia podczas przechadzki po cytrynowym sadzie poznaje Roberto, meksykańskiego imigranta. Dostrzega w nim nie tylko przystojnego i umięśnionego mężczyznę ale także przyjaciela, bratnią duszę, która potrafi znieść naprawdę wiele. Podczas jednej z rozmów okazuję się, że podczas próby ucieczki Roberto również traci córkę – Rose. Od tej pory celem Julii staje się odnalezienie małej meksykanki. Czy długie oczekiwania okażą się skuteczne? A wydarzenia zbliżą tych dwojga do siebie?
Z wierzchu pięknie, kolorowa okładka wydaje skrywać w sobie czar, bezgraniczne szczęście i radość. Niestety, z cudownych owoców wypływa gorycz, kwaśny sok przypominający o ciężarze jaki nosi w sobie wiele osób. Do dziś słyszymy o wielkich falach emigrantów, śmierci ponoszonej w wyniku katuszy i długotrwałych wędrówek po lepsze życie. Nietuzinkowa fabuła porusza serca do najgłębszych jego warstw. Utrzymana w poważnym tonie nadaje tragizm sytuacji, podkreślając wartość emocji i budzących się w bohaterach uczuć.
Ta historia pokazuję nam, że warto wierzyć, czekać aż los odwróci dotąd źle poukładane karty. Nawet gdy wydaje się, że już nic dobrego nie możne się nam przytrafić jedna chwila może odmienić nasze życie. Może właśnie ta książka okaże się dla was poradnikiem? Poruszy serce i wskaże właściwą drogę? Przekonajcie się sami.
Tytuł: „Cytrynowy sad”
Autor: Luanne Rice
Liczba stron: 384
Data wydania: 25.11.2016rok
Wydawnictwo: Kobiece
Moja ocena: 10/10
Kruczek –
Moja opinia:
Listopad…
Zimny i mokry miesiąc, który przeogromnie kocha obdarowywać nas okrutnym przeziębieniem.
Nic więc dziwnego, że w takie dni ja te człowiek woli raczej ukryć się pod ciepłym kocem aniżeli stawić czoła ponuremu światu.
Według mnie najlepszym sposobem na jesienną chandrę jest terapia książkowa. Nic tak nie ociepla serca jak dobra i podnosząca na duchu wciągająca historia.
„Cytrynowy sad” idealnie wkomponował się w mój jesienny gust. Historia Julii nie tylko oczarowała mnie swoją przepiękną okładką, ale i także poruszyła mnie swoim letnim promieniem nadziei.
Fabuła i styl:
Fabuła książki jest niesamowicie nietuzinkowa i naszpikowana dużą dawką emocji.
Porusza serce, rozpala zmysły i nadaje życiu nutki upragnionej nadziei.
Ta historia jest niezwykle realna, ponadczasowa i według mnie warta chwili zadumy.
Styl autorki jest bardzo lekki i pełen emocji. Dialogi są dynamiczne i płynne, a przepiękne i barwne opisy natury nie tylko chwytają nas za serce, ale i także poruszają dogłębnie naszą czytelniczą wyobraźnie.
Co ważne…
„Cytrynowy sad” czyta się naprawdę bardzo szybko oraz wciągająco i to pomimo ciężkiego tematu jakim jest ból, smutek i strata.
Bohaterowie:
Julii to kobieta, która nosi w swoim sercu ogromny ciężar rozpaczy. Ból po stracie bliskich jest tak wielki, że kobieta ma wrażenie, że za lada moment utopi się w morzu własnego smutku.
Co dalej z jej życiem?
Czy istnieje dla niej jeszcze jakaś nadzieja?
Czy może już na zawsze pozostanie w środku martwa, choć dla całego świata ciągle pozostaje żywa?
Roberto to przystojny mężczyzna, który pracuje w sadzie wujka Julii. Jest meksykańskim imigrantem, który kilka lat temu postanowił opuścić swój kraj w poszukiwaniu lepszego jutra.
Jednak i jego nie ominęła gorzka nuta smutku i zwątpienia. Pięć lat temu zaginęła jego ukochana córka i od tego czasu jego serce zamieniło się w ogromną otchłań bólu i cierpienia.
Julii i Roberto – dwie zranione przez smutek dusze, które zostały okrutnie skrzywdzone przez niesprawiedliwy los.
Czy cytrynowy sad pomoże im odnaleźć w sobie nadzieję i uleczyć ich złamane smutkiem serce?
Szata graficzna:
Okładka książki „Cytrynowy sad” jest według mnie bardzo pozytywnie cytrynowa.
Odrazu wpadła mi w oko, przywołując w moim sercu obraz przepięknego lata.
No tak…
Ale cytryna, to nie tylko owoc pełen ciepła i miłości. To także soczysty sok, który ukrywa w sobie pewien kwaśny lecz leczniczy smak nadziei.
I to właśnie taka „słodko-kwaśna” jest ta cytrynowa historia.
Raz nasycona chwilami szczęścia, a raz momentami smutku i zwątpienia.
Podsumowanie:
„Cytrynowy sad” to fascynująca i zapierająca dech w piersiach historia, która zachwyci Cię nie tylko pięknem szczerej miłości, ale i także pewną szczyptą magii, która za sprawą iskierki nadziei rozpali w Tobie dawną radość życia.
Polecam gorąco!